Jeszcze lepszy Dwór
"Straszny dwór" w reż. Roberta Skolmowskiego w Teatrze Muzycznym w Lublinie ponownie obejrzał Andrzej Molik z Kuriera Lubelskiego.
Jeśli położyć na szali wszystkie walory, szczególnie kreacje artystów, druga, piątkowa [14 maja] premiera "Strasznego dworu" Stanisława Moniuszki w zmienionej obsadzie była jeszcze lepsza niż pierwsza.
Ponowne obejrzenie przedstawienia w Teatrze Muzycznym w reżyserii Roberta Skolmowskiego pozwala też dostrzec te jego walory, które umknęły przy pierwszym spotkaniu z tą świetną realizacją.
Zminiaturyzowanie pojawiających się na scenie dworów, przemieniających się w stół, zegar czy zamkową komnatę wymusiło - i reżyser czyni to z niezwykłą konsekwencją - sprowadzenie wielu sekwencji wręcz do parteru. Jadwiga rozpoczyna swą arię z II aktu na leżąco. Podobnie czyni to Zbigniew, śpiewając "Morfeusz nie przychodzi do mnie", Stefan w "Arii z kurantami" i przestraszony sługa Maciej. Skołuba swą słynną arię "Ten zegar stary" inicjuje na klęczkach. Kwartet panien i kawalerów, one klęczące w otwartym dworku i oni leżący "w komnacie". I tak dalej. I tak dalej.
Lubelski "Straszny dwór" robi się intymnie kameralny, na tę miarę, na jaką można go skroić w warunkach sali przy Skłodowskiej. Skonstatowawszy to, z jeszcze większą uwagą można przyjrzeć się kreacjom. Bardzo dobrze radzą sobie z nimi "nowe" panny Miecznikówny - fantastycznie usposobiona głosowo Joanna Horodko jako Hanna i nie ustępująca jej Magdalena Idzik w partii Jadwigi. Sam Miecznik w interpretacji Jerzego Mechlińskiego to potęga głosu i kreacja o podobnych pozytywach, co jego poprzednika Leszka Skrli. Zdecydowanie lepiej niż Maciej Krzysztyniak wypada w partii Zbigniewa Grzegorz Szostak.
Niestety, na tle jego kapitalnie postawionego głosu jeszcze bardziej widać, jak nieprzygotowany wchodzi w operę Tomasz Janczak. Grając Stefana musi lepiej rozśpiewać się przed spektaklem, bo że może osiągnąć wysoką formę ponownie udowadnia tak naprawdę dopiero w III akcie - w "Arii z kurantami" (w programie przedstawienia oczywiście pomylono ją z arią Skołuby - wstyd!).
Beata Orkowska ma pewne kłopoty dykcyjne i jako Cześnikowa może nie podbija serc swym śpiewem, tak jak jej poprzedniczka Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak, ale trzeba przyznać, że prześwietnie prowadzi swą kreację aktorsko. Odnotujmy też udany debiut operowy znanej dobrze z TM Bogusławy Matys w roli Marty. A że pozostały z pierwszej premiery kreacje stanowiące o sile naszego "Strasznego dworu", to znaczy Jacka Rysia jako Macieja, Ryszarda Wróblewskiego jako Pana Damazego i Skołuby - Mieczysława Miluna, można wydać o drugiej premierze sąd wyrażony na początku tego tekstu. Brawo!