Artykuły

Wpółczesni muszkieterowie

Reżyser tłumaczył nam, że zdecydował się obsadzić w rolach głównych czterech aktorów z Montowni, gdyż słynne zawołanie muszkieterów "Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" skojarzyło mu się z naszym teatrem - MARCIN PERCHUĆ, aktor teatru Montownia, zaprasza na premierę "Trzech muszkieterów" do Łaźni Nowej.

Co jest aktualnego w "Trzech muszkieterach"?

- Większość z nas kojarzy tę powieść z czterema postaciami: Atosa, Portosa, Aramisa i d'Artagnana. Niektórzy potrafią jeszcze wymienić kardynała Richelieu, ale co się tam naprawdę działo, nikt już nie pamięta, oprócz tego, że bohaterowie przeżywają liczne przygody. Reżyser tłumaczył nam, że zdecydował się obsadzić w rolach głównych czterech aktorów z Montowni, gdyż słynne zawołanie muszkieterów "Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" skojarzyło mu się z naszym teatrem.

Pewnie dlatego, że jesteście ciągle razem?

- Rzeczywiście robimy razem we czterech teatr - już od wielu lat. Zrealizowaliśmy prawie 50 premier i ciągle trzymamy się razem. Niektórzy zastanawiają się, jak długo można tak razem wytrzymać. Nie mamy stałego miejsca, a jednak coś nas stale łączy.

Co przede wszystkim?

- Wspólne poczucie humoru i chęć zarażania publiczności energią oraz dystansem do rzeczywistości. I w muszkieterach też jest ta energia i dystans. Wielu się wydaje, że muszkieterowie to herosi. Tymczasem - nie. Im się nie chce już działać, zastanawiają się, po co mają walczyć. I to jest też charakterystyczne dla naszego teatru, gdzie wchodzimy do różnych rzek, ale zawsze we czterech, gdzie spalamy się na próbach, szukając absurdów naszej egzystencji, abstrakcyjnych skojarzeń.

Jacy są zatem współcześni muszkieterowie?

- Różni. Raz są abnegatami, w całkowitej rozsypce, raz są zapaleni do realizacji pomysłu, lecz często się okazuje to słomianym zapałem. Właściwie nie wiadomo, czy im coś wychodzi, czy nie. Żyją wokół nowych idei. Podobnie jak my w teatrze Montownia.

Kim Pan jest w Montowni? D'Artagnanem tego teatru?

- Przede wszystkim jestem sobą. Powiedzieliśmy sobie, że do końca życia będziemy tworzyć teatr Montownia. Teraz dzielimy się zadaniami, organizujemy konkursy artystyczne na projekty, działamy w wielu miejscach. Rafał Rutkowski jest dyrektorem artystycznym i naczelnym. Panuje przekonanie, że on jest królem, ale my też mamy swoje królestwa.

W Montowni, wzorem muszkieterów, obowiązuje idea "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego"?

- Oczywiście, że nie. I dzięki temu się trzymamy. Naszą jedyną ideą jest, by dobrze się bawić w trakcie robienia spektaklu, a potem - na scenie. A jeżeli temu towarzyszy zabawa widzów, to tym lepiej. Niezwykle sobie cenię, że potrafimy o poważnych sprawach opowiadać niepoważnie.

Pokazywać "lewą" stronę, podszewkę życia?

- Tak, przy specyficznym - jak nas oceniają inni - poczuciu humoru.

W powieści "Trzej muszkieterowie" występuje kilkadziesiąt postaci. Na scenie w teatrze będzie tylko pięć osób: oprócz Was będzie jeszcze Monika Fronczek.

W piątkę odtwarzamy wiele postaci z powieści. Jest to zabawa teatrem, wyzwanie dla aktora. Jak sprawić, by widz uwierzył, że postaci jest 40? Na próbach bardzo się tym bawimy. Dla nas głównym celem jest, aby ci, którzy przyjdą na przedstawienie "Trzech muszkieterów", wyszli z uśmiechem, że można abstrakcyjnie i przewrotnie patrzyć na rzeczywistość.

W którego głównego bohatera się Pan wciela?

- W Aramisa, rozmodlonego, zamierzającego iść do klasztoru, walczącego tylko tymczasowo. Natomiast w przedstawieniu Aramis jest hipokrytą, który mówi co innego, a myśli co innego. Ale tak naprawdę nie jest istotny Aramis, tylko cały świat, powrót do średniowiecznego teatru ludycznego, objazdowego, gdzie parę osób na rynku zabawiało widzów. Staramy się otworzyć sobie i widzom wyobraźnię.

Jakie były początki tej produkcji?

- Pół roku temu przyszedł do nas reżyser Giovanny Castellanos i powiedział, że wraz z Bartkiem Szydłowskim, dyrektorem Łaźni Nowej zdecydowali się wystawić "Trzech muszkieterów".

Co Pana urzekło w tym projekcie?

- Przede wszystkim możliwość pracy z chłopakami, z Montownią; a także, że jest to pierwsza premiera poza Warszawą i do tego w mekce teatralnej, w Krakowie.

Trema już jest?

- Na razie radość. Trema przyjdzie przed przedstawieniem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji