Artykuły

Zielona Góra. Zielonogórska Noc Kabaretowa

- W tym roku angażujemy też kabareto-teatr. Będą fragmenty spektaklu Teatru Capitol, które pokażą Mikołaj Cieślak, Anna Guzik i Arkadiusz Janiczek. I oni właśnie zagrają całkowicie premierowe. Pojawią się też "Siostrunie" z rodzimej sceny - - mówi Janusz Rewers z kabaretu Ciach, organizator Zielonogórskiej Nocy Kabaretowej.

Zielonogórska Noc Kabaretowa, choć jest imprezą dość skromną stażem, rokrocznie przyciąga do amfiteatru tłumy. Jeszcze więcej fanów dobrego humoru zasiada przed telewizorami. Koncert emitowany na żywo przez telewizję Polsat, ogląda blisko 4 miliony widzów. Tym razem, z okazji jubileuszowej, bo piątej Zielonogórskiej Nocy Kabaretowej, organizatorzy zapraszają fanów nie tyle do amfiteatru, ile eleganckiej restauracji na wykwitną kabaretową kolację pełną smacznych żartów. W tym roku imprezie będzie przyświecać hasło "Kuchnia i gastronomia". Gwiazdy kabaretu zjadą do Zielonej Góry w najbliższą sobotę 10 sierpnia. Część z nich będzie miała blisko, bo są stąd.

Z Januszem Rewersem, szefem imprezy, rozmawiamy o telewizyjnym szale na kabarety, nowych trendach i granicy żartu.

Paulina Nodzyńska: Włączasz telewizor, a tam wszędzie kabaret. Spełnianie oczekiwań złaknionych żartów widzów czy już niebezpieczny przesyt? Jak się panu widzi ten telewizyjny szał?

Janusz Rewers: Podoba mi się, ale nie zgadzam się z określeniem "szał". Kabarety emitują tylko "Dwójka" i Polsat. Ostatnio pojawił się nowy kanał TVP Rozrywka, i tam puszcza się materiały sprzed lat. Ale w skali kilkuset kanałów, do których mamy dostęp, ta liczba naprawdę nie robi wrażenia. A powstanie nowej telewizji, przeznaczonej na rozrywkę, tylko dowód na to, że Polska staje się normalna. Wszędzie na świecie najchętniej oglądane programy, to właśnie te rozrywkowe. A to, że nasze kabaretony biją rekordy popularności, tylko potwierdzają potrzebę emitowania kabaretów. Kabarety pracują na to naprawdę ciężko. Ludzie chcą je oglądać. Szczególnie teraz, w okresie wakacyjnym. W zalewie powtórek seriali i filmów, takie programy emitowane na żywo wnoszą wyraźną świeżość. Mówią o naszej codzienności, komentują bieżące wydarzenia, pokazują rzeczywistość w krzywym zwierciadle. W polityce też nic szczególnego się nie dzieje, no chyba że ktoś uderzy w twarz znanego dziennikarza. Wtedy dopiero mamy kabaret, bo gwiazdą mediów staje się agresor.

Z tego zapotrzebowania na kabarety wtelewizji rodzi się też inne zjawisko. Kabareciarze zachłystują się sławą i stają celebrytami.

- Myślę, że jednak nie. Gdyby tak było, o kabareciarzach moglibyśmy czytać na pudelku albo w tabloidach. Inna sprawa, że kabareciarzom wolno więcej. Inaczej będzie postrzegane, gdy oni zrobią coś kontrowersyjnego, a inaczej, gdy przegnie np. znany polityk. "Celebryta" to też moim zdaniem ktoś, kto jest znany z tego, że jest znany. A kabareciarz na popularność musi mocno zapracować. Wielu z nich najpierw występuje w kabarecie, prowadzi programy i festiwale, a dopiero później gdzieś się pokazuje i rozwija swoją karierę.

Wyraźnie zmienia się też poziom żartu. O ile kiedyś bezpiecznym było pośmiać się z rodziny, teściowej czy relacji damsko-męskich, teraz, żeby usłyszeć salwy śmiechu, trzeba już użyć cięższego kalibru. Najlepiej zahaczyć o religię, okraszając to wiązanką przekleństw. Przesuwa się granica żartu.

- Serio jest aż tak?To prawda, kiedyś Polacy śmiali się z Kabaretu Starszych Panów, ulice pustoszały, bo wszyscy oglądali. Dziś możemy ich zobaczyć jedynie w TVP Kultura. Dawniej kabaret był bardziej jednorodny, taki teatralno-studencko-literacki. Dziś w kabarecie porobiło się jak w muzyce. Używając tej muzycznej nomenklatury można powiedzieć, że pojawiły się w nim nurty takie jak pop, disco polo i jazz. I, zupełnie jak w muzyce, najlepiej sprzedają się disco polo i pop. Jakie czasy, taki kabaret. Na szczęście jest wielu, którzy szukają rzeczy ambitniejszych. Jako dowód można tu wskazać fenomen serialu improwizowanego "Spadkobiercy".

Pan chce mieć na Kabaretobraniu disco polo?

- Mam nadzieję, że go nie będzie. Wiadomo jednak, że taki trzygodzinny telewizyjny show rządzi się swoimi prawami i muszą się w nim znaleźć różne rodzaje żartów. W ogóle kabareciarze mają trudniej niż muzycy. Muzycy mogą grać jeden szlagier przez wiele lat i publiczność będzie zadowolona. Kabareciarz musi ciągle wymyślać nowe rzeczy, bo nie będzie występował z jednym numerem do śmierci. "Telewizyjny wampir" ciągle oczekuje od nich premierowych rzeczy. Z drugiej strony, żeby być zapraszanym, trzeba się w telewizji pokazywać. To zapętlenie. Bez telewizji nie istniejesz, z telewizją twój nowy program jest stary w ciągu miesiąca. Przez tę swoistą gonitwę zdarza się, że artyści schodzą za nisko, jeśli chodzi o poczucie dobrego smaku. Ilość powstających skeczy nie idzie w parze z jakością. Proszę mnie nie pytać, kogo mam na myśli, bo to są sprawy gustu. Żeby nie było, nam też się wpadki zdarzały.

Odkąd pamiętam mówił pan, że dokłada wszelkich starań, by artyści zagrali na Kabaretobraniu skecze premierowe. Uda się też w tym roku? Czy ludzie lubią się śmiać z tego, co już znają?

- Będzie sporo premier. Ale gdybym powiedział, że 100 proc., byłbym nieszczery. Zrobienie trzygodzinnego programu kabaretowego z samymi zupełnie nowymi numerami jest chyba niemożliwe.

Podczas jubileuszowej Zielonogórskiej Nocy Kabaretowej wystąpią m.in. Ciach, Limo, Jurki, Bałtroczyk, Nowaki. Jak wygląda dobór artystów podczas takiej imprezy? Pan ma na to znaczący wpływ, czy jest spora ingerencja telewizji?

- Ustalamy to w porozumieniu. Wypracowujemy program w trójkącie decyzyjnym: reżyser Szymon Łosiewicz, telewizja Polsat i ja. Zależy mi na tym, żeby skład był za każdym razem inny. I żeby na listę artystów trafiali ci, którzy prezentują jednak ten wyższy poziom żartu. W tym roku angażujemy też kabareto-teatr. Będą fragmenty spektaklu Teatru Capitol, które pokażą Mikołaj Cieślak, Anna Guzik i Arkadiusz Janiczek. I oni właśnie zagrają całkowicie premierowe. Pojawią się też "Siostrunie" z rodzimej sceny.

Aż się prosi o Hrabi! Dlaczego nie ma ich wtym zestawieniu?

- Zapraszam ich co roku, ale jeszcze nie skorzystali. Oni rzadko grają w kabaretonach. Ale za tok zaproszenie ponowię.

Kabaretobranie ma zawsze pewną myśl przewodnią. Śmialiśmy się już zgodnie z hasłami fundusz zdrowia czy remont-budowa. W tym roku postawił pan na "kuchnię i gotowanie". To ostatnio bardzo popularne, pojawia się mnóstwo kulinarnych show, gwiazdy gotują... Celowo płyniecie z nurtem fali?

- Rzeczywiście, gdy szukaliśmy tematu, okazało się, że w tej ogromnej modzie "wszyscy gotują", kabaret wcześniej nie wykorzystał tego trendu. Punktem zaczepienia jest też nasz jubileusz. Miło jest zaprosić widzów z tej okazji do eleganckiej restauracji, na wykwintną kolację pełną smacznych żartów.

Co z osobami, które kupiły fałszywe bilety na kabarety? Będą musiały zapłacić drugi raz?

- Przykro mi, że coś takiego miało miejsce. Wiem, że policja namierzyła już człowieka, który kopiował bilety. Nabrało się na to kilkanaście osób. Niestety, fałszywe bilety będą nieważne. Nic nie mogę zrobić. Trzeba będzie kupić nowy bilet. O! A czy wspominałem już, że impreza odbędzie się w ramach Lata Muz Wszelakich?

Jeszcze nie.

- A mogę?

Proszę.

- Dziękuję.

Uwaga! Bilety można będzie wygrać też w konkursie "Gazety". Na początek rozdajemy 5 pojedynczych wejściówek. Szczegóły konkursu w czwartkowym (8 sierpnia) wydaniu "Gazety Wyborczej".

V Zielonogórska Noc Kabaretowa odbędzie się w najbliższą sobotę (10 sierpnia) o godz. 19.30 w amfiteatrze przy ul. Festiwalowej. Bilety po 65 i 75 zł do kupienia m.in. na abilet.pl.

PS Organizatorzy zapowiadają, że koncert odbędzie się bez względu na pogodę, choć akurat na sobotę synoptycy przewidują wyśmienitą aurę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji