Artykuły

Daj mi rząd tusz

"Anatomia Tytusa Fall of Rome" w reż. Wojtka Klemma z Narodowego Starego Teatru z Krakowa na Festiwalu Szekspirowskim w Gdańsku. Pisze Joanna Żabnicka w Teatraliach - dodatek festiwalowy "Shakespeare Daily. Gazeta Szekspirowska".

"Anatomia Tytusa Fall of Rome" w reżyserii Wojtka Klemma z krakowskiego Narodowego Starego Teatru to spektakl, w którym estetyka odgrywa szczególną rolę. Myliłby się jednak ten, kto tę cechę utożsamiałby po prostu z wygodą i "wzrokowym" bezpieczeństwem widza. W tym wypadku wrażliwość na kolory (skóry) i oczekiwania względem sposobu podawania potraw są potraktowane śmiertelnie poważnie.

Scenografia, jaką widz zastaje po wejściu na salę, jest prosta, a równocześnie sprawia wrażenie klaustrofobicznej: zbudowane na scenie ściany, wyłożone sporymi kartonowymi płytami, są nachylone ku sobie. Z prawej i lewej strony wycięto w nich wejścia, w tyle natomiast znajduje się wieloosobowy prysznic, który biorą wszystkie postaci przedstawienia. Pośród kłębów pary dobywającej się z tej prowizorycznej łaźni słychać pokrzykiwania obwieszczające wstąpienie na tron kolejnych cesarzy. Reżyser od początku nie daje zapomnieć o tym, że Rzym jest państwem opartym na sile wojskowej: całemu spektaklowi towarzyszy rytmiczność wykonywanych gestów i poruszanie się po liniach prostych. To ciekawe, że pod tym względem miotająca się po scenie w obłędzie, okaleczona Lawinia pozostaje zupełnie niezależna.

Opresyjność spektaklu Klemma dostrzec można także na innym poziomie - brutalność języka manifestuje się w wykrzykiwanych z mechaniczną wręcz nieustępliwością zagadkach rasistowskich w rodzaju "czym różni się Murzyn od opony?" przez niewolnika Tamory, a także w obszernych monologach Heinera Müllera, włożonych w usta Lawinii i Lucjusza. Szeroko rozumianej przemianie w sensie fizycznym - od okaleczenia Lawinii,  przez przejście Tytusa na stronę Gotów, a na przygotowanej pieczeni z synów cesarzowej skończywszy - patronują brane bardzo dosłownie "Metamorfozy" Owidiusza.

Przeistoczeniu podlegają zresztą nie tylko bohaterowie, lecz także przestrzeń. Pod koniec spektaklu tekturowa scenografia rozkleja się, kolejne płyty spadają, odsłaniając metalowe rusztowanie. Tak zaakcentowany rozpad struktury, potęgowany przez miksowaną na żywo muzykę (Dominik Strycharski), która wprowadzała w drgania siedzenia widzów, jest esencją dramatu Szekspira ze szczególnym uwzględnieniem fizycznej postaci tegoż rozkładu. Cielesność bierze górę nad metafizyką, a żądanie dusz w tym wypadku zmienia się w obsesję mięsa i krwi - słowem: pragnienia tusz w sensie czysto kulinarnym.

"Anatomia Tytusa Fall of Rome" w centrum zainteresowania stawia problem od-wewnętrznego psucia się tkanki (państwowej) i z dietetyczną konsekwencją przypomina, że pozostaje się tym, co się zjadło. Jest to tym bardziej pesymistyczna konkluzja, że w dzisiejszych czasach nie jemy przecież najzdrowiej; mało tego - robimy to całkiem świadomie. Dziś już żaden poeta nie przypomina, że tak naprawdę wszystko pozostaje kwestią smaku, chociaż proces niszczenia, jaki Szekspir wyłożył w swoim dramacie, odbijać się będzie jeszcze gorzko i długo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji