Artykuły

Sceniczne święto

NIE WYOBRAŻAM sobie, by Teatr Polski mógł lepiej uczcić swoje trzydziestolecie niż wystawiając właśnie "Krakowiaków i górali". Ten utwór tak niby naiwny jest jednocześnie tak efektowny scenicznie, ma tyle niekłamanego wdzięku, że można powiedzieć, iż w swej prostocie jest wprost wyrafinowany. A ileż przy tym daje możliwości scenicznego popisu aktorom, jakże wszechstronnie sprawdza ich umiejętności!

Tak jak wiadomo, że zespół danego teatru dopiero wtedy jest rzeczywiście kompletny, gdy da się zeń zestawić dobrą obsadę "Wesela", że dopiero wtedy osiąga właściwy poziom, gdy go stać na wystawienie "Hamleta" - tak też można być pewnym, że nie natrafi na trudności przy realizacji nawet najbardziej awangardowych nowinek dramaturgicznych, gdy daje sobie radę z tą tak już starą, bo ponad 200-letnią, a przecież wciąż jarą i pełną żywiołowej jurności śpiewogrą.

Nie wiem, jak innym, ale przynajmniej mnie się wydaje, że inscenizacja "Krakowiaków i górali" to wielkie święto teatru, nawet gdyby z żadnymi jubileuszami i galówkami. Oczywiście pod warunkiem, że jest udana jak ta, którą oglądamy obecnie na scenie wrocławskiej.

Dla niejednego z widzów spektakl ten może stanowić nie lada niespodziankę.

Oto bowiem ujawnia on ukryte dotychczas talenty naszych aktorów. Okazuje się, że większość z nich dobrze śpiewa, a jeszcze lepiej tańczy. Tyle się mówi o zaniku pewnych kwalifikacji, bez których jawniej nie można było uprawiać zawodu aktora, a tu widzimy, że po prostu za mało jest okazji, by kwalifikacje te wydobyć na światło sceny.

Wystarczy teraz popatrzeć i posłuchać, jak Jadwiga nie tylko gra, ale i śpiewa w roli nie dopieszczonej przez starego męża młynarzowej Doroty (arię "Serce nie sługa" będzie się długo pamiętało) Jacek Dzisiewicz w roli Stacha świetnie partneruje i jej, i Halinie Śmieli odtwarzającej postać umiłowanej Basi. Duet Stacha i Basi, w którym opowiadają śpiewem o tym, jak się zaczęło ich kochanie, należy do najmocniejszych, a zarazem najzabawniejszych akcentów widowiska.

A akcentów takich jest w tym spektaklu niemało. Należy do nich zarówno aktorska, jak i właśnie wokalna, i taneczna interpretacja roli Jonka przez Ferdynanda Matysika ( za odśpiewanie i odtańczenie frywolnego "Kiej się kobieta usadzi" należą mu się brawa szczególnie głośne i takie też otrzymuje). Trzeba także zaliczyć do nich swobodnie i dowcipne ujęcie całości roli Bardosa przez Stanisława Banasiuka, a z zupełnie osobnych popisów wokalnych arię Wawrzyńca ("Żyjcie w zgodzie i pokoju") w dojrzałym wykonaniu Bogusława Danielewskiego

Istotną funkcję w tym widowisku pełnią sceny zbiorowe. Sprawne uruchomienie obydwu grup - zarówno krakowiaków, jak i górali - jest oczywiście zasługą reżysera (Tadeusz Kozłowski) i choreografa (Jadwiga Hryniewiecka), przede wszystkim jednak samych aktorów: żaden z nich nie "markuje", nie gubi się w tłumie, lecz zachowuje własną indywidualność.

Dlatego widzowie z łatwością wyławiają ze scenicznej ciżby poszczególne postacie; dlatego Jerzy Fornal (Świstos) otrzymuje oklaski przy otwartej kurtynie za swój żywiołowy taniec zbójnicki, a Zbigniew Lesień (Morgal) za obcesowe przyśpiewki o pannie, co to "stała nad strumykiem i nazwała Jonka bykiem"; dlatego nie ma też mowy, by ktokolwiek z widzów przegapił komizm i brawurę Jerzego Z. Nowaka czy to w roli roztańczonego drużby, czy w roli jąkającego się pastucha, albo grację i swobodę Ewy Kamas w tekstowo niemej, ale tanecznie bardzo wymownej roli Maryny, partnerki Bryndasa (Andrzej Wojaczek).

Objętościowe rygory tego felietonu nie pozwalają rozpisywać się szerzej o zaletach widowiska. Nie mogę się jednak powstrzymać na koniec od pewnej propozycji organizacyjnej. Łatwo zauważyć, że prócz widzów indywidualnych na spektakl "Krakowiaków i górali" przychodzą wycieczki ze szkół i zakładów pracy. Proponuję, by podobną wycieczkę urządziła swemu zespołowi Opera Wrocławska. Dla śpiewaków operowych jest to bowiem wyjątkowa okazja do przekonania się, że jednak można śpiewać tak, by tekst był dostatecznie wyraźny, by nie trzeba było drukować w programach streszczeń wystawianych utworów, a dla orkiestry - że jednak można grać tak, by śpiewających nie zagłuszać. Naprawdę!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji