Artykuły

"Juliusz Cezar" w Krakowie

Po wysłuchaniu i obejrzeniu opery "Juliusz Cezar" Georga Friedricha Haendla, wystawionej przez Operę Krakowską (premiera 8 stycznia br.), nasuwają się przede wszystkim dwie myśli: o wspaniałym wykonawstwie całego zespołu i o genialnej muzyce. Dzięki Ewie Michnik, kierującej Operą i Operetką Krakowską, słyszeliśmy już "Kserksesa" (1981), a "Juliusz Cezar" jest ósmą z kolei operą barokową, zaprezentowaną od 1980. Ewa Michnik decydując się na wystawianie oper barokowych powodowała się trudną sytuacją lokalową zespołu, a wiadomo, iż tego typu spektakle nie wymagają ogromnej machiny (dekoracje, wykonawcy itp.). Zespół wyspecjalizował się niejako w tym gatunku, czego najlepszym dowodem są sukcesy, także zagraniczne, takich przedstawień jak "Orfeusz i Eurydyka" Glucka (1984) czy "Dydona i Eneasz" Purcella (1980).

Czym jest opera barokowa, na czym polega jej znaczenie w muzyce, w cym kryje się piękno tego gatunku muzyki? Wyraża się w monumentalizmie, nadmiarze, przepychu (bogata ornamentyka), silnej ekspresji. A sytuacja dramatyczna musiała być powikłana, niespodziewana, niesamowita. Opera barokowa rozwinęła się około 1640 w Wenecji, później rozpowszechniła się w wielu krajach europejskich. Historycy muzyki wyróżniają w jej rozwoju sześć okresów. Nas interesuje ten, w którym działał Georg Friedrich Haendel, czyli ostatni, szósty okres, angielski. W tym czasie Haendel mieszkał w Anglii (z małymi przerwami na wyjazdy do Niemiec) po dłuższym pobycie we Włoszech i tu zaczął tworzyć swe opery, w których mało było wpływów angielskich (tylko w rytmice), natomiast sporo wpływów włoskich i francuskich.

Trudno właściwie mówić o wpływach sensu stricto. Haendel dokonał znakomitej syntezy różnych kierunków opery barokowej (weneckiej, neapolitańskiej, francuskiej). I to było w jego twórczości genialne.

Nazwisko Haendla kojarzy się nam ogół z jego wspaniałymi oratoriami, z muzyką organową czy kościelną. Tymczasem był on także genialnym dramaturgiem muzycznym ("Juliusz Ce-zar", "Tamerlan", "Orlando"). W swych operach (napisał ich około 40) oddaje doskonale charakter, nastrój, sytuacje i uczucia bohaterów. Jest twórcą, który nie powtarza się. Jego niezwykła pomysłowość wyraża się w różnorodności arii (wprowadza kilka rodzajów arii: obok dotychczasowych arii da capo pojawiają się dwuczęściowe arie, arie dramatyczne, arie z instrumentami itp.), recytatywy pełne wyrazu i uczucia są nosicielami akcji, wreszcie ornamentacja wokalna, która u Haendla nie jest tylko popisem głosowym, ale ma za zadanie wyrażenie emocji, dramatyzmu akcji. W "Juliuszu Cezarze" chóry rozpoczynają i kończą ak-cję, ponadto śpiewają i tańczą równocześnie.

W czwartym tomie "Form muzycznych" Józefa i Krystyny Chomińskich czytamy, iż "muzyka jego niejednokrotnie przekraczała granice baroku, ale teatr, dla którego była przeznaczona, reprezentował czysty styl barokowy". Właśnie ten czysty styl barokowy został znakomicie uwydatniony w wykonaniu Opery Krakowskiej. Scenografia i inscenizacja Jana Bernasia dowodzi, że twórca zna świetnie tę epokę. Dekoracje mają funkcje służebne, a kostiumy - mimo iż rzecz dzieje się w Egipcie - przypominają do złudzenia kostiumy z okresu baroku. Tak właśnie wyglądały, gdy odbyła się prapremiera "Juliusza Cezara" w 1724 w Londynie.

Jest rzeczą zdumiewającą, jak doskonale wystawiono w Operze Krakowskiej "Juliusza Cezara". Spektakl był wyrównany i świetnie osadzony w duchu epoki. Reżyser i choreograf Henryk Konwiński zna się świetnie na historycznych tańcach. W "Juliuszu Cezarze" ruch sceniczny tworzy całość wraz z muzyką pod każdym względem jednorodną. I w tym właśnie tkwi piękno opery barokowej: bogactwo kostiumów (wręcz ornamentyka), pełnia (idealnie wszystko złączone z muzyką), muzyka piękna i pełna dramatycznego wyrazu, a wreszcie soliści, którzy w krakowskim spektaklu wznieśli się naprawdę na wyżyny kunsztu wokalnego. Zachwycający i czysty jak dzwoneczek sopran Krystyny Tyburowskiej w recytatywach brzmiał dramatycznie, zaś w triach pięknie i wzruszająco (szczególne w arii na początku aktu III, nie mówiąc już o finale, w którym w duecie z Cezarem dała prawdziwy popis najlepszych umiejętności wokalnych). Precyzja wykonawcza i piękno były udziałem nie tylko Krystyny Tyburowskiej. Bożena Zawiślak w roli Cornelii (żony Pompejusza) zachwyciła słuchaczy swym pięknym altem. Występujący w roli Cezara Bogusław Szynalski (baryton) śpiewał prawdziwie po "haendlowsku", a jego opowiadanie w trzecim akcie, jak zodtał wyrwany z morskiej kąpieli, było znakomicie wykonane. Bardzo dobrze śpiewał partię Ptolemeusza (brata Kleopatry) Janusz Borowicz, Sextusa, syna Cornelli, wspaniały wprost Jerzy Knetig, wreszcie Achillasa Andrzej Biegun. Arie solowe opatrzone są ozdobnikami (dawniej tę koloraturę śpiewali kastraci), które, jak wspomniano, miały za zadanie wzmocnić dramatyzm sytuacji, w każdym razie u Haendla nie były czczym popisem. W krakowskim wykonaniu, niezwykle starannym, rzeczywiście ozdobniki były jakby "wrośnięte" w całość arii.

Orkiestra znacznie powiększona (rogi, trąbki, flety i harfy) brzmiała pod dyrekcją Ewy Michnik świetnie, bardzo stylowo i czysto. Cóż można jeszcze dodać do pochwał? Chyba to, że po jednorazowym tylko wysłuchaniu opery zapamiętuje się wspaniałą arią Cezara z towarzyszeniem koncertującego rogu, rzewną arię Kleopatry (akt trzeci), a przede wszystkim piękny duet Kleopatry i Cezara przed finałem.

Libretto do opery "Juliusz Cezar" napisał Nicola Haym. Tekst śpiewany był w języku niemieckim.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji