Artykuły

Sen nocy letniej w Teatrze Poezji

Kiedy się zastanawiam nad głównym problemem teatralnym tego przedstawienia, czyli nad tym, co stanowi jego sekret i czar, jego tytuł do artystycznej chluby, wydaje mi się, że jest nim odkrywcza prostota i przejrzystość koncepcji inscenizacyjnej. Wprost nie do wiary, że Maryna Broniewska potrafiła zupełnie zwyczajnie zmieścić całe różnorodne gospodarstwo szekspirowskiej komedii na małej scence! Cóż bowiem może być prostszego nad kotarę stanowiącą tylną ścianę sceny, kotarę zszytą z płata królewskiej purpury i kawała połatanego perkalu czy płótna tak, że jedno pociągnięcie sznurka odsłania wnętrze pałacu Tezeusza, a drugie - mieszkanie ateńskich rzemieślników? Nad kotarą zaś majaczą czuby drzew podmiejskiego gaju, w którym będzie się toczyć środkowa - baśniowa - część akcji. Nad gajem miesiąc dochodzi do swej letniej pełni. To wszystko. Analitycznie proste i jasne oraz syntetycznie poetyckie.

Jest to schemat kompozycji szekspirowskiej: las baśni oprawiony w realne ramy o społecznym kontraście dworskich konwenansów i ludowej rodzajowości. Inscenizacja Broniewskiej pokazała artystyczną celowość tej kompozycji i jej zdumiewającą zdolność oddziaływania na wyobraźnię teatralnego widza. Teatr Poezji nie pozwala na puszczanie w ruch ogromnej, skomplikowanej machiny reżyserskiej. W ten sposób broni dzieła literackiego przed przerostami tzw. widowiskowości i zmusza aktora do poszukiwania nowych środków wyrazu scenicznego na drodze poetycko-teatralnych skrótów: metonimii sytuacyjnej i metafory gestu.

Otwiera sztukę pocałunek Tezeusza i Hipolity. Księżyc dochodzi pełni. Niebawem nastąpią małżeńskie gody. Pomiędzy tym narzeczeńskim pocałunkiem i oczekiwaną nocą poślubną książęcej pary dzieją się dziwne i zabawne przygody, które plączą się fantastycznie i wikłają dramatycznie, by w końcu znaleźć pogodne rozwiązanie, jak czasem się to dzieje we śnie. Spleciona w objęciu para, którą widzimy po podniesieniu kurtyny, to doskonały skrót ekspozycji tematu głównego. Trzy dalsze pary miłosne - dwie ludzkie i jedna balladyczna, królowej elfów Tytanii i króla nocy Oberona - to jakby baśniowo-dramatyczne wariacje tematu głównego, pogodnej, statecznej miłości Tezeusza i Hipolity. Obok odświętnej pary książęcej mamy dworskie intrygi, feudalne więzy ciążące nad prawami serca, kaprysy uczucia i grę wyobraźni, jako cechy miłosnej namiętności i z dobrotliwym uśmieszkiem pokazane humanistyczne odbrązowanie dworskich heroin. Amatorska trupa czeladzi ateńskiej przedstawia nadto ludową parodię sentymentalnej dworskiej opowieści o miłości Pyrama i Tyzbe. Jest to jakby scherzo tej uroczej symfonii nocy letniej.

Nie rozumiem, czemu reżyserka po tak świetnej ekspozycji i dramatycznej przeróbce tematów zrezygnowała z oryginalnego szekspirowskiego finału? Księżyc doszedł pełni, trzy ludzkie pary się pobrały, czwarta sylficzna pogodziła się, bije godzina dwunasta, kończy się tragiczna krotochwila i ucieszna tragedia: książę Tezeusz wzywa kochanków do łożnic. Tych słów nie słyszymy na scenie Teatru Poezji. W ten sposób introdukcja chybia celu. Jeśli wystawiamy "Sen nocy letniej" dla nieletnich, to nie będzie miał sensu ani początkowy pocałunek Tezeusza i Hipolity, ani szaleństwa miłosne ateńskich kochanków, ani przygoda Tytanii, ani gniewy sylficznej pary małżonków o ładnego chłopca!

Mała scena Teatru Poezji wcale nie okazała się przeszkodą dla dramatycznej fantazji Szekspira. Tajemnicą dynamiki tego przedstawienia jest trafny skrót. Elementy akcji są skąpe lecz dobrze przemyślane i mocno powiązane. Scena wyzwoliła się ze zmian dekoracji. Przedstawienie mogłoby się na dobrą sprawę odbywać bez przerw. Ruch i statyka uzyskały nową urodę teatralną w scenie imaginacyjnego pojedynku Lizandra i Demetriusza lub książęcych łowów. Konsekwentnie i taktownie zostawiła reżyserka wyobraźni widzów sprawę odtworzenia sobie takich dziwów, jak Groszek, Pajęczynka, Cma i Gorczyczka. Ten poetycki drobiazg fantazji Szekspira fatalnie wychodzi w normalnym teatrze dramatycznym.

Nowa koncepcja widowiska poetyckiego była możliwa dzięki młodemu zespołowi aktorskiemu. Tylko taki zespół może się kusić o świeżość i naiwny patos "Snu nocy letniej". W gronie tej młodzieży mógł powstać bunt przeciw przedstawianiu ateńskich rzemieślników jako zapitych i zatabaczonych niedorajdów, mazgajów, ciamajdów, niezgułów, tumanów, matołków i idiotów. Arcysłusznie pisał kiedyś na ten temat Wojciech Natanson na lamach "Teatru". Wreszcie ujrzeliśmy na scence sympatyczną brać cechową, zapalonego ludowego reżysera, zapamiętałego artystę-przodownika i arcymiłego lwa. Raz przecież odegrano na naszej scenie uciesznie a bez krzty wulgarności, historię o nieszczęśliwych kochankach z Babilonu.

W pierwszej sztuce Teatru Poezji, w komedii Musseta "Nie igra się z miłością" niezupełnie trafnie obliczono możliwości młodego zespołu. Było mnóstwo uroczych szczegółów, wdzięcznie wypadły epizody liryczne, ze smakiem odegrano partie humorystyczne, ale trudno było udźwignąć romantyczną poezję miłosną i lirycznie zabarwiony konflikt społeczny. "Sen nocy letniej" okazał się sztuką odpowiedniejszą. Jest w nim bowiem dużo do grania, ale jest też niemało do mówienia. Nie ma natomiast wybitniejszych postaci dramatycznych ani większych ról psychologicznych.

Teatr Poezji w obydwóch przedstawieniach szukał właściwej dla siebie drogi. Szukając zaś nieraz błądzi i to po zgoła nieateńskich gajach! Zrywa z teatralnymi kanonami i równocześnie nie umie się wyzwolić z tradycjonalizmu scen eksperymentalnych. Nie widziałem takiego nadużycia sceny obrotowej ani w operze ani w music-hallach, jak w Teatrze Poezji. Raziło mnie to juz w komedii Musseta, choć muszę przyznać, że ładne były, aczkolwiek niezamierzone i niewkomponowane w przedstawienie - efekty cieniów, jakie rzucał na ściany obracający się wiatrak Kantora. W "Śnie nocy letniej" mamy po prostu karuzelę na scenie. Czyni to wrażenie, jakby maszyniści skazani w Teatrze Poezji na względną bezczynność starali się za wszelką cenę wyrobić normę!

Najtrudniejszą rzeczą w teatrze jest, jak wiadomo, przedstawianie istot nierzeczywistych. Cóż na to poradzić, teatr jest sztuką do szpiku kości realistyczną! Duchy w tej instytucji mogą występować tylko na prawach baśni i poezji, czyli w ramach realizmu literackiego, psychologicznego, jednym słowem humanistycznego. Świat elfów, fantastyczne królestwo Tytanii i Oberona, ma w teatrze swoją bogatą historię. Dla Teatru Poezji była to próba dużej miary. Próbie tej Teatr Poezji niestety nie sprostał. To, co dał, było mieszaniną tradycjonalizmu i kiepskiego nowatorstwa. Największym błędem, jaki w tej sprawia popełniono, jest brak zaufania do wyobraźni widza. W Teatrze Poezji grzech to przeciw Duchowi Świętemu! A pamiętamy z katechizmu estetyki, że grzech ten nie może być odpuszczony ani na tym, ani na tamtym świecie, czyli ani w teatrze, ani w krytyce! Tradycyjnie przystrojono Puka i kazano mu tradycyjnie chichotać i tradycyjnie trzymać się matki ziemi rękami i nogami. Tytanię i Oberona obleczono w tradycyjne trykoty, jakby duchy teatralne musiały mieć bardziej plastyczne ciała, niż występujący na scenie, ludzie. Tradycyjnie też posrebrzono im twarze, zapominając, że w sztuce teatralnej nie wszystko jest srebrem, co się świeci. Przykładem specjalnej tradycji jest orientalna stylizacja Tytanii i Oberona: Tytania jakby zeszła z jakiegoś kreteńsko egipskiego fresku, a Oberon wygląda na wschodniego maga, arcykapłana i księżycowo-podziemne bożyszcze.

Sensu tej stylizacji nie rozumie nawet przygotowany widz. Wyjaśnijmy tedy w paru zdaniach, o co chodzi. Mity, podania, wierzenia i zabobony są z zasady odbiciem starych, zapomnianych formacji kulturalnych. Szekspir umieścił swą komedię w Atenach, w bajecznych czasach panowania Tezeusza. Mimo że bohaterzy "Snu nocy letniej" są konwencjonalnymi Grekami z epoki renesansu, ubiera się ich według klasycznych wzorów. Strój, budownictwo, sztuka Greków zawsze były pod pewnym wpływem Wschodu. Pogłębione studium antyku nie mogło poprzestać na poprawnym kroju chlamidy czy właściwym kształcie starożytnego sandała w teatrze. Nowsi reżyserzy i kostiumolodzy postanowili zróżnicować świat ludzi i świat duchów w "Śnie nocy letniej" na innych zasadach. Słusznie rozumowano że "duchy" w greckich praczasach musiały być reliktami orientalnymi, pozostałościami dawniejszej formacji kultury śródziemnomorskiej, którą zniszczył najazd Dorów w czasach opiewanych w Iliadzie. Tyle o tradycjonalizmie.

Zobaczmy z kolei na czym polega nowatorstwo. Tytania i Oberon w Teatrze Poezji zostali małpoludami. Mała pociecha, że to małpoludy orientalne! Mieszkają na drzewach. Współczuję im, bo drzewa, jakie zaprojektował do ich sypialni Andrzej Cybulski, są arcyniewygodne! Okazuje się, że już w zaraniu dziejów sektor budownictwa mieszkaniowego nie nadążał za potrzebami zarówno ludzi jak sylfów! Godne uwagi, że Tytania, jakby na przekór dawniejszym twierdzeniom antropologów, wcześniej zeszła na ziemię niż Oberon! Reżyserka nie spostrzegła, że umieszczając w niewygodnej pozycji Tytanię i Oberona postawiła w trudnej sytuacji samego Szekspira. Ofiarą tego niefortunnego nowatorstwa, czy rewizjonizmu, padła baśniowa partia "Snu nocy letniej": sceny z cudownym sokiem bratków, zaczarowanie Spodka i zakochanie się Tytanii w chwackim ateńskim tkaczu.

Teatr Poezji umie posługiwać się muzyką. W porównaniu ze sztuką Musseta mamy wyraźny postęp w tej dziedzinie: od pełnej smaku ilustracji muzycznej do dramatycznego współtwórstwa w muzycznym poemacie Artura Malawskiego. Natomiast nie wypracował Teatr Poezji odpowiedniego dla siebie typu oprawy dekoracyjnej i dotąd nie znalazł swego scenografa. Nie pasowały do komedii Musseta architektoniczne arabeski Kantora. Jeszcze gorzej ze "Snem nocy letniej". Surrealistyczna groteska ateńskiego gaju byłaby odpowiedniejsza dla teatru "Zielonej Gęsi" - powiew tego teatru czuć zresztą w polskim tekście "Snu nocy letniej", czym się zajmiemy osobno innym razem. Faktem jest, że to nie była sprzyjająca aura stylistyczna dla szekspirowskiej komediobaśni. Gładkie kikuty gipsowo martwych drzew w muślinowych welonach - na jednym pniu klamry jak na tatrzańskiej ścianie, czyli troszkę komfortu dla królowej elfów i trochę łatwego komizmu ekspresjonistycznego dla widzów - na pierwszym planie rozwalona kłoda dębowa, tak metalicznie gładko odlana, że przypomina jakiś wyrzucony na szmelc agregat z Nowej Huty - oto zaczarowany gaj ateński w Teatrze Poezji! Nie są bycze takie zdobycze - jak mawiał Karol Irzykowski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji