Artykuły

Białystok. "Trzy razy łóżko" po raz 200.

Godzinę z kłócącą się parą w pościeli od pięciu lat proponuje Teatr Dramatyczny. W sobotę zaproponuje po raz 200. A widzów czeka całkiem niezła zabawa. Jubileuszowe przedstawienie komediowej jednoaktówki "Trzy razy łóżko" rozpocznie się o godz. 19. W niedzielę spektakl wkroczy w kolejną setkę - o tej samej porze odbędzie się po raz 201.

Ten spektakl to swego rodzaju fenomen. Po pierwsze - wybrali go widzowie w demokratycznych wyborach (pięć lat temu ze 125 krótkich form scenicznych jury wybrało trzy najlepsze... po czym oddało władzę w ręce publiczności, a ta po obejrzeniu minietiud zagłosowała właśnie na ten spektakl). Po drugie - po latach publiczność nadal tę lekką komedię chce oglądać (są tacy, którzy na nią przychodzą po 9 razy).

I w ten sposób "Trzy razy łóżko" Jana Jakuba Należytego w reż. Piotra Dąbrowskiego dociągnęło do 200. przedstawienia.

Kto jeszcze przedstawienia nie widział, powinien do teatru wpaść i zobaczyć pewną parę (Agnieszka Możejko i Maciej Radziwanowski) w różnych okresach życia (na początku małżeństwa, po kilku latach, i wreszcie z ponaddwudziestoletnim stażem), zawsze w pościelowych dekoracjach. W zgrabnym, zręcznie napisanym, dowcipnym tekście, Należyty kpi z najróżniejszych stereotypów, rejestruje humorystycznie mechanizmy funkcjonujące w świecie celebrities i seriali. Ma wprawę w pisaniu zgrabnych, nierozłażących się tekstów, gdzie każdy wątek ma ręce i nogi, a bohaterowie (choć jednoaktówka wprowadza pewne ograniczenia) są wyraziście zarysowani.

Co ważne - aktorzy grają z lekkością, niczego nie przerysowują, nie przekombinowują, tekstowi nie przydają ciężkości. Są naturalni, zabawni i raczej sympatyczni. Dokładnie tacy, jak bohaterowie tekstu. Para co i rusz rozważa pewne dylematy (głównie ze świata początkujących aktorów zabiegających o rolę). Próbują ustalić: lepiej jest pokazać piersi w antynowotworowej kampanii społecznej, czy być twarzą taniej wieprzowiny? Za chwilę ona coś powie nie tak o jego rodzicach, on będzie o nią zazdrosny, ona wypomni jego skarpetki, on jej - zmarszczki... I tak to się plecie, a widz bynajmniej nie traci dobrego humoru. Bo to codzienność, nie ma co kryć, podana w nieco przesłodzonym sosie. Spektakl ma wymiar kabaretowy, i grany jest w przestrzeni foyer, a więc w miejscówce dość niezobowiązującej. Między poszczególnymi scenami piosenki śpiewa trójka innych aktorów Węgierki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji