Artykuły

Oskarżycielski spektakl

Z jednej strony Poznań kojarzy się z siłą walki, sprzeciwu, udanych powstań, a z drugiej - z wyrzucaniem ludzi z mieszkań, straszeniem przez bandytów, brakiem reakcji na takie praktyki. Gdzie się podziała poznańska solidarność? - zapytali mnie autorzy nowej sztuki wystawianej w Teatrze Nowym. Nie wiedziałam, co im odpowiedzieć - pisze Ludmiła Anannikova w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Sztuka "Gorączka Czerwcowej Nocy" miała premierę przed tygodniem. Opowiada o przygotowaniach do wystawianego w 1981 r. spektaklu "Oskarżony: Czerwiec pięćdziesiąt sześć", który przerwał milczenie o tragicznych wydarzeniach 1956 r. Siedzący na scenie widzowie - tak, tak, role są tu odwrócone - przez ponad godzinę oglądają, jak Poznań się jednoczy: robotnicy, naukowcy, artyści i dziennikarze wspólnie dążą do obnażenia prawdy. I na tym spektakl mógłby się zakończyć. Pozostawiłby wówczas wzniosłe, przyjemne wrażenie. Ale w ostatniej scenie na widzów spadają gromy. Autorzy sztuki wypuszczają na scenę Korę Persefonę, boginię z greckiej mitologii, opiekunkę dusz zmarłych, która przedstawia się "wyrzutem sumienia".

Kora łączy "czerwcową" historię z "czyszczeniem" kamienic z lokatorów. Zarzuca poznańskim elitom milczenie, oskarża, że "w kreacjach od Zienia" i "perłach ze Starego Browaru" zapomnieli o ludziach potrzebujących pomocy, że nic nie zostało w nich z solidarności 1981 r. Bogini opowiada widzom o staruszce, która w 1956 r. szła z przestrzelonymi bochnami chleba, a teraz stanęła na sali sądowej jako ofiara "czyścicieli": "Coś o godności mamrotała, coś cytowała, jakieś zdania, że nie ma wolności bez ludzkiej solidarności, a że ma siedemdziesiąt lat i wieko się już nad nią zamyka, a Piotr Śruba odciął wodę, gaz i prąd, wpuścił szczury, w suficie zrobił dziury. Na Piaskowej to było, niedaleko stąd".

"Pod krzyżami łyse pały krzyczące z Wiary Lecha szalikami"

Zdaniem Kory, z Czerwca '56 poznaniakom nie zostało już nic oprócz mitów. Pod "krzyżami" nie stoją już ludzie pragnący prawdy, tylko "łyse pały krzyczące z Wiary Lecha szalikami".

Reżyser Remigiusz Brzyk i dramaturg Tomasz Śpiewak - autorzy "Gorączki" - nie są poznaniakami. Może właśnie dlatego mieli odwagę wystawić taką sztukę? Rzadko który poznaniak będzie publicznie kalał własne gniazdo i ze sceny gryzł rękę, która go karmi. Poznaniacy nie lubią wywlekać brudów. Raczej nie przyszłoby im też do głowy podnieść rękę na symbol Czerwca - Romka Strzałkowskiego, "najmłodszego bohatera Czerwca '56".

Brzyk i Śpiewak przekonują ze sceny, że Strzałkowski, choć zginął, nie był bohaterem. Że kula dopadła go przez przypadek, kiedy szedł do sklepu po szynkę. Jak bardzo obca wydaje się poznaniakom ta teza, można było zauważyć podczas konferencji prasowej przed spektaklem, kiedy jedna z dziennikarek starała się przekonać reżysera, że jest w błędzie.

Ale wróćmy do lokatorów. Pamiętam spotkanie poznańskich ludzi kultury w Zamku dotyczące "czyścicieli". Artyści zastanawiali się, jak pomóc lokatorom. Skończyło się na dyskusjach we własnym gronie i zbiórce pieniędzy na adwokatów dla poszkodowanych.

Tymczasem już nie pierwsi przyjezdni z lokatorów robią główny temat swojej sztuki. W ub. roku warszawiak i krakowiak wystawili w Poznaniu "Jeżyce story". Lokatorom poświęcili pierwszy odcinek. Przygotowując sztukę, autorzy odwiedzali mieszkańców dzielnicy, by lepiej poznać ich świat.

Podobną drogę obrali Brzyk i Śpiewak. W Poznaniu pojawili się na latem. Zainspirowani, jak mówią, tekstami "Gazety" o "czyścicielach" i NeoBanku, postanowili pożenić temat Czerwca '56 z lokatorami. - Jak to jest, że z jednej strony to miasto kojarzy się z siłą walki, zorganizowanego sprzeciwu, udanych powstań, a z drugiej - z wyrzucaniem ludzi na bruk, straszeniem przez bandytów i brakiem reakcji na takie praktyki? Gdzie się podziała ta poznańska solidarność? - pytali wówczas zdziwieni. Nie wiedziałam, co im odpowiedzieć.

Kolejne tygodnie Brzyk i Śpiewak spędzili na rozmowach z ofiarami Piotra Ś. By potem, ze sceny, opowiedzieć ich historię poznaniakom. Powiedzieć prosto w twarz elitom tego miasta, jak bardzo zawiodły lokatorów, kiedy zamiast im pomóc, oganiały się od nich niczym od natrętnej muchy, twierdząc, że nic nie da się zrobić.

Kto zrozumiał?

Czy poznaniacy zrozumieli spektakl? Wielu na premierze klaskało na stojąco. Tyle że nie wiem, ilu z nich wiedziało, o co chodzi w ostatnim fragmencie, a ilu skończyło oglądanie na wzruszającej premierze "Oskarżonego Czerwca".

Nie udało mi się ustalić, co myśli o sztuce prezydent Ryszard Grobelny, który, jak mówią autorzy, również został zaproszony na spektakl. A próbowałam... Za to na Facebooku znalazłam komentarz szefa Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych i członka Wiary Lecha - Jarosława Pucka: "(...) Tak ważny temat uwikłać w chwilowe, choć ważne tematy, to zwyczajne bałwochwalstwo. Głupota i spłycenie tematu (...). Ze spektaklu Oskarżony z 1981 r. niewiele zostało w naszych sumieniach. Po tym spektaklu u mnie też nie zostanie. A szkoda, bo szansa była. (...) Ze spokojem opuszczałem teatr, na pożegnanie mówiąc towarzystwu dzień dobry . Dobry, ale mógł być lepszy".

Wysłałam ten komentarz Tomaszowi Śpiewakowi. "Chwilowy temat? Nie chce mi się nawet komentować" - odpisał.

Ja też nie mam już sił.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji