Artykuły

Jerzy Pietraszkiewicz. Pożegnanie

Był jednym z najmilszych i najsympatyczniejszych kolegów, jakich spotkałem w teatrze. Prosty, szczery i bezpośredni. Bezkonfliktowy, wrażliwy i czuły. Zawsze gotowy nieść pomoc potrzebującym. I takim pozostał do końca.

Ostatnie lata postanowił spędzić w Skolimowie w Domu Aktora. I tak się stało. Kilkakrotnie tam Go odwiedzałem. Zawsze pogodny i uśmiechnięty cieszył się na każde spotkanie. Odnosiłem wrażenie, że nie żałował swojej decyzji, którą podjął kilka lat temu. Lubili Go tam wszyscy. W czerwcu widziałem się z nim po raz ostatni, kiedy żegnaliśmy naszą znakomitą koleżankę Halinę Drohocką. Wyglądał znakomicie. Świetnie ubrany i opalony sprawiał wrażenie człowieka zdrowego, w pełni sił. Zestarzał się bardzo pięknie. Te same szlachetne rysy i nieodparty urok osobisty. Zawiodło tylko serce. Nie ma już Jurka. Odszedł cicho i spokojnie, tak jak żył. Bez rozgłosu, mimo że zapisał piękną kartę w historii polskiego teatru, że był pionierem tworzącej się TV w latach 50. jeszcze na Ratuszowej.

Jurek Pietraszkiewicz należał do aktorów cenionych i lubianych, o których zabiegali ówcześni dyrektorzy. Natura obdarzyła go nie tylko pięknymi warunkami zewnętrznymi. Był wszechstronnie utalentowanym aktorem. Sprawdzał się znakomicie zarówno w dramacie, jak i komedii, a także na estradzie i w rewii. Przez wiele lat związany był z Teatrem Syrena, gdzie grał i prowadził konferansjerkę razem ze Stefanią Grodzieńską.

Z Jurkiem łączyła mnie wieloletnia przyjaźń, choć nigdy nie byliśmy w jednym teatrze. W pierwszych powojennych latach, kiedy telefony włączano po godz. 16, pierwszy telefon był do Jurka lub Jurka do mnie. Każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem w gronie sympatycznych ludzi, niekoniecznie związanych z teatrem, choć teatr interesował wszystkich.

Urodził się w Jałcie na Krymie. W roku 1921 powrócił wraz z rodzicami do Polski. Lata młodzieńcze spędził na kresach. Po maturze rozpoczął studia na Wydziale Aktorskim w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej w Warszawie, który ukończył w roku 1939. Jego koleżankami z roku były między innymi Lidia Próchnicka zaczynająca karierę w Krakowie, a później odnosząca sukcesy w Ameryce, oraz Lidia Zamków, a także Marysia Koranówna-Cyglerowa, kolegą - Przemysław Zieliński, późniejszy jego dyrektor w Teatrze Komedia na Żoliborzu. Karierę aktorską rozpoczynał w Białymstoku u wielkiego aktora Aleksandra Węgierki, który w latach 1939-41 prowadził Studio Aktorskie i Polski Teatr pod okupacją sowiecką. Grał tam Ferdynanda w "Intrydze i miłości" F. Schillera, Freda w "Pigmalionie", Wacława w "Zemście" i w "Optymistycznej tragedii". Kiedy wojska sowieckie zajęły całą Polskę, Jurek przeniósł się do Jeleniej Góry, do dyr. J. Waldena.

Z natury spokojny nie mógł długo usiedzieć w jednym teatrze. Chciał pracować z różnymi reżyserami. Stąd ciągłe zmiany i mnóstwo propozycji od kolejnych dyrektorów. Lata 1946-47 spędził w Gdyni u dyr. Jerzego Merunowicza, gdzie znowu grał wielkie role w różnorodnym repertuarze, a więc w "Wyroku" Pepłowskiego, w "Szczeniakach" i w komedii muzycznej "Rozkoszna dziewczyna". Z Gdyni porwał go znowu Jerzy Walden, który objął dyrekcję teatrów we Wrocławiu. Zagrał tam Fircyka w"Fircyku w zalotach", Almavivę w "Cyruliku", Eryka w "Pan inspektor przyszedł", Andrzeja w "Ładnej historii" i Juliana w "Żabusi". W roku 1948 otrzymuje propozycję od dyr. Dobiesława Damięckiego i angażuje się do Teatru Rozmaitości w Warszawie. Gra Leandra w "Szelmostwach Scapina", Janka u boku wielkiej Ireny Eichlerówny w "Lekkomyślnej siostrze", staje się z miejsca jej ulubieńcem, a także w "Zemście" u wielkiego Jerzego Leszczyńskiego. W Poznaniu u Wilama Horzycy gra Hipolita w "Fedrze" Racine'a z Ireną Eichlerówną, Petersa w "Niemcach". W roku 1951 wraca do Warszawy do Teatru Współczesnego do Erwina Axera, gdzie znowu gra z Ireną Eichlerówną w "Profesji pani Warren". Potem jeszcze w "Domku z kart" i w "Pensji pani Latter". W roku 1954 zaangażował się do Syreny, w której spędził kilka lat, sprawdzając się w innym repertuarze. Od 1962 roku pracował w Teatrze Komedia. Grał tam mnóstwo ról.

Grał także w filmie. Swoją pierwszą rolę otrzymał w "Pierwszym starcie". Po udanym debiucie otrzymał główną rolę w "Uczcie Baltazara" u Jerzego Zarzyckiego, mając za partnerkę Ninę Andrycz i młodziutką śliczną Olgę Sawicką, znakomitą tancerkę, primabalerinę Opery Poznańskiej. Kolejne filmy to "Żołnierz zwycięzca" u Wandy Jakubowskiej, .Miasto nieujarzmione", "Sprawa do załatwienia" i "Domek z kart". Był skromnym człowiekiem. Kiedy kilka lat temu zaproponowałem mu, że napiszę o nim w "Życiu na Gorąco" w rubryce "Ludzie, których nie można zapomnieć" - wyśmiał mnie i powiedział: "Daj spokój, to już było i przeszło. Po co do tego wracać?!" Żegnaj, Jurku. Do zobaczenia wkrótce.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji