Artykuły

Obsesja kamery

"Blackland" w reż. Árpáda Schillinga z Krétakör Szinház (Węgry), "Długie życie" w reż. Alvisa Hermanisa z Teatru Jaunais (Łotwa), "Wielkia wojna" w reż. Pauliny Kalker teatru Hotel Modern z Rotterdamu oraz "Made in Poland" w reż. Przemysława Wojcieszka z Teatru im. Modrzjewskiej w Legnicy na III Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Dialog-Wrocław. Ocenia Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej.

Pierwsze przedstawienia Dialogu-Wrocław niosą refleksje nad zmianami po rozszerzeniu Unii Europejskiej o kolejnych dziesięć państw.

Twórcy pokazują to ironicznie, groteskowo, co zdaje się być wyrazem ich obaw i lęków niż "Odą do radości".

Piękna klarnecistka niedwuznacznie erotycznie pieściła wargami ustnik instrumentu, zanim nie do końca czysto odegrała hymn zjednoczonej Europy - tak rozpoczyna się węgierski "Blackland" z Teatru Krétakör z Budapesztu. Widowisko w reżyserii Árpáda Schillinga opowiada o kondycji 10-milionowego państwa - z najwyższym szczytem liczącym 1014 m i najwyższym wskaźnikiem samobójstw w Europie - które znalazło się w szeregach UE.

Scenka satyrycznie ukazująca wadliwy sposób zamontowania instalacji elektrycznej, jak na ironię zyskała polski akcent, gdy nad głowami widzów zaczął płonąć reflektor. Interwencja służb przeciwpożarowych wymusiła przerwę. Najgorzej wyszedł na tym aktor pocący się w kokonie kilkunastu warstw kostiumów. Grał nieszczęśnika, który znienacka zjawił się w poszarpanym garniturze. Umyty i wbity w odzież typu second hand, został wykopany tam, skąd przyszedł. Z komentarza wynikało, że ponad połowa dorosłych mieszkańców Węgier nie życzy sobie uchodźców.

Wymowne, acz bez słów, było "Długie życie"[na zdjęciu] w reżyserii Alvisa Hermanisa z Teatru Jaunais w Rydze, ukazujące ciąg tyle gorzkich, co zabawnych perypetii dwóch starszych małżeństw i niemłodego mężczyzny, zajmujących tzw. komunałkę. Obraz ich zmagań z oporem materii i sobą nawzajem, w mieszkaniu podzielonym na maleńkie, zagracone klitki, przyniósł złośliwe, to znów ciepłe obyczajowe obserwacje.

Ci sami twórcy przywieźli też uwspółcześnione wersje klasyki. Węgierskiej skamieliny, "Fedry" pióra Istvána Tasnádi, nie ożywił nawet udział w głównej roli Dorotty Udvaros, symbolu seksu węgierskiego kina lat 80. (m.in. "To cholerne życie" Pétera Bacso). Wiało nudą, podobnie jak w łotewskiej inscenizacji "By Gorki", wg "Na dnie" Gorkiego, rozegranej w pleksiglasowych boksach z udziałem wścibskiej kamery. Jawne nawiązanie do "Big Brothera", z dodatkiem mętnych autokomentarzy twórców i wykonawców, bliższe było "Good By, Gorki".

Wszechobecna kamera przynosiła niekiedy mistrzowskie rezultaty. Tak się stało w holenderskiej "Wielkiej wojnie" w reżyserii Pauliny Kalker, zespołu Hotel Modern z Rotterdamu. Odczytywanie listów żołnierzy z frontu I wojny światowej trójka animatorów ilustrowała w niewielkich planach, przenosząc efekt na duży ekran. Stercząca z ziemi gałązka naci pietruszki stawała się drzewem, a płonąca katedra z kartonu - zbombardowanym miastem. Obszarpane kukiełki padające w błoto sprawiały wrażenie autentycznych żołnierzy sfilmowanych przez frontowych dokumentalistów.

Odegrane w zajezdni tramwajowej, obsypane nagrodami przedstawienie "Made in Poland" z Legnicy jest debiutem teatralnym (autorstwo i reżyseria) wrocławskiego filmowca Przemysława Wojcieszka. Ze wspaniałymi rolami Eryka Lubosa, jako zbuntowanego wobec całego świata chłopaka z PRL-owskiego blokowiska, i Janusza Chabiora, grającego jego mistrza, nauczyciela wyrzuconego ze szkoły za pijaństwo. Tu też w epilogu pokazał się na ekranie Krzysztof Krawczyk, idol młodości matki bohatera, znakomicie odegranej przez Anitę Poddębniak.

Jednocząca się Europa nie wydaje się przystanią szczęścia ani dobrobytu. W każdym razie teatr, posiłkujący się okiem cyfrowej kamery, tego nie dostrzega. Skupia się na zagrożeniach.

***

Wyłamywanie się z barier

Przedstawienia festiwalu chcą odzwierciedlać niepokoje naszych czasów. I tak się dzieje: tematycznie i w ujęciu teatralnym. Obserwujemy dalsze wyłamywanie się widowisk z barier tradycyjnej sceny oraz rozszerzenie środków technicznych o właściwe innym dziedzinom sztuki i mediom elektronicznym. Składa się to na niezwykle ciekawy przegląd naszych, niekonwencjonalnie ujętych problemów. Dialog-Wrocław pokazuje, że pojęcie teatru wciąż się poszerza. Patrzmy, dokąd zmierza. Prof. Bolesław Taborski .

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji