Bez dewiz
Gościnny występ części zespołu Teatru "Syrena" z Warszawy odbył się przy szczelnie wypełnionej sali. Nic dziwnego. Grany od 3 miesięcy z dużym powodzeniem w Warszawie program "Bez dewiz" jest jakby przełomem tego teatru od czasu przejęcia dyrekcji przez Kazimierza Krukowskiego.
Krukowski rzeczywiście potrafi zmontować program satyryczny, literacki i rewiowy. Dużo w nim śmiechu, zdrowego humoru, inteligentnych metafor i aktualnych aluzji. Zresztą Krukowski jest aktorem estradowym dużej miary, świetnym konferansjerem, a każde jego pojawienie się na scenie wywołuje salwy śmiechu. Każdy ruch, gierka, minka, to wszystko szybko dociera do widza, który nagradza artystę hucznymi oklaskami.
Adolf Dymsza prezentuje nam monolog "Henio Pryszczej" i numer liryczny "Plim". Cóż można napisać o Dymszy? Wesoły, śmieszny, liryczny - w sumie wspaniały. Nic ująć, nic dodać. Dymsza to wielki komik.
Niesposób pominąć świetne parodie Aliny Janowskiej i Józefiny Pellegrini. Dowcipne, aktualne, wykonane z dużą kulturą i smakiem.
Bronisław Darski, łodzianin, po 6 latach znowu pokazał się w rodzinnym mieście. Wśród kilku monologów zachwycił publiczność świetnym tekstem i wykonaniem monologu "Gajowy".
Kazimierz Brusikiewicz jak zwykle w dobrej formie, nie szczędził dobrego dowcipu. Szczególnie podobała się ballada o "Małym sklepiku na Chmielnej".
Ma - niestety - ten program też i minusy. Brak Ireny Kwiatkowskiej - to przyczyna obiektywna, ale dlaczego włączono do programu banalny, płytki skeczyk, tego nie rozumiem. Doprawdy szkoda do niego angażować Dymszę i Brusikiewicza, którzy nawet swoimi talentami nie mogli zeń nic wykrzesać.
Dobra ilustracja muzyczna uzupełniła program.
Mimo zastrzeżeń, cieszymy się, że "Lopek" przywiózł nam swój teatr do Łodzi i prosimy częściej - jeżeli można, to razem z niezastąpiony Ireną Kwiatkowską.
