Fredro jakiego nie znamy
MAŁO jest chyba w Polsce ludzi, którzy w młodości nie poddawali się urokowi bajek Aleksandra Fredry, nie obejrzeli na scenie jednego bodaj z arcydzieł jego twórczości komediowej - "Zemsty", "Ślubów panieńskich" czy "Dam i huzarów" - nie posłużyli się, nawet o tym nie wiedząc, którymś, z przysłów i sentencji, wprowadzonych do mowy potocznej przez tego znawcę ludzkich postaw i charakterów, na wskroś polskiego twórcę.
15 lipca mija 110 lat od śmierci urodzonego w czerwcu 1793 roku w Surochowie koło Jarosławia komediopisarza i poety, a sztuka jego ciągle jest żywa, teatry wznawiające jego utwory wciąż pełne, ojcowska krytyka naszych wad i przywar na równi ze słonecznym humorem - nie zwietrzałe. Bo też nikt nie ukazał tak bogatej galerii typów, zwłaszcza sarmackich, nie wyraził afektów i rozterek swych bohaterów wierszem tak prostym, potoczystym, a przecież podniesionym na wyżyny artyzmu.
Aby uczcić to urocze a szacowne 160-lecie obcowania z fredrowskim słowem (debiutował w 1818 roku) wystarczy dziś wybrać się do teatru, sięgnąć w bibliotece po któryś tom jego "Dzieł".
Jest jednak drugie oblicze znawcy staropolskiego obyczaju i wymagań jakie scena przed pisarzem stawia. Oblicze to ukazują wysyłane przezeń na przestrzeni 70-lecia listy "Pisma polityczno-społeczne" jego pióra wydane przez PIW przed 6 zaledwie laty.
"Jakże mało wiemy - pisał St. Pigoń, który udostępnianiu wiedzy o świetnym komediopisarzu do końca patronował - że poza władcą sceny, poza facecjonistą i kpiarzem, krył się rozważny i mądry statysta i polityk, ekonomista... współinicjator dalekosiężnych zamysłów handlowych i przemysłowych".
Oblicza Aleksandra Fredry społecznika i publicysty doszukać się można w zbiorach rodzinnych z Siemianic i Przyłbic, w archiwaliach Sejmu Stanowego oraz w archiwum Sapiehów, wzbogacających zasoby Biblioteki Akademii Nauk USRR we Lwowie. Pisząc nie wystawioną zresztą, nigdzie farsę "Intryga na prędce" (za właściwy debiut uznano "Pana Geldhaba" napisanego w 1818 r.) był on już autorem rozprawy poświęconej szkolnictwu pt. "Rzut oka na teraźniejsze wychowanie". Pisał:
"Rodzice! którym los powierzył wychowanie dzieci, litujcie, litujcie się nad nimi, nie odkładajcie z dnia na dzień, porzućcie zatrudnienie, jeśli tego trzeba, nad pomnożeniem majątku a zatrudniajcie się ukształceniem duszy i rozumu waszych dzieci. Powinność rodzicielska, powinność którą Ojczyzna na każdego wkłada Obywatela, woła na was i wymaga dopełnienia"...
Dodać należy, że ten 25-letni wówczas Polak, prawnuk poetki, E. Drużbackiej miał już za sobą służbę w armii Ks. Warszawskiego, brał udział w kampanii napoleońskiej; miarą jego żołnierskiej i obywatelskiej postawy był złoty krzyż Virtuti Militari oraz Legia Honorowa.
W dniach listopadowego powstania Fredro współpracował z tajnym obywatelskimi komitetem pomocy, przechowywał ukrywających się powstańców. Uczestniczył w wielu przedsięwzięciach społecznych i gospodarczych we wschodniej Galicji, posłował do Sejmu Stanowego, później Krajowego; uczestniczył w pracach lwowskiej Rady Narodowej, powołano go na członka warszawskiego Tow. Przyjaciół Nauk (po latach również Akademii Umiejętności w Krakowie).
PUBLICYSTYCZNĄ szerszą działalność pisarza zapoczątkowały lata 1844-1848; jego memoriał w sprawie stosunków włościańskich poprzedził o 2 lata krwawe wydarzenia roku 1846. Kolejny memoriał był ostrą krytyką biurokratycznych metod władz zaborczych, bowiem również... "na własnej skórze odczuł i z bliska zobaczył, jak najlepsze, najszlachetniejsze nieraz inicjatywy rozbijały się o bezmyślną a częściej o złośliwą i wrogą Polakom biurokrację austriacką".
W okresie Wiosny Ludów dowodził Fredro jedną z kompanii Gwardii Narodowej, co w konsekwencji naraziło go na groźny proces o zdradę stanu. Będąc już od lat cenionym pisarzem teatru ("który prawie tylko nim żył"), jako działacz zaangażowany w sprawy publiczne był doradcą i autorytetem dla grup społecznych poczuwających się do odpowiedzialności za losy kraju. Jako deputat opiekował się Zakładem Narodowym im. Ossolińskich, przyjął pewnego rodzaju protektorat nad teatrem polskim; był inicjatorem wielu pożytecznych akcji mających na celu dobro gospodarki w tym zaborze (m in. rozwój Tow. Kredytowego czy realizacja kolei galicyjskiej).
Jak silnie był Fredro związany zarówno z żywotnymi sprawami kraju jak z narodową sceną, oraz jak powszechnym cieszył się autorytetem, świadczą listy, otrzymywane i wysyłane w ciągu bez mała 70 lat. W liście z Paryża, datowanym 3 lipca 1842 r. pisał doń A. Czartoryski:
"Kiedy literatura polska we wszystkich częściach kraju, mimo przeszkód, pokazuje się żywą i płodną jak nigdy, miałażby być, Panie, przez Ciebie opuszczoną? Nie wolno Ci być opieszałym i bezczynnym. Nie tylko na scenie narodowej, ale i w dziennikach należy i warto karcić straszne teraźniejsze wady: lenistwo, zbytek, grę, brak wszelkiego szlachetniejszego celu, skażone obyczaje etc. etc. wszelkie zepsucia niszczące istność narodów, albo nie pozwalające im odżyć, gdy upadną. I nikt zapewne nie potrafiłby takiemu przedsięwzięciu nadać płomień życia, jak autor ulubionych dramatów, umiejący poprawiać ludzi, bawiąc ich, śmiesząc i rozczulając"...
CZEMU te wyrzuty w liście arystokraty-przyjaciela ? Bo po serii sławnych komedii (wśród których, na przykład "Damy i huzary" czy "Nocleg w Apeninach" przekształciły się w libretta operowe), urażony krytyką S. Goszczyńskiego zarzucającego mu zachowawczość Fredro zamknął się w zaciszu domowym. Że ostrze krytyki mocno pisarza ugodziło, świadczy wiersz wysłany w kilkanaście lat później do prezesa Tow. Naukowego krakowskiego. F. Wężyka, który również domagał się nowych utworów:
"Nie drwijcie sobie z mej starej
bandury
Że posklejana od dołu do góry
Jaki pan, taki kram.
Nie drwijcie sobie, że mój głos
już stary
Mało w nim sztuki, ale dużo
wiary
Śpiewam, co w duszy mam".
Utwory poetyckie Aleksandra Fredry, poza bajkami, mało są ogółowi znane. A można wśród nich znaleźć zarówno lekkie i wdzięczne, jak i inne, mówiące o gorzkich doświadczeniach, godnych politowania postawach ludzkich.
Pisarz, który tylekroć podbijał nasze serca iskrzącymi się humorem tyradami, wlewał w postacie sceniczne tyle inwencji i staropolskiego animuszu, miewał w ciągu pracowitego życia niemało chwil filozoficznej zadumy, refleksji. Taki po fredrowsku obrazowy i potoczysty a równocześnie pełen chrześcijańskiego poddania się odwiecznym prawom jest utwór Fredry "Śmierć" , zawarty w "Nieznanym zbiorze poezji".
"Śmierć cierpień kres ostatni!
Czemu się iey lękasz?
Włos powstał, usta śniade,
Zimna twarz blednieje
Wzrok błądzi, drętwieje...
Drżysz, słabniesz, uklękasz! (...)
Wszechmocny, sprawiedliwy
Bóg ciebie osądzi
W miarę prawey wartości,
Gdy pozór nie zwodzi,
Skarze lub nagrodzi -
Bóg jeden nie błądzi!"
W wydanych we Lwowie z okazji setnej rocznicy śmierci "Pismach patriotycznych" znajduje się utwór "Mój pacierz". Z tego poetyckiego aktu wiary i patronującej zawsze pisarzowi miłości ojczyzny, przytoczmy ostatnie utwory:
"Ojcze nasz, pełen litości!
Nie odsuwaj Twojej ręki
Od biednej naszej Ojczyzny!
Odpuść winy, zakończ męki,
(...)
Ale w doli czy niedoli,
Póki życia, zawsze, wszędy,
Serce moje wołać będzie:
O mój Boże! Ojcze! Panie!
Niech się Twoja wola stanie".