Artykuły

Rumuni Glińskiej

"Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku" w reż. Agnieszki Glińskiej w Teatrze Studio w Warszawie. Pisze MG w portalu kulturaonline.pl.

Dramat "Dwoje biednych Rumunów mówiących po Polsku" Doroty Masłowskiej to sztuka bardzo rozpoznawalna, świetny wielopoziomowy tekst, dający spore możliwości interpretacyjne, jednak stosunkowo rzadko wystawiany. Od premiery w TR Warszawa w 2006 doczekał się co prawda wystawienia w londyńskim Soho Theatre, ale w Polsce na scenę teatru wrócił dopiero w tym roku w reżyserii Agnieszki Glińskiej.

Reżyserka i dyrektor Teatru Studio zmierzyła się z tym tekstem już w 2009 roku, wystawiając radiową wersję dla stacji Tok FM. Wtedy główne role zagrali Maciej Stuhr i Dominika Kluźniak. Tym razem sztukę zobaczyć można na scenie.

Tekst Masłowskiej to okraszona czarnym humorem historia dwójki "Rumunów", którzy ostatecznie wcale Rumunami nie są. Parcha, aktor lubiący szalone narkotykowo-alkoholowe imprezy, oraz Dżina, ciężarna narkomanka, postanawiają udawać dla zabawy małżeństwo biednych Rumunów. Kiedy mija ich euforia okazuje się, że lądują bez pieniędzy i dokumentów zdani na siebie i litość ludzką porzuceni gdzieś na polskich bezdrożach.

Glińska podkreśla ich porzucenie, obcość i samotność grając postaci napotykane przez parę tymi samymi aktorami. Potęguje to z jednej strony śmiech widowni, a z drugiej uwydatnia głównych bohaterów, bo tylko oni się nie zmieniają. Wszyscy inni bohaterowie wydają się być tacy sami, niczym jedna osoba zakładająca tylko kolejne maski kierowcy, barmanki, policjanta itd. Z drugiej strony skoro dla żartu można przebrać się za osobę wykluczoną, czy nie oznacza to, że dopóki nie dozna się samemu wykluczenia, należy się do tej samej masy?

Tekst Masłowskiej to nie tylko czarna komedia, co reżyserka podkreśla na wielu poziomach. Wprowadzenie na scenę marionetek przedstawiających Dżinę i Parchę jeszcze bardziej podkreśla to, że ludzie nie zawsze są tym, kim się nam wydają i ta właśnie teza jest w sztuce bardzo widoczna. Reakcje barmanek na oświadczenie Parchy, że to on gra przecież słynnego z telewizyjnego serialu księdza Grzegorza tak bardzo nie zgadzają się z obrazem aktora jaki mają w głowie kobiety, że nie są one w stanie mu uwierzyć. Z drugiej strony poznaje go tylko chory umysłowo Dziad, bo przecież w tym świecie trzeba być chorym, żeby wziąć włóczęgę i narkomana za księdza Grzegorza (nawet jeśli to tylko postać z serialu).

Wiadomo dobrze kim są postaci wokół dwójki "Rumunów", wiadomo kim jest Parcha, ale kim jest tak naprawdę Dżina? Dżina nie ma żadnej funkcji poza byciem matką-narkomanką. Mniej więcej od połowy sztuki, po najdłuższej kwestii, w której opowiada ona o tym jak nie radzi sobie w życiu, jak sypia z kim popadnie, jak zostawiła dziecko w przedszkolu kilka dni temu, dziewczyna coraz mniej mówi. Powtarza głownie, że zostawiła syna, a Parcha wciąż przypomina jej o tym, bezmyślnie papląc i przechodząc od śmiechu i złośliwości do wściekłości. Dla niego to ciągle jest trochę gra.

Agnieszka Pawełkiewicz bardzo dobrze odnajduje się w roli Dżiny. Jest zabawna, żałosna, momentami liryczna. Aktorka w styczniu br. zasiliła szeregi zespołu Teatru Studio. Z Glińską pracowała już m. in. w realizacji Sądu Ostatecznego dla Teatru Studio i Trzech sióstr dla Teatru Telewizji i widać, że jest to bardzo udana współpraca.

Miłym zaskoczeniem jest też kreacja Marcina Januszkiewicza. Aktor ten ma w sobie coś co sprawia, że bardzo łatwo mógłby zostać wykreowany na następcę Macieja Zakościelnego i bożyszcze nastolatek. Jednak mam nadzieję że do tego nie dojdzie, bo nie można odmówić mu talentu, więc oby pozostał w teatrze jak najdłużej i rozwijał się w tym kierunku.

Cała sztuka jest bardzo spójna i konsekwentna, ale jedna scena pozostaje dla mnie pewien zgrzyt. Większość kwestii wypowiadanych przez Parchę, to złośliwa, często bezmyślna paplanina podyktowana egotyzmem, jednak ostatnie słowa, które wypowiada on do Dżiny są jakby zdjęciem masek:

"Parcha: Ty nie masz w życiu miłości! To takie proste! Nie kocha cię nikt po prostu! Nikt cię nie kocha, dlatego jesteś taka nieszczęśliwa, to że spółkujesz z jakimiś tam, którzy cię nie kochają, to jest jałowe, puste, to nic nie wnosi. Miłość jest w życiu najważniejsza, ktoś, kto rano nie powie ci wyp...., tylko wiesz. Dżina? Miłość cię oczyści."

Nie są już grą, ale uniwersalną prawdą, dlatego nie pasuje mi ta ciągłość stylu wypowiedzi. Kiedy czytałam po raz pierwszy tę sztukę wydawało mi się, że ta kwestia jest jakby otrzeźwieniem, elementem lirycznym. Wyobrażałam ją sobie raczej wypowiedzianą na spokojnie, jak egzystencjalne odkrycie, a nie entuzjastycznie i wręcz radośnie jak to ma miejsce u Glińskiej. I choć nie można tu zarzucić braku refleksji czy niespójności to w tym miejscu mam jednak niedosyt.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji