Komedie w teatrach i sesja naukowa (fragm.)
Ma więc Warszawa następny teatr. Z szumem i z fanfarami otwarty "Pierwszym dniem wolności" Kruczkowskiego. Ale nie jest to teatr zwyczajny. Może później spowszednieje. Dziś nie sposób nie pamiętać o tym, że jest to inicjatywa mieszkańców Woli. Chcieli koniecznie mieć swoją zawodową scenę, stworzyli więc komitet budowy teatru, powołali doń ludzi, którzy naprawdę mogli pomóc i autentycznym społecznym wysiłkiem przerobili salę kina Mazowsze. Sceny mogą pozazdrościć inne stołeczne placówki, widownia wygodna, dostosowana do tego, co w założeniach programowych kierownictwa artystycznego wyczytaliśmy: teatr chce być blisko widza.
Repertuar teatru, którego dyrekcję i kierownictwo artystyczne objął Tadeusz Łomnicki, przedstawia się interesująco: będzie i montaż dokumentalny, opracowany na podstawie nie ukończonego dramatu Broniewskiego "Proletariat" i utwór o Goi "Gdy rozum śpi" w reżyserii Wajdy i sztuka Gelmana, według której powstał głośny film radziecki "Premia".
Jeśli chodzi o repertuar lekki, to w warszawskich teatrach nie najlepiej. Na premierze "Wodewilu z myszką" Okudżawy w Teatrze Rozmaitości sala była zapełniona, bo Okudżawa ma wyrobioną markę, ale w przedstawieniu zgubiono to, co stanowiło wartość powieści, którą autor przerobił później na ów wodewil.
W Teatrze Kwadrat kolejna komedia. Tym razem jest to "Prawdziwy inspektor Dog" Stopparda, staranne przedstawienie, ale dość wątłe, śmiechu też nie za wiele. Dobrze przynajmniej, że wszystko krótko trwa.
A swoją drogą nie wiem, czy tak źle jest z lekkim repertuarem, czy jakieś złe fatum ciąży nad poczynaniami stołecznych scen w dziedzinie komedii - dość, że bezrybie coraz większe, nawet kabaret studencki, który kiedyś tak dowcipnie i zabawnie zaczynał swój żywot w Szkole Teatralnej, obniżył znacznie lot.