Artykuły

Pani zabiła pana

Ambicją Andre Hubnera jest stworzenie teatru o określonym obliczu, rozpoznawalnego dzięki repertuarowi skłaniającemu się ku problematyce uniwersalnej, ku tematy­ce egzystencjalnej, dotykają­cej tajemnicy bytu. Powie­dziane to ogólnikowo, ale na przykładzie wystawionej właśnie "Judith" Friedricha Hebbla widać to już konkretnie.

Napisana w 1839 r. sztuka wielkich rozmiarów tragedia osnuta na biblijnym epizo­dzie, jest na sopockiej sce­nie dramatem kameralnym. Przekład Jacka Burasa brzmi komunikatywnie, by nie po­wiedzieć - współcześnie. Oryginalna i śmiała jest koncepcja plastyczna spektaklu autorstwa Ireneusza Giermaka. Historyczny szczegół nie ma tu znaczenia, czas zdarzeń - przypuszczalnie II w. p.n.e. - również. Betulia oblegana przez wojska Nabuchodonozora, Judyta, Holofernes oraz Mirza i Efraim, postaci z kart Starego Testamentu - to wszystko ma w tej inscenizacji rangę sygnatur - symbolu. Czytelne jest bowiem odwołanie do źródła, ale interpretacja tej opowieści - bardzo współczesna, czy ra­czej - ponadczasowa. Scenograf zadbał o taki wy­strój sceny oraz kostiumy, wykluczające przypisanie do którejkolwiek z epok, aczkolwiek współczesna stylizacja kwestii tu nie podlega. Synteza, prostota, teatralna umowność w dobrym gatunku a przede wszystkim malars­kie, wydobywane przez światło efekty składają się na zewnętrzną czysto widowisko­wą atrakcyjność tego przedstawienia. Jego akcja dzieje się w określonym miejscu i czasie, ale inscenizatorzy każą nam wierzyć, iż zdarzyć może się zawsze i wszędzie. Tym co dla tłumacza oraz adaptatora i reżysera, czyli Andre Hubnera wydaje się najważniejsze - to psychologiczny portret tytułowej bo­haterki, interpretacja tej postaci. Tradycja widzieć w niej nauczyła nas mścicielkę, dopuszczającą się zbrodni w obronie wiary i obleganych przez najeźdźców - współ­mieszkańców.

Sopocka wersja "Judith" (to polska prapremiera sztuki Hebbla w latach powojennych) akcentuje i wydobywa inny aspekt dramatu. Pięk­na Judyta, młoda wdowa, nietknięta jeszcze przez mążczyznę, zabija Holofernesa - swego pierwszego i ostatniego kochanka. Tragedia Judyty staje się tragedią kobiety pragnącej fizycznej miłości i znajdującej spełnienie tych marzeń w obozie wroga. Ho­lofernes ma zginąć, bo tak postanowiła. Boi się by mu nie ulec i od pierwszej chwili nie potrafi ukryć swej fascynacji. Gra namiętności, słowne potyczki z Bogiem, ko­nieczność wyboru, konflikt między wiarą, uczuciem, obowiązkiem - to właśnie przypadek Judyty widzianej z dzisiejszej perspektywy. Realizatorzy pozostawiają tu zresztą margines na własne odczytanie tego losu, wpisane­go w ramy małego spektaklu - otwieranego i kończo­nego fragmentami Starego Testamentu, w przekładzie J. Burasa. Na początku jest to tekst wypisany no kurty­nie ("Atelier" wyraźnie lubi ten chwyt), w finale - monolog Judyty.

Judytę gra Kamila Platta i jest to zapewne najlepsza rola w tym przedstawieniu. Dobrze wypada tez Mirza Izabeli Gulbierz. Holofernesem, który bardzo przypomina gangstera z amerykań­skiego filmu, jest Marek Ri­chter, Efraimem - Ireneusz Rosiński. Nowocześnie brzmiącą muzykę, współgrającą znakomicie z kształtem pla­stycznym przedstawienia sko­mponowali Jerzy Regent i Waldemar Czaja z gdań­skiej Akademii Muzycznej. Muzyka to komputerowa... Producentem spektaklu "Judith" jest firma "GIUD".

Sądzę, że jeśli potrakto­wać "Judith" jako wyznacz­nik pewnego kierunku teatralnych poszukiwań i stylu "Atelier", to można przyklasnąć pomysłowi. Jeżeli zes­pół będzie konsekwentny, to nie tylko zdoła uzasadnić artystycznie rację swego bytu, lecz także dopracuje się z czasem własnego, interesującego chyba oblicza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji