Artykuły

Dobra zawartość przesyłki ze Stolicy

"Trzej muszkieterowie" w reż. Giovanny Castelanosa w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie. Pisze Aleksandra Sowa w serwisie Teatr dla Was.

Z rozkładanej szafy wychodzą kolejno aktorzy. Ustawiają się w rzędzie na scenie i informują, że oto przyjechali z nielubianej ponoć w Krakowie Warszawy, aby przedstawić swój spektakl. Niestety, tylko jedna osoba może mieć pełny kostium, bo pozostali grają po kilka ról, a poza tym kondycja finansowa Łaźni Nowej pozostawia wiele do życzenia... I pozwala tylko na czarny, prosty i uniwersalny ubiór. Warszawscy aktorzy po krótkim wprowadzeniu przygotują sobie szybko scenę (czyli obkleją jej kawałek taśmą, aby zaznaczyć przestrzeń gry) i mogą zaczynać.

Historia, którą znamy z powieści Dumasa, w przyspieszonym tempie rozgrywa się na małym kawałku sceny. Samotna szafa jest ogrywana na dziesiątki sposobów i okazuje się zupełnie wystarczającym elementem scenografii. Aktorzy bardzo sprawnie przechodzą między granymi przez siebie postaciami, z naturalnością i lekkością podkreślają przejście między jedną a drugą rolą, sygnalizując zmianę subtelnym rekwizytem - czapką, koroną czy peleryną. Każda z postaci ma bardzo wyraźne rysy, swój sposób mówienia, oryginalne ruchy i odrębne motywacje. Tym bardziej więc praca, właściwie nad kilkoma rolami w ramach jednego spektaklu, wydaje mi się godna podziwu. Szczególnie w tak porządnym wydaniu.

Daleko idąca umowność jest w przedstawieniu świetnym rozwiązaniem, dodatkowo prowokującym komizm, który wydaje się tu zresztą naturalną, niewymuszoną konsekwencją schematyczności inscenizacji. Atrybuty poszczególnych postaci wprowadzają wręcz antyrealizm, przerysowaną fikcję, która śmieszy przypominając dziecięcą zabawę... tyle, że odgrywaną przez dorosłych. Na przykład pies de Gaulle popychany na kiju przez neurotycznego króla albo pluszowy kot zagłaskiwany na śmierć przez przebiegłego kardynała Richelieu - czy nadawanie życia martwym przedmiotom i wydawanie za nich ukradkiem zwierzęcych odgłosów nie przypomina tego, co robiło każde z nas na etapie przedszkolnym? To zdziecinnienie najważniejszych i największych postaci państwa jest swoistą grą z autorytetem władzy, w której śmiech publiczności nabiera szyderczego wydźwięku.

Cały zespół gra tu na sto procent, dając z siebie wszystko. Każda z postaci jest interesująca, charakterystyczna, wyraźna i przyciąga uwagę. "Trzej muszkieterowie" Teatru Montownia to jednak przede wszystkim bardzo inteligentna realizacja. Po pierwsze z uwagi na sprawną i spójną adaptację. Po drugie przez minimalistyczne podejście do scenografii i rekwizytów, które sprawiło, że to świetni aktorzy są najważniejsi w tym spektaklu, a po scenie nie wala się mnóstwo niepotrzebnych rzeczy odciągających uwagę. Po trzecie, dzięki muzyce przywodzącej na myśl komedie historyczne, nadającej niepowtarzalnego klimatu temu, co oglądamy na scenie; a to pobudza i kształtuje wyobraźnię. Po czwarte, przez umiejętne zastosowanie chwytu teatru w teatrze i niepretensjonalne zwroty aktorów do publiczności na początku i na końcu spektaklu.

Łaźnia zaprosiła w swoje progi świetny, zabawny i bardzo porządnie zrobiony spektakl. Kiedy pod koniec wszyscy aktorzy chowają się z powrotem w szafie, zza kulis wychodzi dziewczyna, która nakleja na nią kartkę odsyłającą aktorów priorytetem do Warszawy. Ja jednak życzyłabym sobie więcej takich importowanych towarów. Mogą nawet zostać na dłużej, jeśli to miałoby podreperować kondycję krakowskiego życia teatralnego, w którym coraz częściej zapomina się, że to prostota w sztuce jest najbardziej wymowna. Niestety, jest też najtrudniejsza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji