Artykuły

Siła i urok Wołodii Wysockiego

Włodzimierz Wysocki był aktorem, pieśniarzem, poetą rosyjskim, buntownikiem, "enfant terrible" radzieckiej kultury. Zmarł 25 lipca 1980 roku, już 33 lata temu - sylwetka artysty w Rzeczpospolitej.

"Wyjątkowość Wysockiego rozpoznawało się natychmiast, z miejsca i na zawsze poddając się jego sile i urokowi. (...) Wołodia nigdy nie żałował czasu ani głosu. Po prostu brał gitarę i zaczynał śpiewać. Zdarzało się zarówno w wielkich miastach jak na głębokiej prowincji, że ludzie, widząc Wysockiego na ulicy, otwierali okna i puszczali jego pieśni na cały regulator magnetofonów" - pisał reżyser Jerzy Hoffman na łamach "Życia Warszawy" w 2005 roku.

Wśród życiowych wykolejeńców

Urodził się 25 stycznia 1938 roku w Moskwie. Jego matka była tłumaczką z języka niemieckiego, ojciec był wojskowym. Po wybuchu wojny, ojciec wyjechał na front, zostawiając dziecko i żonę - sam wkrótce poznał kobietę, która miała zostać jego drugą żoną. Gdy w 1941 roku rozpoczęły się bombardowania Moskwy, rodzina uciekła z miasta, przenosząc się do Buzułuku.

W późniejszej twórczości Wysockiego pojawiać się będą wątki związane z dziecięcym doświadczeniem wojny - cierpienie, strach, samotność i śmierć. W 1943 roku rozbita rodzina Wysockich wróciła do Moskwy. Cztery lata później chłopiec odbył podróż do Niemiec, odwiedzając ojca z jego nową żoną. Tam rozpoczął naukę gry na fortepianie.

Po powrocie do Moskwy, zamieszkał z matką przy zaułku Bolszoj Karietnyj, słynącym ze złej sławy. Tam Wysocki poznał "życiowych wykolejeńców", młodzież żyjącą na pograniczu prawa. Zaczął także grać na gitarze. Bardziej jednak niż muzyka, 17-letniego Wysockiego interesował teatr i w 1955 roku zaczął uczestniczyć w zajęciach koła dramatycznego, pod kierownictwem aktora moskiewskiego Teatru Dramatycznego, Władimira Bogomołowa. "Nie tylko może, ale nawet powinien. Ma talent" - odparł matce nastolatka na pytanie o to, czy jej syn może występować publicznie.

Starczy tego inżynierowania

Choć zdradzał niemały talent aktorski, po ukończeniu szkoły średniej był namawiany przez rodzinę do podjęcia studiów inżynierskich. Wysocki ugiął się pod naporem rodziny. Na zajęcia chodził wraz z przyjacielem Igorem Kochanowskim. Wysocki chodził na nie jedynie przez pierwszy semestr. Po jego zakończeniu odszedł z uczelni. "Starczy tego inżynierowania" - tłumaczył. Po rzuceniu studiów całkowicie poświęcił się aktorstwu. W tym czasie zaczął także pisać wiersze.

Z początku wydawało się, że jego karierę teatralną może zaprzepaścić ochrypły głos. Po otrzymaniu zaświadczenia od laryngologa, że głos wymaga jedynie "ustawienia", został przyjęty. Na pierwszym roku studiów zaczął śpiewać, akompaniując sobie na gitarze. Pieśni przez niego wykonywane opowiadały o życiu ludzi z marginesu społecznego. Uwagę, że mądrze zrobiłby zapisując swoje utwory zbył krótką odpowiedzią: "Po co? Przecież i tak wszystkie pamiętam". W 1959 roku po raz pierwszy stanął przed kamerą - zagrał Pietrowicza w adaptacji "Zbrodni i kary" Fiodora Dostojewskiego.

Po dobrych recenzjach występów w Teatrze Puszkina oraz produkcjach telewizyjnych, w 1966 roku Wysocki zagrał główną rolę w "Życiu Galileusza" Bertolda Brechta. Rola przyniosła mu ogromną popularność. W prasie zaczynają ukazywać się jego utwory. Mimo rosnącej sławy, przez reżim traktowany był jako artysta niewygodny. Jego utwory poetyckie są stałym obiektem krytyki reżimowej prasy literackiej.

Mąż francuskiej gwiazdy

W roku 1970 Wysocki wystąpił w roli Hamleta, która przyniosła mu dobre recenzje i jeszcze większą popularność. W tym samym roku poślubił swoją trzecią żonę, francuską aktorkę rosyjskiego pochodzenia, Marinę Vlady. Cztery lata później aktor i śpiewak przyjechał z koncertami do Francji, gdzie publiczność i krytyka przywitały go z mieszanymi uczuciami, nie rozumiejąc o czym śpiewa.

Po powrocie do ZSRR występuje w filmach a także wydaje płyty z własnymi utworami, które ukazały się także we Francji. W lipcu 1979 roku Wysocki koncertował po USA i Kanadzie. Hulaszczy tryb życia, zamiłowanie do alkoholu i używek odbił się na stanie zdrowia barda - 25 lipca w Uzbekistanie Wysocki przeszedł śmierć kliniczną.

Odmówił leczenia

W 1980 roku mimo silnego uzależnienia od środków pobudzających i kłopotów zdrowotnych z tym związanych, Wysocki odmówił leczenia. Zagrał w filmie "Maleńkie tragedie", gdzie wcielił się w postać Don Juana. 16 lipca wystąpił po raz ostatni dla publiczności w podmoskiewskim Kaliningradzie (dziś Korolow).

23 lipca Wysocki przeżył kolejną zapaść. Trafił do szpitala, jednak nie chciał współpracować z lekarzami. Następnego dnia przeszedł zawał serca. Zmarł nad ranem 25 lipca 1980 roku. Jego pogrzeb w Moskwie zgromadził tłumy, mimo trwających igrzysk olimpijskich. Choć władze radzieckie nigdy nie uznały go za wielkiego artystę, cieszył się ogromną popularnością we Francji, USA, Kanadzie i Polsce.

Wyprosić barda z mieszkania

Wysocki wystąpił w 28 rolach filmowych, 20 teatralnych, wziął udział w ośmiu audycjach radiowych, napisał ponad 500 wierszy. Swoją twórczością wpłynął na twórców m.in. w Polsce, gdzie w jego pieśni wsłuchiwał się Jacek Kaczmarski.

"Wysocki, będący w ZSRR pod uważną obserwacją, stale obawiający się utraty paszportu, by nie nagrywać tych w pełni improwizowanych występów" - opowiadał Hoffman o "prywatnych" koncertach Wysockiego. "Jednym z naszych gości, który nie dostosował się do tej znanej wszystkim prośbie, był kilkunastoletni wówczas Jacek Kaczmarski. Wysocki zauważył jego magnetofon, przerwał recital i w ostrych słowach zrugał chłopaka. Mnie zaś nie pozostało nic innego, jak wyprosić przyszłego barda z mieszkania" - wspominał Hoffman.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji