Artykuły

Reportaż i piosenka

TRZEBA zacząć od piosenki, bo ona właśnie dominowała w telewizji w ub. tygodniu. Chodzi przede wszystkim o transmisje trzech koncertów VI Międzynarodowego festiwalu Piosenki w Sopocie. Rola TVP nie ogranicza się zresztą w tym wypadku jedynie do przekazu - obcej imprezy, telewizja jest bowiem - obok PAGART-u i Polskiego Radia - współorganizatorem sopockiego festiwalu. Jego omówienie znajdą czytelnicy na innym miejscu - tu ograniczyć się trzeba do kilku tylko uwag - raczej natury organizacyjno - technicznej.

A więc przekaz techniczny - na ogół sprawny, zarówno wizja jak i fonia. Nie zawsze natomiast szczęśliwie wybrane były przekazywane przez reżysera wizji ujęcia wykonawców. (np. niekorzystne dla nich zbliżenia). Nie wiadomo też, po co jedna kamera za kulisami pokazywała, juk po każdym występie (na koncercie sobotnim) jakiś "naganiacz" wypychał niemal na siłę oklaskiwanych po ich zejściu z estrady wykonawców.

Z polskich wykonawców - dzięki wspomnianym kamerzystom (a może kamerzyście) no i reżyserowi wizji - największą liczbę występów miała, p. Iga Cembrzyńska; co prawda tylko na wizji, jako atrakcyjna reprezentantka publiczności.

Równie atrakcyjny był konferansjer p. Lucjan Kydryński, który - z kurtuazją i rycerskością - pełnił przede wszystkim honory domu wobec swej włoskiej koleżanki p. Rena-ty Bauro, udzielając jej ponadto (bezinteresownie) lekcji francuskiego. Można było to co prawda ("to" to znaczy emablowanie uroczej Włoszki i te lekcje francuskiego) robić za kulisowi albo też urządzić sympatycznego konferansjera tańszym kosztem - znalazłoby się u nas sporo ładnych pań, które też nie najlepiej znają francuski, nie najpłynniej czytają i lubią być obcałowywane po rękach: warto jednak było wobec zagranicznych jurorów pokazać, że u nas rycerskie tradycje nie giną.

Nie wiadomo natomiast, czym kierowali się organizatorzy, angażując przedszkolaków do wręczania wykonawcom kwiatów. Chyba też dla zademonstrowania wobec tychże jurorów, że u nas od dziecka naród zżywa się z estradą i że już maluchy wdrażają się w nocne życie (całe szczęście, że wspomniani jurorzy oglądali, jak jednocześnie telewizja napędza nasze maleństwa spać już przed godziną dwudziestą programem "Dobranoc", bo bylibyśmy skompromitowani).

Poza tym - dla organizatorów (a więc i TVP) i wykonawców oraz publiczności festiwalowej - same pochwały.

W niedzielę nie było już wprawdzie transmisji z Sopotu, ale w programie nadał dominowała piosenka. Dobra piosenka. Było jej sporo w programie Agnieszki Osieckiej "Listy śpiewające" pt. "Miny do lustra". Przyjemny, kulturalnie zrobiony, z dobrą muzyką Adama Sławińskiego, aktualny (tematyka wczasowa) program rozrywkowy. Zresztą jedyny w ub. tygodniu (nie licząc "okolicznościowego" rumuńskiego).

Zabrakło natomiast miejsca na teatr. Jedynie w poniedziałek pokazano telewizyjną wersję teatralnej adaptacji A. Hanuszkiewicza "Kolumbów" wg powieści Bratnego. Dokrętki plenerowe oraz wstawki dokumentalne rozsadziły, niestety, dramaturgiczną zwartość bardzo dobrego przedstawienia teatralnego (warszawski Teatr Powszechny), osłabiło jego wewnętrzny dynamizm; to już nie był teatr (ani konwencjonalny ani telewizyjny) a jeszcze nie był film fabularny - coś z pogranicza filmu dokumentalnego ilustrowanego fikcyjnymi wstawkami. Program nadano w ramach III Telewizyjnego Festiwalu Teatrów Dramatycznych. Jeszcze raz okazało się, że (podobnie jak z występem teatru szczecińskiego) można w telewizji "położyć" bardzo dobry spektakl teatralny - nawet, jeśli przenosi go przed kamery taki wybitny reżyser telewizyjny jak A. Hanuszkiewicz.

Jeszcze krótko o reportażu, który jest w tytule felietonu. Dlatego, że rzadko się o nim pisze i dlatego, że był w ub. tygodniu jeden bardzo dobry i jeden bardzo zły. Bardzo dobry - to reportaż filmowy A. Małachowskiego pt. "Wisła" (przeszłość i teraźniejszość Polski w Wisłę wpleciona). Bardzo zły - to ostatni program z cyklu "Dobry wieczór - jak minął dzień?". Cykl ten zatracił już dawno swój charakter, pomysłów starczyło na kilka zaledwie programów. W ostatnim pokazano bardzo nieudolny reportaż z Nowego Targu z fatalnymi sprawozdawcami. Drugim dobrym, interesującym reportażem, zachowującym właściwe proporcje w krytyce i w perspektywach był reportaż z Katowic pt. "Bitwa o czyste niebo" (walka z zapylaniem).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji