Artykuły

Mąż i żona

Urocza, choć nieco swawol­na komedia Fredry "Mąż i żona" grana jest bra­wurowo w Teatrze Kameral­nym. Fredro zbiera brawa przy otwartej kurtynie, a do jego sukcesu przyczynia się koncertowa gra kwartetu artystów, bezbłęd­na, pomysłowa i twórcza reżyseria Bohdana Korzeniowskiego oraz piękne dekoracje i stroje Strzeleckiego. Komedia ta zresztą ma w Warszawie godne precedensy, nie wiem tylko, czy nasze wykształcone czytelniczki pamiętają gorszący kiedyś w Ipsie teatr Criquot pod kierownictwem utalentowanego bzika Jaremy i wszystkie cuda, któreśmy tam oglądali? Między innymi widzieliśmy "Męża i żonę" wystawionych bardzo orygi­nalnie, gdyż przed aktami kłócili się tam na proscenium dwaj krytycy. Żeleński, ucharakteryzowany na swego wielkiego ojca Boya i drugi aktor Kucharski. Jeden zdobił Fredrę we wszystkie patriotyczne i obywa­telskie cnoty, doszukując się w jego dzie­łach gorzkiej satyry, drugi - Boy właśnie - odpowiadał lapidarnie: "Fredro nad Pol­ską szat nie rozdzierał, on sam był Polską"! Piękne to zdanie musimy dziś oczywiście przyjąć z zastrzeżeniami, ale że Fredro ucieleśniał humor, beztroskę i tężyznę pol­ską na to zgoda. Czy w "Mężu i żonie" pra­gnął społeczeństwo moralizować? Nie, naj­prawdopodobniej chciał tylko zabawić. Ale my dzisiaj - bawiąc się istotnie świetnie czwórką świętoszków, która mając najwznio­ślejsze zasady na ustach, nie żałuje sobie je­dnocześnie niczego co można wziąć z życia, pomijając właśnie owe zasady - zyskujemy niesfałszowany obraz "Pań­skich zabaw" bogatych właścicieli ziemskich i płochych oficerków napo­leońskich, z którymi rozprawia się w tej chwili bezlitośnie na innej polskiej scenie inny autor również nienajgorszy, mianowicie G. B. Shaw, a przecież o ,,sitwę" nie możemy tych dwóch komediopisarzy posądzać! Wartość pańskiego miłosierdzia podkreśla drwiącym uśmiechem Romanówna, udając współczucie dla marznącego na koźle woźnicy dlatego tylko, by jak najprędzej pojechać i oddać list kochankowi. A co myślicie, drogie czytelniczki, o istotnej krzywdzie służącej dziewczyny, która ma być zamknięta na resztę życia w klasztorze za to samo, co bezkarnie, ciągle na ofiarę upozowana, robi co dzień jej pani? Jeżeli zaś jeszcze się nie orientujecie, ile jest w sztuce wart dobry reżyser, to zobaczcie, jak lokaj, stary, poważny człowiek o twarzy, budzącej szacunek i zaufanie, przyklęka przed młodym hulaką, rozłożonym beztrosko w fotelu - by mu podać ognia do fajki. Nie było tego drobiazgu w tekście, a jak to świetnie i dyskretnie jednocześnie podkreśla przyczyny, dla których ta sztuka znów weszła na afisz!

W grze prym trzymali, jak często, Kreczmar i stylowa Romanówna, dziel­nie im sekundowała urocza Karpińska, a i Wołłejko rozegrał się pod koniec drugiego i w trzecim akcie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji