Artykuły

Źle się dzieje

Geniusz Szekspira od dawna inspiruje innych autorów do dramaturgicznych polemik. Jedną z najsłynniejszych wariacji scenicznych na motywach "Hamleta" jest powstała w połowie lat 60. sztuka Toma Stopparda "Rosencrantz i Guildenstern nie żyją". Od premiery dramatu na festiwalu w Edynburgu (1966) jego autor cieszy się uznaniem publiczności, poważaniem europejskiej i amerykańskiej krytyki, a także jurorów, którzy nie szczędzili mu znaczących nagród. W 1990 r. Stoppard debiutował jako reżyser filmowy - jego "Rosencrantz i Guildenstern nie żyją" wchodzi właśnie na polskie ekrany.

Zdaniem Stopparda dwie poboczne postacie z "Hamleta" Szekspira: Rosencrantz i Guildenstern dostały się "pomiędzy ostrza potężnych szermierzy" wcale nie z własnej woli. Nie zasłużyli więc na los, który im zgotowano. Zostali wezwani na zamek w Elsinore przez króla, który posłużył się nimi w swojej rozgrywce z Hamletem. Młody książę także obszedł się z nimi bezlitośnie. Sztuka Toma Stopparda jest głosem protestu przeciw brutalnym postępkom możnych tego świata. Dwóm posłańcom - prawda, że złej sprawy - autor starał się nadać wymiar jeśli nie tragiczny, to w każdym razie ludzki.

Po raz pierwszy w Warszawie publiczność ma możliwość skonfrontowania własnych przemyśleń na temat słynnych wydarzeń z "Hamleta" z tymi, które sugeruje Stoppard. Jego dramat wystawił reżyser Jacek Pazdro w Teatrze Szwedzka 2/4. Scena ta dopracowała się własnej, wyraźnej stylistyki. Jest enklawą niebanalnych wrażeń artystycznych, przez co korzystnie wyróżnia się na tle innych teatrów warszawskich, kształtujących swój repertuar głównie podług gustów tzw. szerokiej publiczności. Dążenie teatru przy Szwedzkiej do zachowania artystycznej jakości należy uszanować, tym bardziej więc nie wolno przemilczać pomyłek. A za taką muszę uznać ostatnią premierę tej sceny.

Spektakl Jacka Pazdro toczy się tyleż majestatycznie, co niemrawo. Drapieżną polemikę z Szekspirem skutecznie wytłumia ciąg scen, jak zwykle w tym teatrze wysmakowanych plastycznie, ale dziwnie wystudzonych i pozbawionych pasji. Aktorom trudno zresztą zarzucić braki w grze. Jerzy Pożarowski (Rosencrantz) i Dariusz Sikorski (Guildenstern) sprostali wyzwaniom, które niosą ich role. Interesujące postacie stworzyli: Zdzisław Wardejn (Pierwszy Aktor), Paweł Nowisz (Poloniusz) i Marek Żerański (Alfred) - w mało wdzięcznej roli chłopca grającego postaci kobiece. Czternastu aktorów - w tym dziewięciu gościnnie i jeden student PWST - swoje epizody odegrali rzetelnie, ale sobie a muzom, zupełnie, zda się, nie dyscyplinowani przez reżysera. A w związku z tym koncepcja spektaklu - podobnie jak Rosecrantz i Guildenstern w finale sztuki Stopparda - ginie w mroku. Źle się dzieje..

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji