Artykuły

Sztuka bez idei byłaby ułomna

- Miałam to szczęście, że trafiłam na Hübnera i Pietrzaka. Miałam się od kogo uczyć pryncypialności, wierności zasadom. W "Egidzie" występuję do dziś. To już 33 lata, tyle, ile guzików ma ksiądz w sutannie - mówi EWA DAŁKOWSKA, aktorka Nowego Teatru w Warszawie.

0 minionych 40 latach pracy aktorskiej i trudnej sztuce uwierzenia z ewą dałkowską, z warszawskiego teatru nowego, rozmawia Mariusz Majewski:

MARIUSZ MAJEWSKI: 40 lat na scenie minęło Pani, niczym w słynnej polskiej komedii, jak jeden dzień?

EWA DAŁKOWSKA: Cały czas intensywnie pracuję, nie mam więc czasu rozmyślać nad tym, ile to już lat grania, co się wydarzyło. Pracuję w zgodzie ze swoim wiekiem, wśród młodych ludzi, czuję się potrzebna, a nie jak jakiś pomnik przyrody Chociaż czasami nachodzą mnie myśli o czasie minionym. Co z nich zostało? - oczywiście bardzo dużo. To te 40 lat ukształtowało mnie taką, jaką jestem. Ale nie czuję starości. Starość to zmęczenie, wypalenie, a mnie do zmęczenia sztuką jeszcze daleko. Japoński malarz Hokusai uważał, że pełnię twórczą osiągnie w wieku 110 lat. ja myślę o sobie podobnie.

W tym szybko umykającym czasie pracy na scenie spotkała Pani wybitne postaci polskiego teatru. Kto był dla Pani mistrzem?

- Miałam wielu mistrzów. W myśleniu o aktorstwie byli to Gogolewski, Hübner, Łomnicki, Siemion, Zapasiewicz, Pszoniak, Wajda, Zanussi. Ale sztuka bez idei byłaby ułomna. Postawę obywatelską kształtowali Hübner oraz ideowy repertuar i klimat Teatru Powszechnego. Pamiętam wystąpienie Hübnera do zespołu z akceptacją "Solidarności". Potem tygodnie kultury katolickiej duszpasterza środowisk twórczych ks. Niewęgłowskiego. To była szkoła, która w stanie wojennym zaowocowała Teatrem Domowym, o którym dzisiaj uczą w szkołach.

Wspominała Pani, że formację obywatelską przeszła też pod bokiem Jana Pietrzaka.

- Od 1980 r. jestem w "Egidzie" razem z Jankiem. Ciągle gramy, ale musimy zmieniać miejsca w stolicy Pietrzak miał już w Warszawie 18 różnych lokalizacji. Zawsze odpowiadała mi jego diagnoza tego, co jest sprawiedliwe, co niesprawiedliwe, na co się nie możemy jako Polacy zgodzić. Pietrzak nigdy nie skłamał, zawsze był prawy i szczery. Takiego jasnego rozgraniczania, co jest dobre, co złe, co sprawiedliwe, a co niesprawiedliwe, nauczył mnie już w 1980 r. Miałam to szczęście, że trafiłam na Hübnera i Pietrzaka. Miałam się od kogo uczyć pryncypialności, wierności zasadom. W "Egidzie" występuję do dziś. To już 33 lata, tyle, ile guzików ma ksiądz w sutannie. Jest coś tragicznego w tym, że za komuny na spektakle "Egidy" przychodzili Rakowski, Michnik czy Urban, a dziś ludzie z "tamtej strony" odwracają się ze strachem.

Za działalność Teatru Domowego, funkcjonującego poza oficjalnym obiegiem, powstałego w proteście przeciwko wprowadzaniu stanu wojennego i zdelegalizowaniu NSZZ "Solidarność", została Pani odznaczona. Niedawno gen. Jaruzelski miał siły na długą imprezę w hotelu, a nie ma ich na udział w rozprawach sądowych. Jak Pani na to reaguje?

- Przestało mnie to mocno oburzać, zaraz wyjaśnię dlaczego. Kilka lat temu występowaliśmy w Sali Kongresowej, chyba właśnie w rocznicę stanu wojennego. Zrobili nam taki specjalny domek, w którym odtwarzaliśmy program Teatru Domowego. Naszymi gośćmi byli m.in. Pietrzak i Szczepanik. I wówczas Emilian Kamiński, mój kolega z Teatru Domowego, mówi, że trzeba przypomnieć "Bluzg na jaruzela". Zna to Pan?

Znam, ponieważ bluzg w wykonaniu Kamińskiego jest bardzo popularny wśród internautów zawsze wtedy, gdy w mediach głośno robi się o Jaruzelskim.

- Tak. W internecie krąży właśnie to nagranie. Całe wydarzenie robione było razem z TVP. I co się okazało? Że Teatr Domowy nie idzie na żywo. Pani Terentiew przerwała nam występ, czym oburzyła Pietrzaka. Tylko my nie szliśmy na żywo. Potem oczywiście elegancko się wycięło "Bluzg na Jaruzela" z całego programu. Wtedy poszły mi ciarki po grzbiecie. Teraz już nie idą. Raczej chce mi się rzygać i tyle. Kiedyś dziwiły mnie takie filmy jak ten o Jaruzelskim, gdzie jego żona mówi, jak wszyscy jesteśmy podli, bo nie rozumiemy generała. Teraz szacunek dla niego w III RP mnie nie dziwi. Myślę, że kult generała w tych kręgach będzie wzrastał. To on zgniótł tę prawdziwą "Solidarność" z 1980 r. i w 1989 r. wykreował fałszywą, która stanowi establishment III RP. Mają za co być mu wdzięczni. Pewnie dostanie jeszcze najważniejsze medale: Virtuti Militari za stan wojenny i Orła Białego za "normalizację".

W jednej z rozmów powiedziała Pani, że mamy teraz w Polsce sytuację jak w PRL. Nie za mocne stwierdzenie?

- Niestety nie, w pełni je podtrzymuję. Bardzo smutny, senny czas. Rozmawialiśmy niedawno patriotycznie, ale tak zwyczajnie, bez zadęcia, z Andrzejem Gelbergiem, że spróbujemy podzielić sobie ludzi na patriotów i niepatriotów. Ale nie według jakiegoś partyjnego klucza. Raczej według tego, czy i jak ktoś w sposób znany nam myśli o ojczyźnie. Czy zna jej prawdziwą sytuację. Za komuny prawie cały naród był zjednoczony przeciwko 10 proc. renegatów. Dziś degrengolada, tchórzostwo lub obojętność ogarnęły połowę Polaków. Połowa Polaków nie chce wolności.

Gdzie w takim razie, w jakich konkretnie obszarach, widzi Pani podobieństwo do PRL?

- Twierdzę nawet, że jest gorzej niż w PRL. Z mojej perspektywy widzę pewną ospałość. Myślenie, że ja tutaj sobie zabezpieczę byt i nie chcę słyszeć tego, co dzieje się naprawdę. Obserwujemy to wśród najbliższych ludzi. Nie wiem, co się stało, ale wytworzyło się przekonanie, że negatywna diagnoza nie jest troską, ale to już jest politykierstwo. Nie mamy nawet realnego sporu. Jedni, jak za przyciśnięciem guzika, serwują swoje poglądy, a inni, też jak za przyciśnięciem guzika, walą swoje. Nie ma nawet jak się porozumieć. Pod tym względem jest gorzej niż w PRL, bo tam był jasno zdefiniowany wróg.

Jako aktorka o wyrazistym światopoglądzie trafiła Pani do Teatru Nowego Krzysztofa Warlikowskiego, środowiska równie wyraźnego, tyle tylko, że znajdującego się raczej na przeciwnym biegunie.

- To był pewien proces. Zaczął się kilkanaście lat temu, gdy Warlikowski razem z innym reżyserem Grzegorzem Jarzyną tworzyli warszawski Teatr Rozmaitości. Poczułam się tam, przy okazji pracy nad "Uroczystością" reżyserowaną przez Jarzynę, jak w pierwszych latach w Teatrze Powszechnym. Czuć było wspólnego ducha teatralnej pracy. Później drogi Jarzyny i Warlikowskiego zaczęły się rozchodzić. Warlikowski zaproponował mi zastąpienie Stanisławy Celińskiej, która odeszła do Teatru Współczesnego. Zastąpiłam ją w "Oczyszczonych", a wcześniej zagrałam za nią w "Dybuku". Z tym spektaklem dużo graliśmy za granicą. Po powrocie z któregoś wyjazdu reżyser przyszedł do mnie i mówi: - Oni (czyli reszta zespołu) chcą, żebyś z nami była. Oczywiście najpierw mnie sprawdził, kilka tych przedstawień w dwóch zastępczych rolach musiałam przecież zagrać, a później dopiero zaproponował dołączenie do ekipy.

Jak się Pani pracuje w środowisku, które jest zupełnie inne światopoglądowo, politycznie, społecznie i zupełnie tego nie kryje?

- Staramy się nawzajem siebie rozumieć. W "(A)pollonii" grałam Żydówkę. W którymś momencie nie wytrzymałam i mówię do reszty ekipy: "Handlujecie Holokaustem". Później były prześmiewcze komentarze i uwagi w stylu: "Cicho, Ewa tu jest, nie mówimy nic o Żydach" (śmiech). To są raczej tego typu sytuacje. Nie ma zawziętości. Raczej cieszymy się z tego, że potrafimy tworzyć zgrane artystycznie środowisko, różniąc się od siebie, nieraz w dużym stopniu. Bardzo ciekawe dla mnie jest to, że oni naturalnie uznali mnie za osobę wierzącą. Tak podświadomie zakodowali.

A Pani - jak mówi - wadzi się z Bogiem. Jak to rozumieć?

- Bardzo chciałabym być wierząca. Ale trudno mi to przychodzi. Nieraz mówię do męża, że zazdroszczę mu takiej pewności w wierze. Znajomy ksiądz powiedział mi, że może to taki mój krzyż, że chcę, ale nie mogę uwierzyć. Czynię ze swojej strony wysiłki, ale jakoś wiara nie może się we mnie wpuścić. Zostałam wychowana w wierze katolickiej. Jestem ochrzczona, bierzmowana. Modlę się też. Często po jakiejś porażce idę do Kościoła. I znajduję tam ukojenie. Nie mogę uzyskać rozgrzeszenia przy spowiedzi, bo mam ślub kościelny z pierwszego małżeństwa. Czasami myślę sobie, że może tak mnie Pan Bóg nie chce dopuścić do siebie, bo mimo podstaw nie próbowałam przeprowadzić unieważnienia pierwszego małżeństwa? Czemu mi tak robi? (śmiech).

Niestety, nie potrafię na to odpowiedzieć, skoro już na chwilę zamieniliśmy się rolami. Wiem natomiast, że Kościół nic nie może unieważnić, tylko stwierdzić, że coś było nieważne od samego początku. Długo tak Pani próbuje uwierzyć?

- Zwątpienie przyszło w wieku 18 lat. To chyba musiał być diabeł, bo zobaczyłam jakiś cyrk w Kościele. Poruszenie, jakbym była w teatrze. Coś we mnie pękło. Nie wiem, dlaczego nie mogę uwierzyć. Moja rodzina, mój mąż bardzo się modlą dla mnie o taką łaskę. Mamy wspaniałych znajomych księży, jak ks. prof. Waldemara Chrostowskiego i ks. Mariusza Cywkę. Wiem, że i oni się modlą. Dużo dobra od nich doświadczamy, ich głos jest dla nas bardzo ważny.

Czy jest w filmie, w teatrze jakiś temat, z którym chciałaby się Pani jeszcze zmierzyć jako aktorka? Nie kryła Pani radości, że powstaje film o Smoleńsku.

- Aktor to taki specyficzny zawód, że nie można za bardzo dobierać sobie tematów, jakie by się chciało. Cieszę się na film o Smoleńsku. Mam zagrać Marię Kaczyńską, do tej pory nie wiem, czy coś w tym filmie będę miała do zagrania oprócz towarzyszenia Lechowi Kaczyńskiemu. Ale to nie jest ważne. Ten film to po prostu dług wobec pary prezydenckiej i wszystkich ofiar. Przyznam się Panu, że do tej pory nie mogę spokojnie myśleć o tragedii smoleńskiej. Trzeba się modlić, aby taki film powstał. Kilka miesięcy po katastrofie zadzwonił do nas wspomniany już znajomy ksiądz Mariusz Cywka. Powiedział, że nie daje mu to spać i trzeba pojechać do Smoleńska. I pojechaliśmy w sierpniu jego busem. Odprawiliśmy Mszę św. na miejscu katastrofy. Jako Polka cieszę się, że byłam w Katyniu i Smoleńsku. Teraz chcę spełnić swoją powinność jako aktorka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji