FZK widział komedię w dwóch aktach z beatem
Minęła epoka sztuk dobrze skrojonych. Za ileś tam lat znów je odkryją awangardowi twórcy. Niezwykłą ekstrawagancją i arcyśmiałym eksperymentem stanie się rzecz podzielona na akty, z rolami i precyzyjnie obmyślaną intrygą. Dziś obowiązuje zasada montażu. Fabuła jest zaledwie pretekstem do zarysowania sytuacji i postaci, które wchodzą i wychodzą jak przypadkowi pasażerowie tramwaju. Dialog sygnalizuje sprawy, o których się częściej milczy niż mówi. Kwestie aktorskie ustawione są tak, aby możliwie najpłynniej przejść do śpiewania piosenek i tanecznych ewolucji. Teatr tego typu, forma otwarta, ma swój sens, wyrażający się w ukazaniu niespójności naszego życia, migotliwości zjawisk. Nic nie dzieje się tak jak dawniej. Nic nie jest spełnione do końca. Nic nie jest opowiadane od początku. Fabułą jest więc niemożność skonstruowania fabuły. Wyobrażam sobie jak wyglądałaby komedia Osieckiej napisana według starych recept. Byłaby to opowieść o mężach i amantach poetki Agafii Demonowny Późniak, zebranych nad jej świeżo pokropioną mogiłą. Opowieść realistyczna, z której to dopiero moglibyśmy wnioskować, kim była owa Agafia i kim są nieutuleni w żalu panowie. Cmentarna liga dżentelmenów... Wersja zaproponowana przez Osiecką, inspirowana dramaturgią Witkacego i echami "Operetki" Gombrowicza, to poetycki groch z kapustą. Gmatwanina wydarzeń, problemów i problemików, archaizacji językowych i współczesnej nowomowy, satyrycznych obserwacji i lirycznej mgiełki. Czy coś z tego wynika? Ależ tak. To nie jest spektakl obliczony na notoryczne huragany śmiechu. A jednak śmiejemy się często, częściej jeszcze uśmiechamy, przywołując wspomnienia, odnajdując pod zwałami rupieci siebie samych. Takich, jakimi byliśmy wtedy, gdy przyjaciel Agafii z lat dziecinnych śpiewał o Nowej Hucie, zaś Agafia zgubiła klucz od kasy uczniowskiej spółdzielni. Co najwięcej podoba się w tym widowisku? Piosenki Osieckiej, z których najpiękniejszą jest chyba ta o śmierci wśród gołębi. Muzyka Andrzeja Zielińskiego. Scenografia Alicji Wirth. No i Krystyna Sienkiewicz w roli Agafii Demonowny - śmieszna i wzruszająca, anachroniczna i współczesna. Reżyser Witold Skaruch, niestety, nie zapanował nad całością przedstawienia. Podejrzewam, iż znalazł się w sytuacji poetessy. Zgubił klucz i cały wysiłek skoncentrował na tym, aby go znaleźć. Nie wiedział bowiem, iż ów klucz, gdyby nawet się znalazł, to i tak niczego nie otworzy.