Artykuły

Sztuka świadomego milczenia

- Językiem pantomimy nie powinniśmy mówić o wszystkim, tylko o tych rzeczach, które w środku kogoś poruszają - mówi Bartłomiej Ostapczuk, aktor-mim i dyrektor artystyczny XIII Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Mimu, rozpoczynającego się dzisiaj w Warszawie.

Z Bartłomiejem Ostapczukiem [na zdjęciu] rozmawia Piotr Guszkowski:

Powiedział pan w jednym z wywiadów, że pantomima nie jest sztuką bez słów, lecz poza słowami - jak to rozumieć?

- Rzeczywiście, nie używamy słów, ale to nie znaczy, że w ogóle ich nie ma. Słowa są, pojawiają się w głowie widza. Tworzymy na scenie sytuacje, które sprawiają, że odbiorcy zaczynają tak czy inaczej myśleć. Współczesny teatr pantomimy jest więc dla mnie rozmową z widzem. To również sztuka świadomego milczenia: celowo dobieramy takie pojęcia, które w naszym poczuciu pełniej da się wyrazić właśnie nie używając słów, Językiem pantomimy nie powinniśmy mówić o wszystkim, tylko o tych rzeczach, które w środku kogoś poruszają. Oczywiście, możemy również mierzyć się z treścią opisaną słowem - na przykład ukazać pojęcie "miłość" - lecz najpierw musimy odnaleźć to uczucie w sobie, co nadaje przekazowi autentyczny i często bardzo osobisty wymiar.

Takie zdefiniowanie teatru pantomimy wydaje się kluczowe. Odnoszę bowiem wrażenie - i proszę się za to nie obrazić - że w powszechnym rozumieniu mim kojarzy się bardziej ze sztuką cyrkową niż z teatrem, a jeśli już z teatrem, to z teatrem tańca.

- Teatr pantomimy kiedyś często mylono z teatrem tańca. Podstawową różnicą jest to, że w teatrze pantomimy mamy do czynienia z aktorem, w teatrze tańca - z tancerzem. Tancerz oddaje treść za pomocą sekwencji ruchów, co w teatrze pantomimy jest raczej niemożliwe

- tu każdy ruch aktora musi z czegoś wynikać. Każdy ruch ma znaczenie. Siłą pantomimy jest różnorodność interpretacji. Z drugiej strony, to teatr dużo bardziej konkretny i czytelny niż teatr tańca, który jest za pan brat z abstrakcją.

Przyznam, że wciąż spotykam się ze stereotypem mima, który stoi bez ruchu na Rynku Starego Miasta. Dlatego przyszłość teatru pantomimy to odpowiednia edukacja. Rozumiem, że Międzynarodowy Festiwal Sztuki Mimu przełamuje ten stereotyp?

- Przełamuje, i to skutecznie. Jego nadrzędną ideą jest oczywiście ukazanie różnorodności teatru pantomimy - inaczej wygląda myślenie o nim na Ukrainie, inaczej we Francji czy w Niemczech. Jednak równie mocno zależy mi na tym, żeby osoba, która kompletnie nie zna się na pantomimie, mogła przyjść, zrozumieć spektakl i wziąć z niego coś dla siebie. Teatr pantomimy to sztuka skupienia - nie tylko aktora, co oczywiste, ale też widza. To skupienie musi pojawić się po obu stronach.

Z perspektywy publiczności konfrontacja z takim rodzajem teatru jest w pewnym sensie spotkaniem albo wyjściem na spotkanie z samym sobą.

Jakie spektakle z programu tegorocznej edycji poleciłby pan właśnie widzowi niezaznajomionemu z teatrem pantomimy?

- Zdecydowanie poleciłbym spektakl "Agua De Lagrimas" Warszawskiego Centrum Pantomimy w najbliższą niedzielę. Jest pierwszą produkcją w Europie zrealizowaną

przez twórców na stale współpracujących ze zmarłym przed sześcioma laty mistrzem pantomimy Marcelem Marceau. To niekwestionowane wydarzenie festiwalu: połączenie pięknego sposobu opowiadania historii z naszą polską wrażliwością. Poza tym na pewno wskazałbym na prezentowane na zamknięcie przedstawienie Bodecker&Neander Compagnie, którzy są prawdziwymi mistrzami tej sztuki. Ich występy są i wzruszające, i zabawne, a przede wszystkim czytelne dla widza - to bardzo ważne.

XIII Międzynarodowy Festiwal Sztuki Mimu potrwa do 31 sierpnia. Wszystkie spektakle odbywają się na Scenie Na Woli. Początek o godz. 19. Więcej informacji na www.mime.pl

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji