Artykuły

Co się stało z "Rajem"?

"Raj" w reż. Jarosława Tumidajskiego w Teatrze Polskim w Bydgoszczy na IV Festiwalu Prapremier. Pisze Anita Chmara w Gazecie Pomorskiej.

Kłopot w teatrze jest taki, że przedstawienie przedstawieniu nierówne. Ta sama inscenizacja raz może porwać, innym razem nie. "Raj", spektakl bydgoskiego Teatru Polskiego, prezentowany przedwczoraj na Festiwalu Prapremier, miał pecha.

W poniedziałek [3 października] "Raj" pokazywany był dwa razy. Podobno za drugim razem poszło dobrze. Ale jury festiwalu zostało, niestety, zaproszone na pierwszy pokaz, który wypadł po prostu fatalnie, co przekreśla szansę tego bydgoskiego spektaklu na nagrodę.

Swoją drogą trudno mi uwierzyć, by nawet bez owego pecha przedstawienie należało do wybitnych. Kłopot polega na tym, że reżyser, Jarosław Tumidajski, reżyserii... zaniechał. Najwidoczniej doszedł do wniosku, że nie ma potrzeby wspierać aktorów żadnym prawdziwym budowaniem przestrzeni teatralnej, grą świateł czy muzyką. Coś takiego jak tworzenie nastroju i napięcia za pomocą środków teatralnych uznał za zbędne.

Spektakl dzieje się na trawniku przed domem, gdyż tam właśnie postanowiły zamieszkać dwie siostry. W domu mieszkać nie chcą, bo śmierdzi. Konkretnie śmierdzi tam umierająca babcia, l tak oto powstało "trawnikowe" przedstawienie - trawnik zdominował wszystko. Jest przestrzenią i najważniejszym, najbardziej widocznym elementem. Jeśli pojawia się muzyka, to tylko jako przerywnik między poszczególnymi scenami. Jest za to bardzo głośna. A przecież nie wystarczy głośno, od czasu do czasu i w kółko tak samo! Światła - owszem - zmieniają się, ale tylko informacyjnie: w dzień mamy jasno, nocą jest ciemno. Czasem przelatuje helikopter, wtedy nocne ciemności przeszywa światło szperaczy...

Trudno, naprawdę trudno, uznać to za porywające. Tak więc aktorzy zdani są na swój trawnik oraz sprzęty, które tam wystawili: sofę, fotel, lampę, śpiwory, wannę i globus. Trochę mało. l to właśnie nie jest w porządku - liczyć, że aktorzy, pozbawieni wsparcia, udźwigną cały ciężar przedstawienia. Oczywiście, wierzę, że są spektakle, kiedy im się udaje. Bo to przecież dobrzy aktorzy, widzieliśmy ich już w naszym teatrze i wiemy, jak grają. Ale czasami, jak to w życiu, jest jakiś gorszy moment, coś nie zadziała, nie ma iskry - i cały spektakl rozpada się jak domek z kart.

Miejmy jednak nadzieję, że po festiwalu gorsze momenty nie będą się zdarzać lub - jeśli już naprawdę muszą - to zdarzać się będą nader rzadko. Wobec tego wszystkim zainteresowanym wyjaśniamy, że przedstawienie jest oparte na tekście Dirka Dobbrowa. Temat do łatwych

nie należy. Tekst, jak większość współczesnych dramatów, opowiada, jak szara, okrutna i pozbawiona miłości rzeczywistość niszczy ludzi, którzy - pozostawieni sami sobie - nie potrafią odnaleźć się w życiu. Jest tu mnóstwo tęsknoty za matką, którą "zabrali" lub "zniknęła" - wersje sióstr są rozbieżne. Jest też wiele skrywanego żalu, że na trawniku zawsze stały samochody jakichś facetów, którzy do matki przyjeżdżali...

Pewnie dlatego babcia, która śmierdzi, będzie musiała umrzeć i zostanie zakopana w ogrodzie. Ten tekst ma duży potencjał, i oby udało się go wydobyć. Bo chyba nie wszystko stracone?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji