Artykuły

Galimatias

Powołano zatem nowy skład Kolegium Teatralnego. "Kolegium ma dopilnować (...) by Teatr Telewizji odzyskał swój blask". Prezes Dworak jest człowiekiem doświadczonym i wie, że kolegium niczego nie upilnuje, bo w kolegium panuje odpowiedzialność zbiorowa - pisze Stanisław Tym w felietonie w Rzeczpospolitej.

Umrę z przyjemnością, bo wszystko wskazuje na to, że pora umierać.

Jurek Derfel zauważył u mnie stos gazet. Pyta, czy wszystkie czytam. Większość przeglądam - odpowiadam. A to też? - Tak, to też. Lubię sobie codziennie obejrzeć organ ojca Rydzyka - mówię. Przypomina mi się ludowe powiedzenie: "ubrał się diabeł w komżę i ogonem na mszę dzwoni". A u nas, na Suwalszczyźnie, diabli różni w starych wierzbach mieszkający też zdrowaśki mówią. Taki galimatias na świecie.

Wszędzie galimatias. Wszędzie. Teraz wraca sprawa Magdalenki, gdzie w marcu, dwa i pół roku temu zginęło dwóch policjantów z grupy atakującej bandytów. Zabarykadowali się oni w wilii, teren wokół zaminowali, o czym po "rozpoznaniu przez wywiadowców" i "zdobyciu wiedzy operacyjnej" nikt z policjantów oczywiście nie wiedział. Dziś dowódcy policyjni stanęli przed sądem za karygodne zaniedbania i ewidentne błędy. Brakuje mi na ławie oskarżonych ówczesnego ministra MSWiA Krzysztofa Janika. To on - dobrze pamiętam - w wypowiedziach telewizyjnych zachwycał się profesjonalnym przygotowaniem akcji i wypowiadał horrendalne głupstwa o najwyższym poziomie rozpoznania, bo "przecież nikt nie mógł przewidzieć, że bandyci zaminują teren i użyją bomby!". Wydaje mi się, że "nikt nie mógł się spodziewać" trwa w tym resorcie do dziś.

Miesiąc temu słyszeliśmy o tragedii w Tomaszowie Mazowieckim, gdy mężczyzna zadał ciosy nożem całej swej rodzinie. Sobie zresztą na końcu też. Jego 11-letnia córka zmarła, resztę rodziny odratowano w szpitalu, w tym nożownika, który w tym celu przeszedł operację. Po operacji zaś ("nikt nie mógł się spodziewać" - K.J.) - "choć w szpitalu pilnowali go policjanci, wyskoczył z trzeciego piętra. Zginął na miejscu. (...) Okoliczności wypadku zbadają też policjanci" (cytat z "Rz"). I właściwie słusznie. A kto ma badać? Gdy rządzą zadufki, gamonie i intendentura, trudno spodziewać się czegoś sensownego. Właśnie się dowiaduję, że Narodowy Fundusz Zdrowia obłożył wysokimi karami finansowymi wszystkie szpitale w Polsce za to, że przeznaczały drogie leki antyrakowe dla pacjentów powyżej 65. roku życia. Słucham? Onkologiczne szpitale też! Przede wszystkim one najwięcej wydały na chorych na raka, więc najwięcej zabulą.

Jest czwartek, 6 października 2005 roku. Właśnie pan poseł Marcinkiewicz powtórzył społeczeństwu, jak to jego rząd zbuduje 3 miliony mieszkań. Ja bym kandydatowi na premiera proponował ciut większy rozmach. Tylko 3? Zapowiedz pan 6 milionów, co panu zależy.

Dziesięć lat temu Kwaśniewski, gdy starał się o prezydenturę, obiecał, że za dwa lata każda polska rodzina będzie miała mieszkanie! Taki był hojny. Marcinkiewicz nic nowego zatem nie wymyślił. Gdyby był oryginalny, to by zapowiedział może edykt, że każdego chorego powyżej 65. roku życia będzie się rozstrzeliwać ostrą amunicją, np. przy realizacji scen batalistycznych w Teatrze Telewizji. Spowoduje to z pewnością zwiększenie zainteresowania ludzi kulturą, o rozwoju której tak pięknie napisał ostatnio pan prezydent Warszawy w specjalnie wydanym folderze.

Przyznam, że takiej koncentracji pretensjonalnych rozważań i beznadziejnych obietnic dawno już nie czytałem. "Potęga głupstw do sześcianu szybkości na sekundę światła" - jak w takich przypadkach mówił Edward "Dudek" Dziewoński. Aż strach usnąć z obawy, że się ten folder przyśni. A to, co prezydent Kaczyński zamierza zrobić z placem Defilad, jest najzwyklejszą architektoniczną zbrodnią. Prezydencie! Ulituj się nad nami! Już wystarczą te, w odpustowym guście, wiszące ogrody przy Dworcu Centralnym! Od prawie pół roku wsiadam i wysiadam albo na Zachodniej, albo na Wschodnim. W ten sposób nie oglądam łagodnych fal kory mózgowej (a domyślam się czyjej) przed Dworcem.

Wspomniałem tu po drodze, trochę przypadkowo, i o kulturze, i o zbrodni. Te dwa słowa bardzo mi się teraz przydadzą, bo telewizja publiczna przystąpiła do ostatecznego zlikwidowania poniedziałkowego Teatru Telewizji. We wrześniu i październiku będzie jeden spektakl poniedziałkowy, a co będzie w listopadzie? Nie wiem. Może będą konkursy gaszenia świeczek nosem (widziałem taki, a jakże). Reklamy są coraz bardziej dochodowe. Widziałem taką: młody mężczyzna w przymierzalni w sklepie zdejmuje spodnie, potem widzimy go już tylko od pasa w górę, ale zruchów jego wiadomo, że coś nakłada. Woła ekspedientkę. - Jak? Może być? I tu następuje rozmowa: czy dobrze się nakłada, czy dobrze przylega, czy dobry rozmiar. I na koniec niespodzianeczka: Ci dwoje młodzi spokojnie sobie rozmawiają o nałożonej przez młodzieńca prezerwatywie. Na takie miłe żarty czas antenowy się zawsze znajdzie, bo producent prezerwatyw płaci za tę bez cienia smaku obrzydliwą reklamę. Ja wiem, że TVP za treść reklam nie odpowiada. Ale za Teatr Telewizji chyba odpowiada? Powołano zatem nowy skład Kolegium Teatralnego. "Kolegium ma dopilnować (...) by Teatr Telewizji odzyskał swój blask". Prezes Dworak jest człowiekiem doświadczonym i wie, że kolegium niczego nie upilnuje, bo w kolegium panuje odpowiedzialność zbiorowa. Czyli niczyja. Gdyby rannego w szpitalu w Tomaszowie pilnował jeden policjant, to by upilnował. Ale pilnowało go kolegium - kilku znaczy. Teatr TVP zniknie więc wcześniej czy później, ale raczej to pierwsze.

Jacek Cieślak ("Rz") zanotował wypowiedź Gustawa Holoubka: "osoby decydujące w telewizji o sprawach teatru robią wszystko, by zmniejszyć do miniumum jego obecność na antenie, a nawet ją zlikwidować. Wycofywanie z anteny tego, co ma wartość, i robienie ze społeczeństwa półidiotów uważam za działanie zbrodnicze wobec kultury. Polacy o wiele bardziej rozumieją, co literatura i teatr mają do powiedzenia, niż to się telewizyjnym decydentom wydaje. (...) Jeżeli w telewizji publicznej w miejsce teatru proponuje się programy poniżej krytyki - i wraz z oglądalnością wzrasta ilość chamstwa płynąca z ekranu - z oglądalności nie można czynić miary sukcesu".

Wiem, że zacytowane słowa humanisty i autorytetu są niemodne, niemedialne i niezrozumiałe, bo zdania są za długie. Dziś obowiązuje język krótkiego komunikatu: "Bij Żyda i Kaszuba!", "Marszałkiem Sejmu muszę być ja!" itp. Andrzej Lepper pokazał się w telewizji z szablą w dłoni. Moja rodzina przytomnie sprowadziła lekarza i to mnie uratowało. Ale doktor powiedział: - Panie Stanisławie, niech pan nie ryzykuje, bo następnym razem zobaczy pan Leppera w koronie na głowie i ze śmiechu pan umrze. Odpowiedziałem - cały czas się śmiejąc - że umrę z przyjemnością, bo wszystko wskazuje na to, że pora umierać. Na co mam czekać? Aż mnie rozdepczą wsze polskie i kaczki? A zresztą, niech depczą - i tak będę się śmiał. Bo po nich znów pojawią się kolejny raz ci z "lewycowom wrażlywościom"... Hi, hi, hi!!!

Na zdjęciu: Stanisław Tym, autor felietonu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji