Artykuły

Nie z każdych zgliszczy rodzi się Feniks

Miniony sezon nie był z pewnością dla Horzycy łatwy. Na głowę Dyrekcji spadało mnóstwo uzasadnionych zarzutów. Ta zaś, miast wyciągnąć z tego konstruktywne wnioski, z uporem broniła swego stanowiska, realizując skompromitowany już plan repertuarowy Iwony Kempy; efektem - kolejne artystycznie zmarnowane miesiące - sezon w toruńskim Teatrze im. Horzycy podsumowuje Anita Nowak w wortalu teatrdlawas.pl.

Dwa potknięcia na "dzień dobry"

Niezbyt brawurowo, niestety, minął sezon w Teatrze im. Wilama Horzycy. Pomimo licznych, ciągnących się nawet w sierpniowe upały ubiegłego lata prób, zaplanowana na wrzesień "Pippi Pończoszanka" w rezultacie protestu spadkobierców Astrid Lindgren przeciwko zaproponowanej przez teatr formie adaptacji, doczekała się tylko generalnej. Sezon rozpoczęto więc niezbyt ambitnym "Koncertem życzeń", czyli rozpostartą na dwa akty wiązanką ulubionych piosenek aktorów Horzycy. Ponieważ ulubionych, dobrze na ogół wykonywanych. I wokalnie, i aktorsko. Ale to wszystko. Oczywiście "Koncert" przyciągał do teatru tłumy, które przy innej okazji nie przekroczyłyby z pewnością jego progów, a tym samym nadrobił pewnie straty, jakie przyniosła pierwsza realizacja "Pippi". Bardzo to nieelegancka jednak proteza dla funduszu profesjonalnej placówki artystycznej. Co gorsza "honorująca" też potem obchody Międzynarodowego Dnia Teatru

Kolejne niewypały

Kolejnym artystycznym niewypałem była prapremiera dokonanej przez Małgorzatę Sikorską- Miszczuk adaptacja "Klary" Izy Kuny, w reżyserii Piotra Kruszczyńskiego. Miałkość tematu i głupota głównej bohaterki, mimo wielkiego wysiłku realizatorów, nie pozwoliły odnaleźć sensownego uzasadnienia dla tej inscenizacji. Choć dzięki cudownej scenografii Mirka Kaczmarka z wielką przyjemnością tę rzecz się oglądało. Znacznie gorzej już jednak się padających ze sceny bredni słuchało.

Po oryginalny, przepojony inteligentnym humorem tekst Antoniego Ferencego "Upadek pierwszych ludzi" sięgnęła Iwona Kempa. Zepsuła go niestety zbędnymi "objaśnieniami" i dopowiedzeniami spoza sztuki. A szkoda, bo i aktorzy znakomicie grali, i ciekawą scenografię zaprojektował Mirek Kaczmarek. A przecież wystarczyło ograniczyć się do z pozoru realistycznej sytuacji - budowy warszawskiego metra, a metaforę do rozszyfrowania pozostawić widzom.

Wyjątkowo też nudnym, zwłaszcza jak na komedię, było przedstawienie "Body-Art" spółki autorskiej Igor Bauersima/Rejane Desvignes w reżyserii Any Nowickiej. Też prapremiera polska. Nudnym a jednocześnie zatupanym "pomysłami". Takimi, których widz nie nadąża rozszyfrowywać, jak np. migające obrazy wideo na ekranie i takimi, które wzbudzają politowanie dla ich "dawcy", jak np. wyskakujący z fotela penis; choć uzasadniony może artystycznie, to jednak głupawo się prezentujący. Ciekawa, a nawet zaskakująca była tylko intryga. Szkoda jednak, że dotyczyła już bardzo ogranego tematu - komercji w sztuce.

Ożywienie przed końcem?

Bardzo aktualny problem przemocy w rodzinie podejmowała " Królowa ciast" [na zdjęciu] Béli Pintéra, tyle że urodzony dość dawno temu autor przyczyn sytuacji upatruje w totalitarnym systemie, w jakim sam dorastał, a to niestety problem ponadczasowy, mający swe źródło w ludzkiej psychice. Podobnie jak problem niezrozumienia mentalności dziecka przez dorosłych. Bardzo aktualny natomiast, zwłaszcza w Polsce, jest poruszony tu przez Pintéra temat powierzchownej religijności. Reżyserka Ela Kijak ciekawie wyeksponowała groteskowość tekstu, a scenografka Dominika Skaza w tym samym tonie zaproponowała oprawę plastyczną i kostiumy. Bardzo dobrze w przedstawieniu odnaleźli się aktorzy. Mirosława Sobik jako Erica i Paweł Tchórzelski, Stefan. "Królowa ciast" to najciekawsza pozycja w repertuarze Horzycy w minionym sezonie. Była ona również materiałem do zrealizowanych w okolicy "Dnia Teatru" warsztatów "Teatralne spięcie" dla dwunastu nauczycieli z terenu województwa Kujawsko-Pomorskiego.

Propozycja Aktorska

Na Scenie Propozycji Aktorskich obejrzeliśmy "Pięć róż dla Jennifer" Annibale Ruccello w reżyserii Marii Spiss. Spektakl porusza bardzo szeroko ostatnio dyskutowany w mediach problem transwestytyzmu. Aktorstwo Pawła Tchórzelskiego (Jennifer) i Jarosława Felczykowskiego (Anna) emanuje psychologiczną i artystyczną prawdą, pozwala zrozumieć motywy działania bohaterów. To bardzo dobre aktorsko przedstawienie, bo i Anna Romanowicz-Kozanecka w rolach transwestytów - Anuncjaty i Soni też tworzy dwie bardzo różne ciekawe, wzruszające kreacje. Pomimo dramatycznej wymowy spektaklu, mnóstwo w nim wspaniałego humoru.

A jednak "Pippi"

Ponieważ dyrekcja Teatru Horzycy nigdy się nie poddaje, na koniec sezonu obejrzeliśmy jednak "Pippi". Pewnie daleko jej do wersji, która wstrząsnęła rodem Lindgrenów, i która miała może szansę wstrząsnąć Toruniem. Doświadczenia "Horzycy" z "Pippi" zdają się zaprzeczać znanemu powiedzeniu, że dobry autor, to martwy autor

A swoją drogą, jaki jest sens realizowania w teatrze dramatycznym spektakli dla dzieci, kiedy dwie ulice dalej, jest znakomity, bardzo profesjonalny, obsypywany nagrodami na wszystkich festiwalach, o bogatym repertuarze dla młodej widowni w różnym wieku "Baj Pomorski"?

Nie lepiej skupić się na bardziej ambitnym i ciekawie realizowanym repertuarze dla dorosłych, niż miało to miejsce w ostatnich latach?

Epilog

Obok realizacji spektakli w ciągu minionego sezonu aktorzy przeczytali na scenie pięć współczesnych dramatów i sporo wierszy Program to raczej dla osiedlowego domu kultury

Teatr Wilama Horzycy po raz pierwszy wziął udział w akcji "Dotknij Teatru", w której widzowie mogą poznawać także to, co dzieje się poza sceną.

Jeszcze zanim w lutym 2013 toruńscy teatrolodzy z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika publicznie wyrazili swe zaniepokojenie gwałtownym obniżaniem się poziomu artystycznego prezentowanych przez Teatr Horzycy przedstawień, jeszcze jesienią 2012 roku, jako jurorzy dorocznej Nagrody UMK dla największego wydarzenia teatralnego sezonu, z ogromnym trudem wyłonili laureata. Padło na "Dziady - Transformacje" w reżyserii Jacka Jabrzyka.

Miniony sezon nie był z pewnością dla Horzycy łatwy. Na głowę Dyrekcji spadało mnóstwo uzasadnionych zarzutów. Ta zaś, miast wyciągnąć z tego konstruktywne wnioski, z uporem broniła swego stanowiska, realizując skompromitowany już plan repertuarowy Iwony Kempy; efektem - kolejne artystycznie zmarnowane miesiące.

Oby Dyrekcja nie spaliła i tego teatru. Nie z każdych zgliszczy rodzi się Feniks

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji