Tak jest, jak się państwu zdaje
Wbrew pozorom jest to bardzo trudna sztuka w realizacji scenicznej. Trzeba się bowiem strzec, by nie było ani tak jak się zdaje reżyserowi, ani tak jak się zdaje aktorce, ani tak jak się zdaje aktorowi. Tylko i jedynie tak, "jak się zdaje państwu".
Trzy nieznane osoby przyjeżdżają do pewnego miasteczka. Żądni sensacji sąsiedzi chcą dociec, jaka tajemnica kryje się w ich życiu.
Zięć przedstawia teściową jako obłąkaną. Teściowa w ten sam sposób rekomenduje zięcia. On twierdzi, że stracił pierwszą żonę - córkę teściowej - i ożenił się po raz drugi. Ona twierdzi, że tak mu się tylko wydaje i że nadal jest żonaty z jej córką. Kto mówi prawdę?
Na to pytanie nie znajdziemy w sztuce odpowiedzi. Wiemy natomiast na pewno, że przedstawienie w Teatrze TV było świetne i świetnie grane.
Pani Frola - teściowa w interpretacji Ryszardy Hanin i pan Ponza - zięć w interpretacji Zygmunta Hobota zręcznie lawirowali w nieokreśleniu ścisłym prezentowanych bohaterów. Ani o ułamek nie przeważyli prawdy na żadną stronę. Hanin budziła pełne zaufanie, by za chwilę je przekreślić. Podobnie Hobot - raz uważaliśmy go za obłąkanego, raz za najnormalniejszego z ludzi. Obie te role zagrane były popisowo.
Jako sceptyk wątpiący w istnienie jednej prawdy wystąpił Zbigniew Zapasiewicz. Dowcipnie i przekonywająco prowadził swoją grę.
Doskonałą galerię prowincjonalnych typów odtworzyli: Leszczyńska, Borowicz, Skowrońska, Szydłowska, Wołłejkówna, Bartosik i Wichniarz. Zagadkową panią Ponza była Stankówna.
Reżyserował Ireneusz Kanicki. Reżyseria TV Alicji Ślężańskiej.
Bawiliśmy się doskonale. Nie wiemy oczywiście jak jest naprawdę, ale nie dociekajmy, bo to nic nie pomoże. Zresztą pan Treugutt w rozmowie z Zapasiewiczem prezentującym racje Pirandella wszystko dokładnie nam wytłumaczył.