Żeglując w wyobraźni
"Przygody Sindbada Żeglarza" w reż. Tomasza Jaworskiego w Teatrze Kubuś w Kielcach. Pisze Agata Niebudek w Echu Dnia.
Z wypiekami na twarzach dzieciaki zwiedzały wczoraj Galerię Lalki Teatralnej w kieleckim Kubusiu. Każdą kukiełkę można było dotknąć, wprawić w ruch. A dwie godziny wcześniej najmłodsi widzowie - dzięki premierowemu spektaklowi "Przygody Sindbada Żeglarza" - zobaczyli, jak lala ożywa na scenie.
Kielecki teatr lalkowy Kubuś rozpoczął wczoraj obchody 50-lecia istnienia. Z tej okazji przygotowano premierę sztuki "Przygody Sindbada Żeglarza" Bolesława Leśmiana w reżyserii Tomasza Jaworskiego. Kielecki Sindbad daleki jest od literackiego pierwowzoru - nie mieszka w bogatym pałacu, nie otacza go zbytek i przepych. Jego codzienność to szpitalne łóżko, od którego udaje mu się jednak uciec dzięki wujowi Tarabukowi, rozbudzającemu w nim marzenia, l tak szpitalne łóżko zamienia się w okręt, który gdy tylko zawita do portu, każe swoim marynarzom przeżywać niezwykłe przygody. Sindbad walczy o względy pięknej królewny, ledwo uchodzi z życiem przed rybami - piłami, zostaje wtrącony do lochu... Wciąż rzuca losowi wyzwania, wciąż mierzy się ze światem.
Wyreżyserowane przez Tomasza Jaworskiego widowisko jest pochwałą wyobraźni, która pomaga człowiekowi w trudnych chwilach, wyzwala go od smutku. Przykuty do łóżka Sindbad ucieka od choroby i bólu w nierzeczywisty, bajkowy świat, i to go uzdrawia. Spektakl, w którym zwykłe przedmioty stają się magicznymi symbolami, pokazuje młodym widzom, jak można zmieniać i ubarwiać swoje życie.
Widowisko rozgrywa się w żywym planie. Lalki, owszem, pojawiają się w spektaklu, ale jedynie jako dodatek. Główne skrzypce grają aktorzy - Agata Sordyl w roli Sindbada - oraz towarzyszący jej: Ryszard Barański (jako wuj Tarabuk), Andrzej Kuba Sielski, Zdzisław Reczyński, Andrzej Matysiak oraz panie - Małgorzata Sielska, Jolanta Kęćko i Beata Orłowska. Wartka akcja, ciekawa scenografia Andrzeja Dworakowskiego i zmieniające się po sobie sceny sprawiają, że spektakl ma dobre tempo i młodzi widzowie patrzą na scenę, jak zaczarowani. Najlepszą recenzję wystawiła kieleckiemu "Sindbadowi" kilkuletnia dziewczynka, która w trakcie trwania spektaklu powiedziała do mamy: "Jakbym chciała być na scenie".
I to życzenie w pewnym sensie spełniło się wczoraj, bowiem tuż po premierze widzowie wzięli udział w otwarciu Galerii Lalki Teatralnej. Aktorzy poprowadzili publiczność za kulisy, wąskimi korytarzykami aż do miejsca, w który utworzono galerię. - Długo przymierzaliśmy się do tego, by pokazać nasze lalki, wydobyć je z uśpienia ze skrzyń - mówiła Irena Dragan, dyrektor kieleckiego "Kubusia". - W końcu udało się, daliśmy lalkom drugie życie.
W galerii nowym blaskiem zajaśniały lalki sprzed kilku i kilkudziesięciu lat. Ot, jak choćby te ze sztuki "Miś Rymcimci" z 1966 r. Wielu rodziców, którzy wczoraj przyszli ze swoimi pociechami na otwarcie galerii, nie było wówczas jeszcze na świecie... Dzieciaki mogły dotknąć lalek, wprawić je w ruch, zobaczyć jak ożywają. Mogły także zajrzeć za kulisy i do aktorskich garderób i przekonać się, jak teatr wygląda od kuchni.
Wczorajsza premiera i otwarcie Galerii Lalki Teatralnej to początek obchodów 50-lecia istnienia Teatru Kubuś. Dziś rozpoczyna się II Świętokrzyski Festiwal Brzechwa i inni..., w którym udział weźmie pięć zespołów z Polski. Najlepszy spektakl przeglądu wybierze dziecięce jury.