Artykuły

Wyspy szczęśliwe? "Piccolo coro dell Europa" inspirowane twórczością Janusza Korczaka

"Piccolo coro dell Europa" w reż. Igi Gańczarczyk w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie. Pisze Joanna Raś w portalu bookeriada.pl

"Więc nie można wysłać Maciusia na wyspę Maras, bo tam są błota, jest żółta febra i czarna ospa. Nie można wysłać Maciusia na wyspę Luko, bo za blisko lądu i czarni królowie mogliby ułatwić ucieczkę. Aż ogłosili konkurs, to znaczy wydrukowali we wszystkich gazetach całego świata takie ogłoszenie: Jeżeli jaki nauczyciel geografii wskaże nam dobrą wyspę dla Maciusia, otrzyma dużą nagrodę. Dajemy miesiąc czasu, żeby napisali, gdzie ta wyspa leży i dlaczego jest odpowiednia dla Maciusia". Jak przypomniałam, "Król Maciuś Pierwszy", powieść Janusza Korczaka, wydana w 1922 roku kończy się skazaniem bohatera na rozstrzelanie, która to kara w ostatniej chwili zostaje zmieniona na zesłanie na bezludną wyspę. Bunt spowodowany utworzeniem dziecięcego sejmu przyczynił się do upadku kraju Maciusia i w jego obliczu królestwo nie zdołało oprzeć się atakowi wroga. Twórcy spektaklu Piccolo Coro dell Europa" zapraszają zarówno dzieci, jak i dorosłych, w przeobrażony i ucieleśniony scenicznie świat, o którym marzą, ale też w którym żyją bohaterowie "Maciusia na bezludnej wyspie". A może i ci, przed którymi Wyspa ma chronić?

W TEATRZE.

Chronić, ponieważ jeśli dorośli widzowie czują się na spektaklu jak obcy, cudzoziemcy czy barbarzyńcy, to wcale nie wynika to z faktu, że mają wrażenie jakby wylądowali na wyspie duchów i mglistych idei, lecz wprost przeciwnie - to dorośli są tu duchami utkanymi z mglistych idei, które snują się zagubione pośród prawdziwie żyjących i wyraźnych postaci - dzieci. Dlatego też na ogromne uznanie zasługują twórcy spektaklu, ponieważ pomimo, że trudno jest opowiadać o dzieciństwie w ogóle, a co dopiero ustami teatru, do którego wyłączne prawo roszczą sobie owe mgliste postaci, twórcy nie każą rozmyślać widzom o dzieciństwie wyłącznie z sentymentalną nostalgią. Nie zmuszają także do recenzowania przedstawienia wyłącznie słowami Claudio Magrisa, że "nie trzeba koniecznie czytać żywotów świętych, aby dowiedzieć się, jak należałoby żyć". Tematyka podjęta w Piccolo Coro dell Europa doskonale uświadamia, co oznacza, że "wszelki eden, domena nieśmiertelności, jest również krainą śmierci. Wyspy szczęśliwe są również królestwem słońca, które nigdy nie zachodzi, lecz świeci nad innym życiem" . Gra małych aktorów, jej spontaniczna, a przecież reżyserska linia, szczerość i swoboda odsłaniają z wyjątkową siłą kruchość egzystencji, rozpacz wielu dni dzieciństwa, lecz również opór stawiany zanikowi intuicji poszukiwania w okresie, kiedy byliśmy dziećmi, czegoś najgłębszego w człowieku. Tak głębokiego, że warto przyjść na Piccolo coro dell Europa, przypomnieć sobie magiczne chwile poczucia dziecięcej wspólnoty choćby nawet trzeba było nazwać ją melancholią, ale i zdradzić przed sobą niejeden sekret bez sentymentalizmu I będzie to WYDARZENIE, nie tylko spektakl o dorastaniu.

Spektakl obejrzałam 19 lipca 2013 roku

w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji