Artykuły

"Trup" , czyli o tym co nas podnieca

"Trup" w reż. Pawła Szkotaka w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Bartłomiej Kalinowski w serwisie Teatr dla Was.

Wstajemy skoro świt. Idziemy do pracy lub udajemy się do Urzędu Pracy. Przychodzimy do domu. Wraz z rodziną zjadamy obiad ugotowany najlepiej od razu na dwa dni. Po raz kolejny dowiadujemy się, że nasze dziecko ma problemy z matematyką. Myślimy: "Po kim ono to odziedziczyło?". Spełniamy nasz rodzicielski obowiązek zabawy z najmłodszymi, po czym zbieramy się przed domowym ogniskiem telewizora. Migający kolorowy ekran wysyła nam swoje ciepło, a każdy z oglądających - od najmłodszego do najstarszego - utwierdza się w przekonaniu, że życie jest fantastyczne, brawurowe, słodkie, emocjonujące, jednym słowem nie takie najgorsze Innym razem zaznaczamy w kalendarzu datę (przykładowo 23.11.2013) i kierujemy się do Teatru Polskiego, a tam...

Paweł Szkotak w atmosferze całkowitego rozluźnienia (w takim celu uczęszczamy przecież również do teatru), ukazuje nam w sposób fenomenalny współczesne mechanizmy nie tylko przemysłu rozrywkowego, ale także naszego wewnętrznego bakcyla dżumy, "który nigdy nie umiera".

Sfrustrowany i zadłużony finansowo dwudziestoparoletni Eldon Phelbs (Łukasz Chrzuszcz) nie posiada żadnych konkretnych planów na przyszłość. Choć stoi tak naprawdę dopiero na początku swojego dorosłego życia, to nie jawi się nam jak romantyczny bohater z wielkimi ideałami. "Patentowany leń" - takiego określenia użyliby niektórzy - posiada w sobie dużo cech dzisiejszej młodej generacji.

Ostatnimi czasy jesteśmy świadkami wysypu różnego rodzaju filmów paradokumentalnych oraz programów, w których uczestnicy mają możliwość czynienia tego, co im się żywnie podoba. Jedyną powinnością jest zaprzedanie własnej godności dla celów rozrywkowych. Z każdym odcinkiem staje się to coraz łatwiejsze. Do podobnego programu postanawia wstąpić wspomniany bohater. Istnieje jednak mały dodatkowy haczyk - za tydzień musi umrzeć. I tak rozpoczyna się prawdziwy karnawał śmierci, którego narratorką jest Gina Yaweth (Ewa Szumska). Opętana pragnieniem sukcesu zawodowego dziennikarka, wymyśla coraz to nowe idee programu, mające na celu zgromadzenie jak największej ilości widzów przed telewizorami. Gdy więc publiczności znudziło się oglądanie walk z niebezpiecznymi zwierzętami, to może czas pójść krok dalej? Milion dolarów wydaje się być wystarczającą sumą pieniędzy, by móc spełnić wszelkie marzenia, czyniąc tym samym własne życie obfitszym. To jednak dopiero początek. Uświęcany przez wieki licznymi wierzeniami moment śmierci zostaje sprowadzony do emocjonującej gry na żywym człowieku. Widzowie mają prawo wybrać sposób, w jaki nasz tygodniowy bohater ma zginąć. Po co?! Ano po to, aby w końcu coś odczuć! W pełni - tak naprawdę, bez żadnej iluzji! Wszelkie zachowania, na które nie wpadlibyśmy w najśmielszych snach, stają się w tym momencie czymś naturalnym. Jeżeli Cię lubię, to zagłosuję abyś umarł we śnie. A jeżeli nie? Możliwości jest naprawdę mnóstwo.

Stanfordzki eksperyment więzienny, wykonany w 1971 przez Philipia Zimbardo, ukazał nam w jak łatwy sposób każdy z nas może stać się potencjalnym katem. Nie trzeba do tego jakichś specjalnych cech psychofizycznych, ale świadomości stania nad kimś wyżej. Więzienne cele i określenie "jesteś więźniem a Ty katem" zaczyna zmieniać początkową świadomość mirażu w coś naprawdę realistycznego. Podobnie, jak jedna z najsłynniejszych akcji Mariny Abramowić pod tytułem "Rhythm 0". Ustawione 72 narzędzia na białym stole mogły być całkowicie dowolnie używane wobec performerki. Sama artystka po tym działaniu wyznaje: "Nauczyłam się, że jeśli zostawisz decyzję publiczności, może cię zabić. Pocięli moje ubrania, kłuli kolcami róży w brzuch, jedna z osób przystawiła mi pistolet do skroni, dopiero inna jej go zabrała. Po wyznaczonym czasie zaczęłam iść w stronę publiczności. Wszyscy uciekali, jakby zobaczyli ducha."

Podczas spektaklu stajemy się świadkami coraz bardziej desperackiego poszukiwania sensu życia. Zakupione nowe samochody to według Eldona Phelbsa rekompensata dla otoczenia za wszelkie krzywdy. Kto jednak chciałby przyjmować prezenty, a także pieniądze splamione krwią?

Symbolicznie zagospodarowana przestrzeń scenograficzna jest bardzo dobrym rozwiązaniem wobec tekstu oraz działań aktorów. Na scenie pojawiają się tylko pojedyncze elementy, które przenoszą widza w dane miejsce akcji. Prosto, ale bardzo konsekwentnie zbudowane są także postacie wszystkich bohaterów spektaklu. Dzięki temu komediowe chwyty zyskują na sile. Na uwagę zasługuje drugoplanowa kreacja Roberty Phelbs (Barbara Krasińska),bohaterki, która przechodzi wewnętrzną przemianę - z wykrzykującej moralne hasła Matki, staje się zakładnikiem medialnego produktu.

Programy telewizyjne mają to do siebie, że posiadają przerwy w ich emitowaniu. Wtedy na pierwszy plan wchodzą środki przeciwbólowe, nasenne itp. Szybko migające przed oczyma klatki reklam telewizyjnych prezentują nam początkowo nasze lęki, by następnie przedstawić w świetlanej otoczce produkt niezbędny dla naszej prawidłowej egzystencji. Wystarczy około trzydziestu sekund, abyśmy zrozumieli "czego brakowało nam do szczęścia".

W finałowej scenie, niczym jak w "Tangu" Sławomira Mrożka, widzimy leżącego trupa i słyszymy dobiegającą rozrywkową muzykę. Choć nie jest to melodia, podczas której Stomil z Wujkiem Eugeniuszem tańczą, to wydaje mi się, że mamy do czynienia z osobliwym znakiem czasu. Stomilem stają się bowiem wszyscy bliscy Eldona, którzy zostają całkowicie zmanipulowani przez program telewizyjny. Swobodnie się kołysząc wyśpiewują piosenkę, a z góry sceny spadają kolorowe kartki.

W spektaklu Pawła Szkotaka bardzo wyraźnie widzimy jego autorskie poczucie misji robienia teatru społecznego. Takiego, który przy pomocy satyrycznych środków wyrazu rozmawia z widzem na tematy bardzo aktualne i ważne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji