Artykuły

Mnie tam nie będzie

Nie znalazłem swego nazwiska w drukowanej historii mojego niegdyś Teatru. Kierowałem nim 10 sezonów (dotąd najdłużej ze wszystkich moich poprzedników i następców). Wyprodukowałem ponad 100 premier, gali operowych, baletowych i koncertowych. Wypromowałem mój zespół na licznych festiwalach i występach w całej Europie. Zorganizowałem kilkadziesiąt komercyjnych tournée artystycznych... Na czele tych wszystkich działań stali zawsze tacy artyści jak Delfina Ambroziak i Tadeusz Kopacki. Tego im nigdy nie zapomnę - przede wszystkim o jubileuszu łódzkich śpiewaków pisze Sławomir Pietras w Angorze.

Po raz pierwszy Delfinę Ambroziak zobaczyłem tuż po otwarciu Teatru Wielkiego w Łodzi. Śpiewała Micaelę w "Carmen". Wkrótce potem Hannę, Gildę, Rozynę, Fiordiligi, Małgorzatę, Violettę, Antonię, Paminę, Anusię i pewnie jeszcze inne. Dziś mogę to wyznać. Niezmiennie po sztubacku zachwycony byłem jej urodą, głosem, wdziękiem i sceniczną aparycją (dokładnie w tej kolejności). Nie wiedziałem, że kiedyś zostanę jej dyrektorem, co wymagało zamiast sztubackości trzeźwego spojrzenia na jej osobowość, obdarzoną atrybutami rasowej diwy operowej - pisze Saławomir Petras w felietonie dla "Angory".

Zaczęliśmy od Eudoksji w "Żydówce". Stworzyła piękną postać, w najlepszym stylu francuskiej grand opera. Jej mistrzostwo w interpretacji repertuaru oratoryjnego i pieśniarskiego wykorzystaliśmy w scenicznej wersji "Stabat Mater" Szymanowskiego i w "Karłowiczu" Adama Hanuszkiewicza.

Delfina była sopranem lirycznym najwyższej próby. Dysponując doskonałą techniką śpiewu, zadebiutowała w roku 1962 w partii tytułowej opery Delibesa "Lakme", swoistych himalajach koloratury. W okresie naszej współpracy (1982 - 1991) była już dojrzałą, doświadczoną śpiewaczką. Nie zawahałem się powierzyć jej dramatycznej partii Małgorzaty w "Mefistofelesie" Boita, Marszałkowej w "Rosenkavalierze" czy Donny Elviry w "Don Giovannim". Niezależnie od tego ciągle zachwycała w lekkiej "Wesołej wdówce", omicznym "Kynologu w rozterce" czy brawurowym Dyrektorze Teatru.

Publiczność szczególnie lubiła oglądać ich razem na scenie. Z Tadeuszem Kopackim najczęściej pojawiali się w "Fauście", "Orfeuszu w piekle", "Cyganerii", "Traviacie", Rigolettcie", "Strasznym dworze" i Baronie cygańskim". Cała Łódź - ba, cała operowa Polska - wiedziała, że są małżeństwem. Oboje urodziwi, utalentowani, wspaniale zestrojeni. Przywiązani do swego miasta, przez wiele lat będący najlepszą jego wizytówką.

Na 30-lecie pracy artystycznej Tadeusza wystawiliśmy "Manru" Paderewskiego.

Zarówno spektakl, jak i Jubilat odnieśli wielki sukces, toteż zagraliśmy "Manru" podczas stagione w Operze Leśnej w Sopocie. Tam Kopacki zaryzykował własną koncepcję efektownego wtargnięcia do akcji w pierwszym akcie. Zaczaił się na szczycie wzgórza będącego lesistym tłem plenerowej sceny i zbiegając z góry, wołał: "Ulano, Ulano...!". Efekt był piorunujący.

Dysponował temperamentem zaiste dramatycznym, ale znał granice tej ekspresji i potrafił odmawiać śpiewania repertuaru zbyt mocnego. Nie pozwolił obsadzić się w Fideliu, Normie, Aidzie i Wal-kirii. Natomiast Jontek, Stefan, Cavara-dossi i Eleazar - to były interpretacje, którymi zapisał się w historii opery polskiej.

Delfina Ambroziak i Tadeusz Kopacki wreszcie doczekali się w swym Teatrze benefisu. Został zaplanowany na niedzielę 29 września 2013 r. Przyjedzie wiele wybitnych postaci naszej sztuki. Pojawi się liczne grono wokalnych wychowanków, jako że Kopaccy od lat są wybitnymi pedagogami. Pojawi się zapewne cała operowa Łódź.

Mnie tam, niestety, nie będzie. Pisząc ten felieton, chciałem sprawdzić na stronie internetowej Teatru Wielkiego daty urodzenia naszych beneficjentów. Delfina podała bowiem kiedyś w kwestionariuszu (zapewne przez roztargnienie) coś, z czego wynikało, że Jacka urodziła w wieku lat... dwóch (!), a zadebiutowała w "Lakme" jakoś tak rok później. Teraz również w tej sprawie niczego się nie doszukałem.

Ale przy okazji nie znalazłem swego nazwiska w drukowanej historii mojego niegdyś Teatru. Kierowałem nim 10 sezonów (dotąd najdłużej ze wszystkich moich poprzedników i następców). Wyprodukowałem ponad 100 premier, gali operowych, baletowych i koncertowych. Wypromowałem mój zespół na licznych festiwalach i występach w całej Europie. Zorganizowałem kilkadziesiąt komercyjnych tournee artystycznych... Na czele tych wszystkich działań stali zawsze tacy artyści jak Delfina Ambroziak i Tadeusz Kopacki. Tego im nigdy nie zapomnę.

Delfino, Tadeuszu! Nie zaproszono mnie. Poza wami - którzyście o tym pamiętali - nie chcą mnie widzieć w naszym byłym Teatrze. Trudno - addio del passato... - jak śpiewałaś niegdyś w "Traviacie". Całuję Was Oboje...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji