Artykuły

Jestem zapalonym grzybiarzem

- Moją największą pasją jest teatr! A pasje pozateatralne? Kocham sport! W tej chwili już go czynnie nie uprawiam, ale przez kilka lat grałem w piłkę - mówi MAREK MILCZARCZYK, aktor Teatru im. Wilama Horzycy w Toruniu.

Aktorzy mówią często, że ich największą pasję jest praca. Jak to wygląda u Pana - czy ma Pan pasje pozazawodowe?

- Moją największą pasją jest teatr! A pasje pozateatralne? Kocham sport! W tej chwili już go czynnie nie uprawiam, ale przez kilka lat grałem w piłkę. Na zdrowie mi on specjalnie nie wyszedł - pozostały problemy z kolanami. Kiedyś nie było odnowy biologicznej tak jak obecnie...

Grał Pan w klubie piłkarskim?

- W latach szkoły podstawowej i średniej grałem w LKS Ruda. Mieliśmy trampkokorki, koszulki - kiedy dostałem taką z numerem 11, to byłem cały happy! Później grałem w piłkę podczas mojej pracy w teatrze w Elblągu, gdzie była tradycja rozgrywania meczów artystów z dziennikarzami. Byłem kapitanem aktorskiej ekipy, nasze mecze odbywały się przed spotkaniami Olimpii Elbląg, więc mieliśmy wielu kibiców na trybunach. Było bardzo sympatycznie. Miałem jeszcze przygodę z piłką halową w Lublinie, gdzie także występowałem w teatrze. Tam się nabawiłem dość nieprzyjemnej kontuzji, która później odnowiła mi się na scenie w Toruniu - naderwałem mięsień przewodziciela. Od tamtego czasu moje kopanie jest sporadyczne i raczej nie są to mecze. W czasie urlopu na ukochanych Mazurach, skąd pochodzę, gram w siatkówkę plażową, trochę pływam - jako chłop z Mazur nie tylko łódką, ale też wpław...

A poza wakacjami?

- Znam wyniki lig europejskich i ligi polskiej. Kibicuję Legii Warszawa i Jagiellonii Białystok - bo to miasto położone najbliżej miejscowości, z której pochodzę. Jestem telewizyjnym kibicem - ewentualnie wybiorę się czasami na żużel na Motoarenę, wcześniej chodziłem na stadion przy ulicy Broniewskiego, Kiedyś byłem wyłącznie kibicem piłki nożnej, a obecnie stałem się też fanem żużla.

Jak zainteresował się Pan żużlem?

- Moja była żona, która pochodzi z Grudziądza, gdzie żużel, podobnie jak w Toruniu, jest hołubiony, zabrała mnie kiedyś na mecz w Lublinie. Motor Lublin wchodził wtedy do I ligi - jeździł w nim Hans Nielsen, mistrz świata, pierwszy obcokrajowiec w polskiej lidze. Grudziądz wtedy dostał straszny łomot, a ja się zaszczepiłem żużlem. Potem, już w Toruniu, mieszkaliśmy przy ulicy Fałata, bardzo blisko stadionu Apatora. Chodziłem z córką na treningi i mecze, a jak trzeba było zostać w domu, to wychodziłem na balkon i słyszałem "na pierwszym torze Jaguś w białym kasku... Kościecha, Kowalik" - i tak stałem się fanem tej dyscypliny sportu.

Oglądał Pan Grand Prix?

- Zawsze, kiedy odbywają się zawody Grand Prix, to ja gram w teatrze. Zaraz po przedstawieniu wpadam do pubu na półfinały i finał. Tak było i tym razem. Znakomite widowisko!

Wróćmy do wakacji na Mazurach. Często Pan tam bywa?

- Od lat spędzam urlopy we wsi Kleszczewo, 10 kilometrów od Giżycka, nad jeziorem Wojnowo, które widzę ze swojego okna. To moje ukochane miejsce. Stamtąd pochodzę, tam do dziś mieszka moja mama. Nie posiadam jachtu ani patentów żeglarskich, ale mam

znajomych, z którymi wypływam na rejsy pod żaglem. Sam pływam łódką, z której wędkuję. Uprawiam też ogród, koszę trawę i wykonuję przeróżne prace gospodarskie. Jeżdżę tam również poza wakacjami, między innymi co roku umawiam się z siostrą i szwagrem w weekend majowy - obsiewamy wówczas cały ogród.

W Toruniu też znajduje Pan czas na kontakt z przyrodą?

- W porze roku, jaką mamy teraz, uwielbiam zbierać grzyby w lasach pod Toruniem. Są one bardzo czyste w porównaniu z lasami mazurskimi - nie pod względem kryteriów ekologicznych, lecz jeśli chodzi o występowanie traw, zarośli, krzaków, itd. Pod tym względem tutejsze lasy są fantastyczne i bardzo grzybne! Jestem zapalonym grzybiarzem i tak jak dla większości aktorów godzina piąta rano jest środkiem nocy, tak ja potrafię wstać nawet o piątej rano i jechać do lasu - zwłaszcza kiedy umówię się z kimś na grzybobranie.

Jak często chodzi Pan na grzyby?

- Kiedy tylko mogę - gdy mam dzień wolny od pracy. Zaraz po naszej rozmowie wracam do domu, przebieram się, wsiadam do autobusu i jadę do lasu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji