Artykuły

Dialog. Dzień siódmy. Świat zdetronizowanego bohatera

Siódmy dzień "Dialogu" rozpoczął się pokazem... filmu "Romeo i Julia" w reż. Vierstursa Kairissa - pisze dla e-teatru Paweł Sztarbowski.

Ten młody łotewski reżyser początkowo nosił się z zamiarem zrealizowania spektaklu teatralnego. Uznał jednak, że w historii kochanków z Werony jest coś tak sztucznego, czego na scenie nie da się przezwyciężyć. Dlatego zrealizował film, który nie jest wiernym odtworzeniem romantycznej historii, ale pokazuje próbę tworzenia takiego filmu. W głównych rolach występuje dwoje głuchych nastolatków, używających języka migowego. Ich amatorskie granie osadzone zostaje w brudnej, nieatrakcyjnej rzeczywistości niszczejących murów. Dworzanami są robotnicy oraz miejscowe pijaczki.

Główna uwaga reżysera skupia się na pokazaniu, jak tych dwoje ludzi próbuje wejść w swoje role, a raczej, jak bronią się przed takim utożsamieniem z postacią. Na tym polega ich obrona przed sztucznością i nieautentycznością. Dlatego też do końca pozostają sobą, ironicznie traktując wszelkie wskazówki reżyserskie. Efekt wzmacnia jeszcze operowa muzyka Leonarda Bernsteina, którą słychać w tle. Zderzenie jej z językiem migowym jeszcze bardziej obnaża jej fałsz.

Poszukiwanie autentyzmu jest też jednym z głównych wątków świetnego "Wujaszka Wani" w reżyserii Luka Percevala z Het Toneelhuis w Antwerpii. Bohaterów Czechowa zastajemy już na scenie. Usadzeni na połatanych krzesełkach, siedzą nieruchomo bardzo długo. Od czasu do czasu zdradzają swoją obecność jakimś drobnym tikiem. Przypomina to sytuację ze szpitala psychiatrycznego czy domu starców, w którym wszystkich ogarnia marazm i nie chce im się nawet odzywać. Ten nastrój przerwie dopiero Astrow, mówiąc "Kurwa mać". Przekleństwa okażą się jego specjalnością. Jego początkowa opowieść wywoła także reakcje innych postaci. Ale co to właściwie za reakcje? Jakieś tańce w rytm muzyki operowej i do tego na pofałdowanym parkiecie (znakomity pomysł scenograficzny). Gdy już sytuacja zaczyna się rozwijać, na scenę spada rzęsisty deszcz. I znowu następuje marazm i senność.

Tekst Czechowa został niesamowicie pocięty i skrócony. Monologi zastąpiono obrazami, które ukazują stan emocjonalny danej postaci. W końcu "jeśli nie ma się życia, trzeba mieć iluzję". I bohaterowie uciekają w tę iluzję. Podsyca ją alkohol. Jednak tak jak picie Astrowa ma destrukcyjny charakter samobójczej ucieczki, co pokazuje bardzo długa scena zmuszania się do wymiotów, podczas gdy nie ma już nawet czym wymiotować, tak picie Soni i Heleny ma charakter budujący - obie zaczynają dostrzegać uroki świata. Helena w tym przedstawieniu prawdopodobnie pochodzi z Polski, gdyż mówi co prawda po angielsku, ale z polskim akcentem.

Perceval odchodzi od tradycji wystawiania Czechowa. Bohaterowie jego przedstawienia funkcjonują bowiem na zasadzie przerysowania. Nie poznajemy wszelkich psychologicznych zawiłości, jakie się w nich kryją. Ich emocje, które buzują pod schematyczną formą mówią nam jednak tak naprawdę więcej o nich samych niż realistyczny sposób grania. Wydobyty zostaje ich brak wiary w cokolwiek i honor, który sprawia, że wciąż jednak starają się nadać znaczenie życiu, które jest bez znaczenia. W ten sposób możemy oglądać świat brzydki i surowy, w którym jednaj nadal jest miejsce na współczucie.

Zarówno w "Wujaszku Wani" jak "Romeo i Julii" doszło do dewaluacji bohatera w rozumieniu go jako pewnego wzorca. Takie podejście sprawia jednak, że obrazowane postaci stają się bliższe dzisiejszemu spsiałemu światu. A więc zabieg degradujący bohatera tak naprawdę go uwspółcześnia. Bowiem bohater w tradycyjnym rozumieniu jest sztuczny i nieautentyczny. Dlatego właśnie trzeba go przezwyciężać.

Na zdjeciu" "Romeo i Julia" w reż. Vierstursa Kairisa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji