Artykuły

Instytut Teatralny i śmierć teatrologii polskiej

Jeśli teatrologia polska umarła, to stało się to na wiele lat zanim powstał Instytut, a umarła z nudów i bezczynności, z personalnych układów i dobrego samopoczucia oraz przekonania, że publikowanie fiszek i kronik to nauka - pisze prof. Dariusz Kosiński.

W samym środku gorącego lata, kiedy w mediach ogórki, Royal Baby i Jarosław Gowin w Giżycku, w środowisku teatralnym nie ma ani ogórków, ani ochłody. Rozgorzała batalia o Macieja Nowaka i kierowany przezeń Instytut Teatralny. Rozgorzała wokół wywiadu, dla "Teatru", który przeprowadzili Jacek Kopciński, Paweł Płoski i Kalina Zalewska, a który przyniósł ten bardzo pożądany rezultat, że przeciął trwające od lat zakulisowe szeptanki i wyprowadził "sprawę Nowaka" na światło dzienne. Pojawiły się głosy polemiczne, pojawią zapewne polemiki z polemikami i tak dalej. Jednym słowem zaczęła się debata publiczna, za co redakcji chwała.

Nie mam zamiaru wchodzić w spór, by - tak rzec - całościowy. Swoją ocenę dziesięciolecia pracy Instytutu przedstawiłem w tekście otwierającym jubileuszową książkę, a jako osoba stale współpracująca z placówką przy Jazdów 1 mam do powiedzenia tylko tyle, że takiego oddania, profesjonalizmu i niezideologizowanego podejścia do swoich zadań życzyłbym każdemu - z sobą na czele.

Chciałbym się natomiast odnieść krótko do bardzo mi bliskiego wątku "śmierci teatrologii" i zarzutu - stawianego w wywiadzie bardzo mocno - że jest winą Instytutu, a personalnie Macieja Nowaka, że umarły nie został reanimowany, że "nie mamy podstawowych książek dotyczących sceny właściwej, a IT zamiast sztuką zajmuje się rodziną w kontekście gender i queer", że "właściwa historia teatru polskiego jest bardzo dziurawa, a IT debatuje nad jej alternatywnymi wersjami". Do tego dochodzi jeszcze rozrośnięty do granic oczywistości, bo powtórzony już ze dwa razy zarzut Wojciecha Majcherka, obciążający IT winą za brak biografii Łomnickiego, Holoubka, czy Dejmka.

Próbuję o tym pisać spokojnie, ale jestem człowiek nerwowy i ledwo wytrzymuję, słuchając takiej demagogii z ust skądinąd inteligentnych ludzi. Wszyscy prowadzący ten wywiad świetnie wiedzą, że jeśli teatrologia polska umarła, to stało się to na wiele lat zanim powstał Instytut, a umarła z nudów i bezczynności, z personalnych układów i dobrego samopoczucia oraz przekonania, że publikowanie fiszek i kronik to nauka. Pytanie o przyczyny uwiądu jest bardzo ważne, ale chyba jednak należałoby je zadać gdzie indziej: koleżankom i kolegom na uniwersytetach, w Instytucie Sztuki PAN, w Akademii Teatralnej i w redakcji "Pamiętnika Teatralnego", który zdaje się miał za podstawowe zadanie inspirowanie badań teatrologicznych i integrację środowiska. Zaś Wojciechowi Majcherkowi od lat mam ochotę powiedzieć, że odpowiedź, dlaczego nie ma biografii, jest bardzo prosta: bo Wojciech Majcherek który świetnie zaczął żywotami równoległymi Hanuszkiewicza, Holoubka i Dejmka publikowanymi w "Dialogu", woli pisać bloga i krytykować innych, niż samemu wziąć się serio do roboty, do której ma wszelkie talenta i wiedzę.

Cieszę się, że Jacek Kopciński zauważył, że Instytutowi udała się współpraca ze mną, ale pozwolę sobie powiedzieć, że było odwrotnie: to mnie się udała współpraca z Instytutem. A udała się, bo moje zdiagnozowane kiedyś przez Krystynę Duniec i Joannę Krakowską umysłowe ADHD nie pozwala mi nie robić czegoś, co mogę. Efektem jest praca gorączkowa i pełna błędów, ale i tak żałuję, że nie ma nas więcej. Oddałbym pięćdziesiąt pedantycznych recenzentek ironizujących na temat przekręconej daty, za jednego jeszcze wariata, który napisałby na przykład "kontr-Teatra polskie", nawet jeśli byłby to ktoś wierzący, że istnieje "właściwa historia teatru", choć samo to sformułowanie uważam za wyjątkowo nieszczęśliwe.

Oskarżanie Macieja Nowaka o to, że nie zrobił za nas tego, co jest naszym podstawowym obowiązkiem, wydaje mi się groteskowe i świadczy o daleko posuniętym uwiądzie zdolności do krytycznej samooceny. Albo o całkowitym braku wiedzy o środowisku naukowym i naiwności, której kuriozalny dowód stanowi uwaga pani Kaliny Zalewskiej, że biedni naukowcy nie mają pieniędzy i dlatego piszą referaty, a nie książki.

W jednym punkcie, jako świadek i współwinny chcę potwierdzić słowa Macieja Nowaka. To rzeczywiście on od lat, przy każdym niemal spotkaniu, wraca do sprawy Encyklopedii Teatru Polskiego, w którą - jak dotąd - wydawał się wierzyć tylko on. Brałem udział w nieudanej próbie stworzenia takiego projektu i wiem, czemu skończył się on klęską. Stało się tak, bo mało komu chciało się podejmować tej niewdzięcznej roboty, a w końcu ja sam, zniechęcony, zniechęciłem ostatnią wierzącą w ten projekt - Krystynę Duniec. Ale przez obsesję Nowaka, który się nie poddał, Encyklopedia właśnie powstaje! Elektroniczna, potężna, z wieloma bazami danych. Powstaje w ramach programu Ministerstwa Kultury zleconego Instytutowi Teatralnemu. Członkiem jednego z najważniejszych pracujących nad nią zespołów jest Paweł Płoski, który jednak na czas wywiadu wyparł ten fakt z pamięci, co niestety nie pozwala przyjąć tezy o naiwności i niewiedzy.

Polska teatrologia ma wiele problemów i słabości. Jestem od lat nastawiony do niej krytycznie, może nawet zbyt, co zresztą ciągle wypominają mi pracownice Instytutu Teatralnego z Dorotą Buchwald i Agatą Adamiecką-Sitek na czele. Obie przez te dziesięć lat zrobiły bardzo wiele, by środowisko rozruszać. Udało się stworzyć potężne bazy materiałowe, dostępne, uporządkowane i wykorzystywane przez wszystkich zbiory dokumentacji i materiałów. Udało się zainteresować teatrem w tym jego historią (bo o nią tu wszak głównie chodzi) ludzi dotychczas tematy te omijających. Atakowana z taką pasją "Inna scena" to jedna z najciekawszych przygód intelektualnych, w jakich brałem udział, także jako uczestnik nieprzyjemnych zderzeń własnych akademickich przyzwyczajeń z odmiennymi sposobami uprawiania humanistyki. Jeśli coś się moim zdaniem nie do końca udało, to "Nowe historie" - projekt dedykowany polskiej teatrologii i historii teatru, który - według mnie, powtarzam - po dynamicznym początku osiadł w miejscu. Ale to akurat nie jest winą Instytutu, tylko środowiska, które inspiracji, pomysłów i projektów zgłaszanych na pierwszych konferencjach nigdy nie zrealizowało. Więc zamiast się podniecać źdźbłem w cudzym oku, może jednak zająć się własnymi belkami?

Środowisko zresztą bardzo dobrze wie, na czym polegają jego słabości. Dawało temu wyraz wielokrotnie, choćby na słynnej konferencji w Osieczanach w 1999 roku, gdzie świętej pamięci Sławomir Świontek dostał ogromne brawa, gdy powiedział, że konferencja miała zostać zorganizowana w Zakopanem (tak było - sam to załatwiałem), ale koniec końców znalazła się tam, gdzie polska teatrologia - na zadupiu. Więc wiemy, co jest źle, tylko ciągle nie potrafimy przyznać, że to nie ktoś gdzieś, ale my - tu i teraz - nie robimy tego, co powinniśmy. Wygląda na to, że dla wielu koleżanek i kolegów głównym winnym jest Maciej Nowak, który nie zainicjował i nie zintegrował, a jeszcze śmie mieć i głosić własne poglądy. Prawda jest zaś taka, że jeśli środowisko polskiej teatrologii samo nie zacznie dbać o rozwój własnej dyscypliny, jeśli samo nie zacznie mieć na ten temat jakichś poglądów, to żadne zwoływane przez Instytut Teatralny komisje znawców niczego nie zmienią. Zbliża się I Zjazd Polskiego Towarzystwa Badań Teatralnych, który właśnie takie sobie stawia zadanie: rozpatrzeć się w siłach i środkach, ustalić najważniejsze cele, przyjąć wspólne plany działania. Czy to się uda? Nie jestem pewien, ale będziemy próbować. My, bo nikt inny tego za nas nie zrobi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji