Przewrotna prawda Pirandella
Luigi Pirandello urodził się w roku 1867. Sztuka "Tak jest, jak się państwu zdaje" powstała w roku 1917. A więc mamy nie tylko stulecie urodzin pisarza, lecz także pięćdziesięciolecie pojawienia się ważkiej tendencji teatralnej nazwanej od jego nazwiska pirandellizmem, która zakłada niemożność jednoznacznego określania ludzi.
Jaka jest więc nasza wiedza o człowieku - pyta Pirandello. Zazwyczaj osądzamy ludzi na podstawie zewnętrznych atrybutów - masek, jakie nakładają na siebie. Maski te, a właściwie ukryte postawy, są na równi wytworem ich własnej wyobraźni, co konstrukcjami psychiki obserwatorów. Bohaterowie sztuk Pirandella sprawiają wrażenie postaci całkowicie ukształtowanych, potem dopiero autor odejmuje im kolejno wszystkie cechy, w które początkowo wyposażył.
W sztuce "Tak jest, jak się państwu zdaje" to samo zdarzenie w opowieści dwóch osób wygląda odmiennie. Więcej - jedna z relacji wyklucza drugą. Kto jest szalony, a kto normalny? Nie wiemy. Pani Frola uważa za szalonego swego zięcia, pana Ponzę, gdyż ten sądzi, że jej córka Lina umarła. Według niej zaś ona żyje i jest jego drugą żoną. Ponza znów twierdzi, że z litości dla obłąkanej teściowej jego druga żona udaje jej córkę. Nawet bezpośrednia konfrontacja nic nie wyjaśnia.
Reżyser widowiska telewizyjnego położył mniejszy nacisk na relatywizm prawdy, eksponując przede wszystkim agresję otoczenia wobec jednostki. Precyzyjnie wyłożył w przedstawieniu tezę autora, że atakowanie człowieka, nawet w imię poszukiwania prawdy jest okrutne i prowadzi nieuchronnie do zniszczenia świata stworzonego przez troje nieszczęśliwych ludzi.
I to jest chyba najważniejsze w dramacie Pirandella. Bowiem wymowa filozoficzna utworu, owa wywodząca się z Kanta względność prawdy, dziś już ma posmak nieco naiwny, podczas gdy sprawa tolerancji jest wciąż aktualna. Przesuwając akcenty sztuki - Kanicki uświadomił nam jak bliski autorowi dramatu "Tak jest, jak się państwu zdaje", jest choćby Bunuel, który swymi filmami n.p. "Viridianą" opowiada się właśnie za tolerancją.
Kanickiemu należy się uznanie za sposób prezentacji utworu. Przystosowując sztukę dla telewizji - starał się usunąć wszelką rodzajowość. Nie potraktował jej jako naturalistycznego dramatu mieszczańskiego, zrezygnował z realistycznej dekoracji, zastępując ją niemal poetycką impresją na temat mieszczańskiego salonu. Pod tym malowidłem ustawił rząd krzeseł, na których zasiadała rodzina Agazziego, prowadząca śledztwo w sprawie pani Ponzy. Już tylko ten zabieg scenograficzny niezwykle trafnie oddawał typową dla Pirandella mieszaninę abstrakcji z życiem codziennym. Realizm natomiast dominował w sposobie przekazywania tekstu. Kanicki potraktował dramat "Tak jest, jak się państwu zdaje" jako sumę wypowiedzi pani Frola i pana Ponzy. Wypowiedzi skierowanych wprost do widza.
Rewelacyjną kreację stworzyła Ryszarda Hanin jako pani Frola, Zygmunt Hobot zaś jako pan Ponza, znakomicie uprawdopodobnił racje swej postaci. Maestrii obojga wykonawców zawdzięcza sztuka swój sukces telewizyjny. Natomiast Zbigniew Zapasiewicz w roli rezonera Laudisiego zbyt często zapominał, że oprócz interesów autora, reprezentuje również opinię publiczną. I nie najlepiej wypadła grupa aktorów przeciwwstawiona głównym wykonawcom. Nie byli oni marionetkami bez indywidualności, pragnąc za wszelką cenę wydobyć ze swych postaci cechy charakterystyczne. Tymczasem właśnie w braku indywidualności widział reżyser podstawową ich funkcję.