Towarzyszył mi przez całe zawodowe życie - Sławomira Mrożka wspomina Jerzy Stuhr
Mrożek towarzyszył mi właściwie przez całe zawodowe życie - Jrzy Stuhr o zmarłym wczoraj dramatopisarzu.
Miałem dobrą relację osobistą ze Sławomirem Mrożkiem, ale nie powiem, że byłem jego przyjacielem. Spotykaliśmy się na ulicy w Krakowie i na premierach.
W Genui robiłem jego "Wielebnych". Przyjechał tam i rzucił mi konkretne uwagi. Potem poszliśmy na obiad: milczeliśmy przez cały czas, dwa słowa padły dopiero przy deserze. Potrafił powiedzieć: - Wiesz, ja się tak denerwuję, gdy zbliżacie się do miejsca, o którym wiem, że je źle napisałem. Gdy w latach 80. graliśmy z Jurkiem Bińczyckim w "Emigrantach", Mrożek przyszedł po spektaklu do garderoby. Długo milczał, a potem powiedział: - Dobre to było. Rok temu, podczas mojej poważnej choroby, podarował mi swoje "Dzienniki", z dedykacją - "Trzymaj się".
Mrożek towarzyszył mi właściwie przez całe zawodowe życie. Moją pierwszą samodzielną pracą, jako asystent w Szkole Teatralnej, było "Na pełnym morzu". Grał w tym Bogusław Linda. W Palermo w latach 80. wystawiałem "Czarowną noc", w 2004 r. w Parmie "Emigrantów". We Włoszech grałem w "Rzeźni", no i w polskim Teatrze Telewizji Edka w "Tangu", z Markiem Walczewskim. Piotrek Szulkin to reżyserował.