Artykuły

Polski czas

Kino ma swe "zaległości", które przeleżały się na półkach; literatura tzw. drugi obieg, utwory, które teraz powoli wkraczają na łamy wydawnictw oficjalnych: dziennikarstwo, żyjące szybszym rytmem, już złapało nowy oddech i próbuje przestawić się z pisania usługowego, pod mecenasa, na pi­sanie samodzielne, które może zre­sztą przydać się także i mecenasowi (jako wyraz nieskrępowanej opinii, nastrojów publicznych). A co ma zrobić teatr? Co ma zrobić teatr w sytuacji, gdy w kinach idzie "Jak żyć?" Łozińskiego, "Polityka" dru­kuje fragmenty "Nierzeczywistości" Brandysa, a inne gazety wywia­dy, morze wywiadów z ludźmi pi­szącymi, którzy noszą nazwiska przez kilka lat zakazane i nieo­becne.

W teatrach ruch niewielki. Gdzie­niegdzie przewinie się składanka z wierszy Miłosza, jakaś próba aktu­alizującego odczytania utworu kla­sycznego. Ostatnim wydarzeniem w Warszawie jest sceniczna adapta­cja "Pana Tadeusza". No i pięknie. Pojawia się więc nieuniknione pyta­nie: czy w szufladach dramaturgów współczesnych nic nie było? Oka­zały się puste? A przecież pamięta­my wszyscy ten krzyk podnoszony prawie co rok przez dramatopisarzy polskich, że teatry nie chcą wysta­wiać ich sztuk. Czy w dalszym ciągu nie chcą? Chyba jednak chcą. Świadczą o tym usiłowania kilku teatrów stołecznych, aby jednak - mimo braku tekstów dramatycz­nych - temat współczesny, te spra­wy, które żywo interesują nas wszy­stkich, znalazły swe miejsce i na scenie. W końcu teatr, sztuka żywa, której specyfiką jest słowo mówio­ne przez obecnego na scenie akto­ra, oddziałuje silniej aniżeli martwa litera druku.

Najnowszą tego rodzaju próbą przemówienia ze sceny o polskich problemach widzianych z kilku róż­nych perspektyw jest wystawiony w warszawskim Teatrze Małym spektakl zatytułowany "Relacje". Przedstawienie opracowała Zofia Kucówna, która wykorzystała trzy rozmowy głośnej od kilku sezonów dziennikarki Hanny Krall. Nie pierwsze to zresztą przeniesienie na scenę dziennikarskiej prozy (bo tak można chyba nazwać sporą część twórczości znakomitej autor­ki) Krall. Nie tak dawno pisałem na tych łamach o wystawionej w Tea­trze Popularnym adaptacji jej słyn­nej książki "Zdążyć przed Panem Bogiem".

Trzy rozmowy, które są kanwą "Relacji", powstały już po Sierpniu. Rozmówcy Hanny Krall, którzy stali się bohaterami przedstawienia, to Lechosław Goździk, robotnik z Żerania, jeden z robotniczych przywódców Października, potem odsunięty na boczny tor; to Janusz Prokopiak do niedawna sekretarz KW z Radomia, który opowiedział dziennikarce o wydarzeniach czer­wcowych w tym mieście, i wreszcie Anna Walentynowicz, bohaterka Sierpnia, której zresztą - jak sądzę - prezentować bliżej Czytelnikom "Zwierciadła" nie trzeba.

Dla przedstawienia opowieści tych bohaterów wybrano nieco od­mienne formy teatralne. Najpierw mamy przeniesiony na scenę wy­wiad, rozmowę dziennikarki (Zofia Kucówna) z Panem Leszkiem (Hen­ryk Machalica). Rzecz dotyczy trochę Października, trochę później­szych losów bohatera, trochę wre­szcie wydarzeń sierpniowych wi­dzianych przez pryzmat doświad­czeń uczestnika innego historycz­nego "miesiąca". Kolejna część przedstawienia to monodram. Gus­taw Kron odtwarza długą, dramaty­czną wypowiedź sekretarza partii. Wreszcie Zofia Kucówna prezentu­je biografię Anny Walentynowicz, jej drogę do Sierpnia, kilka razy zmieniając się na moment w ko­mentującą opowieść Hannę Krall. Wszystkie relacje zachowują nie tyl­ko odmienny sposób widzenia bo­haterów kolejnych "przełomów", ale także specyficzny styl ich mowy. Zwłaszcza wyraźnie wyróżnia się język sekretarza partii, który opowia­dając o najbardziej dramatycznych chwilach swego życia nie potrafi pozbyć się urzędniczego żargonu. We wszystkich opowieściach cha­rakterystyczny jest ścisły związek prywatnej biografii bohaterów z ich uczestnictwem i sposobem reago­wania na historię. To są zwykli lu­dzie, dotyczy ta uwaga również wo­jewódzkiego sekretarza partii, któ­rzy któregoś dnia stanęli wobec his­torii.

Zofia Kucówna, Henryk Machali­ca i Gustaw Kron przedstawiają swych bohaterów w sposób zwy­czajny, jakby wyrywając ich na chwilę z codziennych realiów. Lecz przecież są to ludzie, których los, taki jak miliony losów rodaków, na­gle nabrał dramatyzmu i stał się częścią dziejów narodu.

Scenografia przedstawienia jest skromna, wręcz ascetyczna. Na scenie prawie nie ma dekoracji (tyl­ko krzesła, na których siedzą boha­terowie, mównica, przy której stoi Gustaw Kron). Bohaterowie mają tylko najprostsze rekwizyty: toreb­kę, gazetę. Liczy się więc słowo. Słowo, które słychać wyraźnie, w które publiczność zgromadzona w teatrze wsłuchuje się w skupio­nym milczeniu. Bo przecież to przedstawienie traktuje nie tylko o nich - bohaterach Października, Czerwca, Sierpnia. Jest to przedsta­wienie również o nas uwikłanych w rytm polskiej historii, której ce­zury wyznaczają nazwy miesięcy. Ten rytm został subtelnie zaznaczo­ny w spektaklu: każdą jego część rozpoczyna głuche tykanie zegara, który odmierza polski czas.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji