Artykuły

Roma i Julian, czyli tożsamość płciowa kontra stereotyp

"Roma i Julian" reż. Krzysztofa Jaroszyńskiego w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Izabella Adamczewska w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Marta Konarzewska pisze z Piotrem Pacewiczem libretto do opery o Annie Grodzkiej, Kamil Maćkowiak wciela się w Tinę Turner, a Teatr Nowy wystawia "Romę i Juliana". Płeć jako konstrukcja w procesie to atrakcyjny temat do podglądania

Czterech bohaterów, trzy pary, dwie płcie. Krzysztof Jaroszyński, autor tekstów kabaretowych i scenariuszy telewizyjnych komedii (m.in. "Daleko od noszy"), zadebiutował jako dramaturg. "Romę i Juliana" wystawiał m.in. warszawski teatr Kamienica i praski teatr Metro. W sobotę premierowy spektakl odegrano w Teatrze Nowym.

Szpitalna zieleń, dwa metalowe łóżka. Jedno - chłopięco niebieskie, drugie - dziewczęco różowe. Na pierwszym wyleguje się Roma, która w klinice seksuologicznej ma przedzierzgnąć się w Romea, na drugim Julian, który niebawem zostanie Julią. Czytelna aluzja do Szekspira sugeruje, co będzie dalej. Julian zakocha się w Romie, Roma w Julianie. Pozostają jeszcze bohaterowie drugiego (?) planu: podstarzały Mąż (który, by zacytować klasyka, "utył, spuchł i posiwiał") i "rycząca" Matka (emfatyczny typ ciechocinkowy).

Galopada absurdów wpisana jest w kontekst genologiczny "Romy i Juliana". Farsa to gatunek ludyczny, nafaszerowany rubasznymi żartami, tematycznie sprowadzany na ogół do intryg miłosnych i małżeńskich qui pro quo. "Roma i Julian" nie wychodzi poza wzorzec. Problem w tym, że farsa z definicji błahe problemy spiętrza, aż staną się poważne. Tu - na odwrót. Temat tożsamości płciowej został spłycony i wykorzystany jako pretekst do szarżowania stereotypem jak w dowcipach o blondynkach. Roma siedzi w szerokim rozkroku, Julian ściska kolanka i trzyma dłonie na podołku. Zmianę płci sygnalizuje ubiór - bluza z kapturem (kostium męski), opaska małej księżniczki i koronkowa koszula w kolorze lila (kostium damski). Co ciekawe, tytułowi bohaterowie (w tych rolach Delfina Wilkońska i Konrad Michalak) przy Grzegorzu i Halinie (gościnnie Olaf Lubaszenko i Elżbieta Zającówna) wypadają blado. Decydują o tym nie tylko umiejętności aktorskie, to również kwestia scenariusza.

Wbrew chwytliwemu tytułowi, "Roma i Julian" nie jest farsą o transseksualistach. A szkoda. Łatwiej było "ograć" temat kryzysu wieku średniego i skomplikowanych relacji rodzinnych, niż płynnej tożsamości - również seksualnej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji