Artykuły

Laszuk rewolucjonista

- Projekty, które robię dziś, już nie są rewolucyjne. I dobrze: rewolucja się dokonała, żyjemy w lepszych czasach. Być może w tym, co widzimy na ulicy, jeszcze trudno to dostrzec - mówi Grzegorz Laszuk w rozmowie z Izabelą Szymańską w Gazecie Wyborczej Stołecznej.

Ostre, wyraziste, zaangażowane - takie są spektakle TR Warszawa. I takie są plakaty, które dla tej sceny od końca lat 90. przygotowuje Grzegorz Laszuk. Artysta, który zrewolucjonizował polską grafikę teatralną. TR Warszawa wspólnie z Fundacją Bęc Zmiana wydał poświęconą grafikowi książkę "TR Laszuk". Dwujęzyczny album zawiera zdjęcia, rozmowy, analizy projektów artysty. Prace Grzegorza Laszuka to często kolaże wykorzystujące fotografię.

Na plakacie "Uroczystości", spektaklu, który podejmował temat molestowania seksualnego, przetworzono negatywowe zdjęcie nagiej dziewczynki. Z kolei "Między nami dobrze jest", przedstawienie m.in. o trudnych relacjach polsko-niemieckich, zapowiada plakat, którego grafika nawiązuje do stylistyki propagandowej.

Reżyser tych przedstawień Grzegorz Jarzyna uważa, że Laszuk to grafik, który ma dobre wyczucie teatru, bo sam tworzy teatr: od ponad 20 lat prowadzi alternatywną grupę Komuna Warszawa (wcześniej: Komuna Otwock). A z drugiej strony zna awangardowe prądy z dziedziny sztuk wizualnych, ponieważ pracuje w Centrum Sztuki Współczesnej.

***

Rozmowa z Grzegorzem Laszukiem

Izabela Szymańska: Studiowałeś grafikę?

Grzegorz Laszuk: Nie, prawo u profesorów Falandysza, Izdebskiego, poznałem cały kwiat polskiej palestry. Grafika pojawiła się trochę przypadkowo. Już na studiach wiedziałem, że nie będę prawnikiem. Założyłem teatr Komuna Otwock, rozglądałem się po świecie. Pojechałem do znajomych w Berlinie, którzy studiowali w szkole drukarskiej i chcieli założyć anarchistyczną drukarnię. Strasznie mi się to spodobało.

Poszedłem do podobnej szkoły w Warszawie, skończyłem kurs, zupełnie przypadkowo znalazłem pracę w Zamku Ujazdowskim. To był moment, kiedy obumarła Polska Szkoła Plakatu, która opierała się na ręcznej typografii, malowaniu czegoś, a potem doklejaniu napisu.

Nie miałem i ciągle nie mam takich talentów jak rysowanie, nie chciałem być artystą, tylko rzemieślnikiem. Okazało się, że komputery otwierają zupełnie nowe możliwości, np. obrabianie zdjęć i wykorzystywanie ich w plakatach. Strasznie mi się to spodobało, siedziałem w Zamku od rana do nocy, ucząc się programów, podglądając mistrzów.

O czym musisz pamiętać, robiąc plakat dla teatru?

- Plakaty są tworzone w tym samym czasie co przedstawienie, więc projektując, nie wiem, co ostatecznie pojawi się na scenie. Zazwyczaj więc czytam tekst, który ma być wystawiony, oglądam próby i reżyseruję w głowie własny spektakl.

Grafik nie jest pierwszą osobą, która decyduje o tym, jak ostatecznie będzie wyglądał plakat: jest dyrektor artystyczny, reżyser, dramaturg, przychodzi scenografka i też chce coś od siebie dodać. Nad plakatami, które robiłem dla Krzysztofa Warlikowskiego, siadało kilka osób i zadawało dziesiątki pytań. Czasami miałem tego dosyć, ale ta familijna atmosfera w TR ma też swój urok. Wszyscy czuwają, żebym nie powtarzał pewnych schematów myślenia, żebym przekraczał samego siebie.

Poza plakatami robisz też programy, ulotki. Czy to jest widzom dziś potrzebne?

- Jeżeli poważnie myśli się o spektaklu jako produkcie, wiem, to niepopularne słowo w kontekście kultury, to on powinien być oprawiony tak jak inne produkty. Jest opakowanie, czyli plakat.

Jest program, w którym tak jak w napisach na pudełku, wypisuje się składniki przedstawienia. I jest samo przedstawienie.

Mam kilka pudeł programów teatralnych, które kupowałem przez lata. Zaglądam do nich, wyszukuję cytaty, sprawdzam, jakie teksty były użyte, czytam wypowiedzi reżyserów - to jest pomocne w myśleniu o przedstawieniu, które się zobaczyło.

Agata Tuszyńska i Grzegorz Jarzyna dbają o to, by programy w TR były ciekawym komentarzem do spektakli. "Uroczystość" była pierwszym przedstawieniem, który poruszał nieobecny wtedy jeszcze w mediach temat molestowania seksualnego dzieci. Program do spektaklu nie był więc estetyczny, tylko informacyjny - chodziło o to, żeby pokazać sam problem.

O twoich plakatach mówi się, że były rewolucyjne.

- Tu się szczęśliwie zbiegły dwie rzeczy: nowa estetyka teatralna i estetyka wokół teatru. Zacząłem używać innych środków wyrazu niż starsi projektanci, ale było to połączone z nową perspektywą myślenia o teatrze, aktorstwie, jaką wprowadził TR.

Projekty, które robię dziś, już nie są rewolucyjne. I dobrze: rewolucja się dokonała, żyjemy w lepszych czasach. Być może w tym, co widzimy na ulicy, jeszcze trudno to dostrzec. Warszawskie plakaty nie są tak ładnie eksponowane jak berlińskie: u nas wchodzą jeden na drugi, a tam wiszą na wyższych słupach, mają wokół siebie trochę bieli i przez taki prosty zabieg dużo lepiej wyglądają.

Ale na przeglądzie, który robimy ze Stowarzyszeniem Twórców Grafiki Użytkowej, widać, jak bardzo podniósł się poziom projektowania. Bardzo się cieszę, że jest wiele zdolnych młodych graficzek i grafików, mają dużą świadomość trendów i umiejętność używania nowych narzędzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji