Artykuły

Łóżko Małgorzaty

Oczekiwana z dużym zainteresowaniem premiera "Fausta" Antoniego Radziwiłła, przez lata spoczywającego w zakamarkach bibliotek, okazała się kolejnym popisem Adama Hanuszkiewicza. Nie da się ukryć, że najgorzej wyszło na tym samo dzieło, nad którym książę przez lata pracował z takim oddaniem, kilkakrotnie konsultując się z Goethem.

Adam Hanuszkiewicz im bardziej staje się stateczny z racji wieku, tym bardziej chce podkreślić swą młodzieńczą witalność, sferę stosunków damsko-męskich eksponując coraz odważniej. Blondynki w czarnej koronkowej bieliźnie pojawiają się więc na scenie szybko, ale kluczem interpretacyjnym do tej jego wersji "Fausta" Goethego zdają się być słowa Małgorzaty: "Ani ja piękna, ani dama, umiem do łóżka wskoczyć sama". Co powiedziawszy, kryje się pod czerwoną kołdrą wraz z rozochoconym Faustem. Do drugiego łoża wskakuje Marta z Mefistem i oto pomysł na rozegranie znacznej części I aktu spektaklu.

Cała reszta, aż do finału, staje się już tylko konsekwencją łóżkowej przygody i nawet włączenie w partyturę Radziwiłła fragmentów Mozartowskiego "Dies irae" nie nada "Faustowi" metafizycznej głębi. Oczywiście, bohater Goethego rzeczywiście wykorzystał czternastoletnie dziewczę, ale przecież nie tylko temu poświęcone jest dzieło. Dla Adama Hanuszkiewicza to zaś jest dramaturgicznie najistotniejsze.

Na kanwie dzieła Goethego napisał on własny sceniczny scenariusz, w którym zabrakło wielu wątków, co oczywiste, została natomiast początkowa rozmowa Poety, Wesołka z Dyrektorem teatru. Z tą rolą dzielnie zmaga się na scenie sam Sławomir Pietras. Niezbyt wiele zostało też muzyki Antoniego Radziwiłła, bowiem w tym niby-operowym przedstawieniu dominuje słowo, co sprawia, że artyści operowi mają kłopot z budowaniem przykuwających uwagę postaci dramatu. Z ich grona broni się jedynie młoda debiutantka Barbara Gutaj (Małgorzata), obdarzona nie tylko urodą, ale chyba i talentem. Oby mogła szybko udowodnić to przy innej okazji.

Najbardziej zaś smuci fakt, że los znów okazał się niełaskawy dla Antoniego Radziwiłła. Namiestnik Wielkiego Księstwa Poznańskiego po Kongresie Wiedeńskim był pierwszym kompozytorem, który stworzył muzykę do dzieła Goethego. W wieku XIX przyjęto ją z uznaniem, potem jednak ustąpiła innym, dojrzalszym utworom. "Faust" Antoniego Radziwiłła nie ma już dzisiaj szans na podbój świata, powinniśmy go wszakże znać, bo stanowi ciekawy epizod w dziejach polskiej opery. Mógłby zainteresować także publiczność niemiecką, bo muzyka Radziwiłła pisana jeszcze pod wpływem Mozarta, ale zapowiadająca już romantyzm, dla tego odbiorcy byłaby z pewnością interesująca. By tak się jednak stało, nie można jej prezentować w niepełnym kształcie, jako uzupełnienie nie najciekawszych pomysłów inscenizatorskich. Na dodatek w wielu momentach grana jest przez poznańską orkiestrę z małą starannością. Najatrakcyjniej prezentował się autentyczny zegar z epoki wkomponowany w scenografię przez Franciszka Starowieyskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji