Pietrzak odmieniony
Osobliwa sprawa! Przyzwyczailiśmy się do Jana Pietrzaka uzbrojonego w niezawodny, trochę, przekorny uśmiech, w uroki nowoczesnego konferansjera, dowcip aktora, piosenkarza i satyryka. A oto, w nowym programie "Syreny", Jan Pietrzak znikł ze sceny, ukrył się za kulisami, przeobraził w inscenizatora i reżysera, po trosze i w kompozytora (raczej jednego z kompozytorów). Jest to, co prawda, nowość jedynie dla Warszawy; w kilku innych miastach, miły i niestrudzony twórca "Egidy", postępował podobnie.
Program nosi nazwę zaskakującą: "Czołowe zdarzenie". Nie zderzenie, na szczęście. I nie wydarzenie. Zdarzenie. Polega ono i na tym, ze Pietrzak zmobilizował cały prawie zespół pisarski, skupiony dokoła "Szpilek". Dekoracje zaprojektował Andrzej Czeczot, dając tło kolorystyczne, pomysłowe rozwiązanie przestrzenne (bardzo funkcjonalne) i zabawne malowidła groteskowe. Niemały udział mają w "Czołowym zdarzeniu" - aktorzy "Syreny". Żeby było sprawiedliwie, grają cztery panie i czerech panów.
Nowością mi się wydaje technika "spektaklu w spektaklu", założenie przeprowadzone nie natarczywie i nie zanadto konsekwentnie, ale zabawnie. W części pierwszej programu raz po raz się "włącza", z widowni, "kolporter biletów", którego w dowcipny, charakterystyczny, a nie przesadny sposób "pokazuje" Andrzej Gawroński.
Z początkiem części drugiej - niespodzianka! Aktorzy, usadzeni na scenie, "zamieniają się" zadaniami - z publicznością. Zabłysnął tu nagle, świetnym powiedzeniem o Łazuce - z początku mniej zatrudniony - Bohdan Łazuka. Niebawem jeszcze mocniej aktor ten dojdzie do głosu, szczególnie w monologu "Pamiętnik budowlańca".
Telewizja nasza, dostarczyła materiału twórcom spektaklu. Zabawy w zgadywanki, które mały ekran prezentuje, okazały się sposobnością do gry - ironicznej, lecz dobrodusznej i niewinnej. Tu pole do popisu występującego gościnnie pysznego aktora, Zdzisława Leśniaka, który ma swój własny styl, własny zasób środków i osobisty "arsenał" humorystyczny. Aktualność i możliwie najszersze "wciąganie" widzów - oto atuty, którymi się posługują twórcy programu.
Strony lirycano-piosenkarsko-tanecznej nie zaniedbano, prezentując niezawodnego, coraz piękniej wyrastającego na "filar" zespołu, Tadeusza Plucińskiego (dowcip jego błyszczy i w skeczach). A także: Ewę Miodyńską, Izabellę Schuetz oraz pełnego werwy Jerzego Fijałkowskiego. Ilona Kuśmierska potwierdza wszechstronność swych uzdolnień. W dialogu z Krystyną Sienkiewicz umie rozbawić inną formą śmiesznej naiwności, a w piosence Pietrzaka "Kochaj mnie na wesoło", daje pokaz udzielającego się rozweselania.
Krystynie Sienkiewicz przypadają funkcje rozliczne. Jest "konferansjerem" i pieśniarką, nawiązuje kontakty i sugeruje podteksty, dwoi się i troi, występuje nawet w przebraniach męskich. Element taneczny reprezentują panie: Barbara Jaczun, Renata Korzycka i Regina Pobiarżyn (choreografia Witolda Grucy i Bohdana Jędrzejaka). Szkoda, że wyborna zresztą muzyka nieco przygłusza głosy niektórych wokalistek.