Na opak
Adaptacje, próbki, parafrazy klasycznych dzieł literatury światowej należą do poczynań częstych i uznawanych. Bywa, iż stają się dziełami oryginalnymi, nie ustępującymi walorami artystycznymi oryginałowi. Przykładem jest "Książę niezłomny" Słowackiego, parafraza dzieła siedemnastowiecznego klasyka literatury hiszpańskiej, Pedro Calderona de la Barki. Nie jestem jednak pewny, czy dobre wyniki dał trud Jarosława Marka Rymkiewicza, adaptującego Calderonowską "Księżniczkę na opak wywróconą", zaprezentowaną przez gdański ośrodek Telewizji w reżyserii Zbigniewa Bogdańskiego. Oglądając poniedziałkowy spektakl Teatru Telewizji, odnosiło się wrażenie, że ta barokowa komedia obyczajowa pozbawiona została wielu walorów lekkości i wdzięku. Było coś ciężkawego w zabawnych w pomyśle sytuacjach i jędrnym humorze tego widowiska. Chwilami, o zgrozo!, Calderon po prostu nudził.
Przypuszczam, iż reżyser więcej myślał o swojej formule przedstawienia, mniej o jego realizacji aktorskiej. Na pewno cały zespół wykonawców ożywiony był najlepszą wolą, ale - być może - aktorom, z nielicznymi wyjątkami, nie starczyło finezji w ożywieniu starego tekstu. Słuchaliśmy dialogów, oglądaliśmy sytuacje - wszystko wydawało się jakby lekko zakurzone, wyblakłe, komizm tkwił w zamierzeniach, jędrność przebłyskiwała ze zwykłej rubaszności. Więcej mówiły kostiumy, niż aktorzy. Do sukcesu artystycznego nie wystarczy dobra wola i zabiegi inscenizacyjne.