Artykuły

Seks na ekranie

- Anna Dymna uświadomiła mi, że największym skarbem aktora są jego osobiste przeżycia i doświadczenie, bo stamtąd czerpie prawdziwe emocje, których używa w pracy - mówi JOANNA NIEMIRSKA, młoda warszawska aktorka.

W pewnym momencie podszedł do mnie Jan Peszek i zaczął mnie całować. Wszyscy, a ja najbardziej, byliśmy w szoku - opowiada Joanna Niemirska [na zdjęciu], warszawska aktorka pochodząca z Bydgoszczy.

Joanna Niemirska jest rodowitą bydgoszczanką, absolwentką klasy humanistycznej w VI LO. Rok temu skończyła Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Krakowie. Zagrała w kilkunastu przedstawieniach teatralnych i kilku rolach filmowych. W teatrze na Śląsku grała Ofelię w "Hamlecie". Teraz zaczyna próby w Teatrze Miejskim w Gdyni do "Kształtu rzeczy" LaBute'a, gdzie będzie grała główną rolę. Gra w sztuce "Tiramisu" w warszawskim teatrze Buffo, w "Koronacji" w Teatrze Narodowym. W tym roku można ją było zobaczyć w dwóch teatrach telewizji w "Scenach z Powstania Warszawskiego" w reżyserii Leszka Wosiewicza i w "Opowieściach o zwyczajnym szaleństwie" w reżyserii Łukasza Kosa. Wkrótce w krakowskim Teatrze Stu zacznie przygotowania do roli Racheli w "Weselu".

Maria Dulcet: O egzaminach do szkół teatralnych i filmowych krążą mity. Mówi się, że zdaje się nawet po kilka razy. Trudno było zdobyć indeks?

Joanna Niemirska: Kiedy zdawałam do szkoły teatralnej w Krakowie, było ponad 700 kandydatów. Indeks otrzymało 21 osób. Ja byłam wśród tych szczęściarzy. To był mój pierwszy egzamin w Krakowie, ale drugi do szkoły teatralnej. Pierwszy raz zdawałam od razu po maturze do Warszawy. Nie przeszłam wtedy ostatniego etapu. Byłam załamana.

Na czym poległaś?

Po maturze nie miałam dużo czasu na przygotowanie odpowiedniego repertuaru. Znałam na pamięć tylko kilka wierszy Herberta i Bursy, które przygotowywaliśmy w teatrze amatorskim w liceum. Reszty uczyłam się podczas egzaminów. Przeczuwałam, że z tym mało klasycznym repertuarem nie będę miała szans w Krakowie, na którym mi zawsze bardziej zależało. Próbowałam więc do Warszawy. Przeszłam pierwszy etap, który sprawdza ogólne i podstawowe warunki zawodowe, jak wymowa, głos, sprawność ruchowa, wyobraźnia, itd. Potem był etap drugi, na którym prezentuje się już więcej tekstów i improwizuje etiudy aktorskie. I tu już mi się nie udało.

Po tej klęsce przez rok studiowałam wiedzę o teatrze na Akademii Teatralnej w Warszawie, oglądałam spektakle w Warszawie i Krakowie, głównie Lupy, Jarzyny i Grzegorzewskiego, poznawałam historię teatru, uczyłam się tekstów na kolejny egzamin. Tym razem w Krakowie. Gdy przyszedł kolejny czerwiec, już triumfalnie wymachiwałam indeksem PWST im. Ludwika Solskiego w Krakowie.

Pamiętam, że w liceum grałaś na pianinie. Przydaje się taka umiejętność w aktorstwie?

Kiedyś w filmie musiałam grać na fortepianie. Dostałam nuty Nokturnu Chopina i ćwiczyłam go kilka tygodni. Nauczyłam się go na pamięć. Operator, kręcąc tę scenę, mógł wykonać długie ujęcie bez cięć, czyli tzw. master shota. Polega on na płynnym filmowaniu całej sceny w różnych ujęciach. Wtedy nie ma ściemy, bo widzisz, że aktor robi coś naprawdę, a nie udaje. Zwykle filmuje się ręce muzyka-dublera.

Zawsze się zastanawiam, co musi przeżywać aktor grający w scenach erotycznych.

One są chyba najtrudniejszymi do zrealizowania. Trzeba sobie jakoś wytłumaczyć, że nagość jest w tym wypadku kostiumem, a to nie jest łatwe.

Aktorzy wstydzą się, ten wstyd potem widać na scenie albo na ekranie. To jest fatalne. Grałam w filmie dwa razy takie sceny. Raz na drugim roku szkoły teatralnej. Wtedy dodatkowym utrudnieniem był fakt, że moim partnerem w tej scenie był aktor, który prywatnie był wtedy moim chłopakiem. To była scena, w której on najpierw kazał mi się rozbierać, a potem próbował mnie zgwałcić. W tym wypadku nie chodziło o zwykłe skrępowanie, ponieważ bardzo dobrze się znaliśmy, ale o to, żeby zapomnieć na czas ujęcia o tym, że jesteśmy razem, żeby oddzielić naszą prywatną relację z tą patologią, którą mieliśmy za chwilę przeżywać przed kamerą. Trzęsłam się i płakałam po tym ujęciu przez godzinę, a wszyscy mnie pocieszali, otulali kocem, i rzeczywiście było tak, jakbym padła przed chwilą ofiarą jakiegoś gwałciciela. Może to mija wraz z doświadczeniem, ale wydaje mi się, że w filmie lub teatrze wiele rzeczy przeżywa się naprawdę. Drugą taką scenę grałam w filmie robionym w Stanach.

Jak ci się udało dostać rolę w amerykańskim filmie?

Kiedy byłam na IV roku, do naszej uczelni przyjechał z USA reżyser. Szukał aktorki, która zagrałaby główną rolę w jego filmie. Robił wcześniej castingi w warszawskiej szkole, szukał wśród aktorek w różnych teatrach, aż w końcu przyjechał do Krakowa. Oglądał naszą próbę do dyplomu. Po tygodniu zadzwonił do mnie i zaproponował mi główną rolę w swoim filmie. Na miesiąc poleciałam do Denver. To nie była hollywoodzka produkcja. Ten film opowiada o Polce, która uciekła z Polski do Stanów przed swoim mężem. Ja właśnie gram tę kobietę. Montaż filmu dobiega końca i niebawem rozpocznie się jego promocja.

Jak wspominasz studia, oprócz ciężkiej pracy była też pewnie niezła zabawa?

Tym, co na pewno różni tę uczelnię od innych, jest fuksówka, czyli taki miesięczny chrzest, jaki przechodzą studenci pierwszego roku. Wszyscy się tego boją i rzeczywiście nie jest łatwo w niej wytrwać przez cały miesiąc, niektórzy nie wytrzymują i rezygnują. Zasady fuksówki są sztywno ustalone i znane od początku istnienia szkoły teatralnej. Studenci starszych lat zamieniają się na ten miesiąc w przewodników, dają fuksowi do zrozumienia, że dostał się do szkoły przez przypadek, a nie z powodu talentu. Wszystko po to, żeby nowym nie uderzyła do głowy woda sodowa.

Na czym polega fuksówka?

Starszy student może kazać ci zrobić wszystko i ty jako fuks musisz wykonywać jego polecenia. A więc etiudy na korytarzu, akcje na ulicy, itd. Starsi wymyślają też, w jakim stroju mają przez miesiąc chodzić fuksy.

My ubrani byliśmy mniej więcej tak: dziewczyny z kokardami we włosach, w bluzkach z kolorowymi nadrukami, chłopcy w siatkowych bluzkach, koniecznie z owłosionym torsem (owłosienie czasami trzeba było domalowywać flamastrem), bakami (tak samo) w spodniach dresowych z kreszu, białych skarpetkach i mokasynach oraz w moherowych swetrach z poduszkami. Tak musieliśmy być wystrojeni przez 30 dni - od rana do wieczora, nawet na ulicy, w razie spotkania z kolegami. I nie można było się golić i malować. Poza tym żadnych używek. Czystość i szacunek. Do naszych starszych kolegów mówiliśmy per szanowny studencie. Wyobraź sobie - zaczynasz szkołę, chcesz dobrze wyglądać, a tu nic z tego. Trzeba też było jakoś znosić spojrzenia ludzi na ulicach. Ale warto było przetrwać. Wiem, że teraz ta tradycja zanika i niedługo już nikt nie będzie pamiętał, po co coś takiego organizowano. Szkoda.

Potem pewnie była słodka zemsta. Jakie stroje wy zalecaliście młodszym kolegom?

Obowiązywał beret, legginsy i znowu moherowy sweterek. Bardzo często przekazywało się swoje ukochane elementy stroju fuksówkowego następnym pokoleniom fuksów. Oni musieli nosić je z dumą. Obciach to główny element całej zabawy. Ale fuksówka to nie tylko przebrania. To na przykład "nocne manewry" - zrywanie z łóżek i czyszczenie sygnalizatorów ulicznych, jakiś performance na ulicy oraz tak zwane kwarcówki.

Kwarcówki?

Studenci rzucają jakieś hasło, na przykład "Grzyb na pięcie rośnie" i popołudniami trzeba wymyślać do tego cały program kwarcówkowy, który ma rozbawić do łez starszych kolegów. Oni zazwyczaj oglądają te poczynania od czasu do czasu komentując: "Żenada!" albo "Nuda!".

Takie występy przed studentami były niezwykle stresujące.

Na naszym roku ulubionym bohaterem kwarcówek i w ogóle fuksówki był Maciek Stuhr. Miał mnóstwo pomysłów i potrafił w sekundę zaaranżować etiudę, która ratowała nam skórę.

Podczas fuksówki musieliśmy nosić na szyi identyfikatory - z imieniem i nazwiskiem, adresem, datą urodzenia, znakiem zodiaku, nawet mottem życiowym. Maciek miał specjalne zadanie - przez miesiąc musiał nosić na szyi na sznurku zerwany ze słupa plakat ze swojego filmu "Fuks", który akurat wtedy pojawił się na ekranach. Miał największy, najcięższy i najbardziej obciachowy identyfikator, ale nosił go dzielnie aż do końca.

Kto był twoim mistrzem na studiach?

Jan Peszek. Ale też Anna Polony, Krzysztof Globisz, Jan Frycz, Anna Dymna. Pamiętam, jak weszliśmy na pierwsze nasze zajęcia na studiach do Anny Dymnej, która uczy interpretacji prozy. To dziwne mieć zajęcia z ikoną polskiego kina. Byłam ciekawa, jak to będzie. Jak zachowuje się ikona? Okazało się, że ikona jest ciepłą, otwartą osobą, która przeklina, je bułkę z serem, boli ją gardło i jest czasami bardzo smutna.

Ona mi uświadomiła, że największym skarbem aktora są jego osobiste przeżycia i doświadczenie, bo stamtąd czerpie prawdziwe emocje, których używa w pracy.

Przez całą szkołę prowadził mnie Jan Peszek. On jest moim aktorskim mistrzem. Peszek ma swoją oryginalną, wytrenowaną przez lata metodę pracy. Uważał, że bardzo ważne jest połączenie fizyczności aktora z myślą. Byłam często jego "ciałem doświadczalnym" i na mnie pokazywał różne ćwiczenia albo fragmenty scen. Kiedyś próbowaliśmy coś z Czechowa. W pewnym momencie podszedł do mnie i nagle zaczął mnie całować. Trwało to dobre 20 sekund. Wszyscy, a ja najbardziej, byliśmy w szoku. To zapamiętam jako lekcję, że czas prób jest po to, żeby robić rzeczy nieprzewidywalne, a nie odtwarzać coś wcześniej ustalonego. Tego nas uczył - odwagi i ryzyka w graniu.

Teraz grasz przede wszystkim w teatrach, nie interesuje cię szybka kariera i popularność, którą można zdobyć dzięki serialom?

Zawsze teatr był i jest dla mnie najbardziej magicznym miejscem. Tylko w teatrze aktor i widz mają ze sobą prawdziwy, żywy kontakt. Widz bezpośrednio wpływa na przebieg spektaklu i grę aktora. Brawa są największą radością, tak jak nic nie daje więcej aktorowi, jak publiczność, która swoją energią, zaangażowaniem powoduje, że ten sam spektakl każdego wieczoru jest jedyny i wyjątkowy, i zawsze inny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji