Artykuły

Odwiedziny teatru wrocławskiego

"KONDUKT", który zapre­zentował w Katowicach w dniach 15 i 16 bm. wrocławski Teatr Polski (czyli teatr Skuszanki i Krasowskiego), poprze­dził dość głośny swego czasu spór literacki, albowiem autor tej sztuki Bohdan Drozdowski doszedł do tematu drogą okręż­ną, przez pośrednictwo innego autora. O reportażu owego dru­giego autora nikt już jednak nie pamięta, natomiast sztuka Drozdowskiego przetrwała próbę czasu a w dorobku autora sta­ła się utworem najtrwalszym.

Przyjęto ją przed dziewięcio­ma laty niezdecydowanie. Za­rzucano jej niedojrzałość formy (przedszkole dramatu, palcówka techniczna), ale jak na debiut była to niewątpliwie próba cie­kawa i śmiała, sięgająca po trudny temat z współczesności. Dodajmy, iż akcja sztuki toczy się na Śląsku. Jest to opowieść o przemianach społecznych, do­konujących się w środowisku przemysłowym, napisana jed­nak w formie przewrotnej za­bawy. Jej główny bohater nie żyje, tąpnęło w kopalni i oto jego kumple oraz delegaci z za­kładu pracy odwożą go na miejsce wiecznego spoczynku do ro­dzinnej wsi: "Telegrama po­szła, że Maniusia przywiezie­my, jak trzeba, z wieńcami, że­by wieś wiedziała, że człowie­ka szanują po miastach, a nie tak, poszedł, przyciągnął furę i poturlał do wstydu tyl­ko".

Jadą najpierw prostym trak­tem, ale że każdemu gdzieś pil­no po drodze, wiec wybierają skróty i w konsekwencji zepsu­tym samochodem osiadają na nieznanej polanie w nieznanym lesie. Sztywny fason pogrzebo­wy opada, czasu jest dużo, do­skwierają upał i buty, zaczyna przeszkadzać trumna - co z nią zrobić, jak donieść - przy­chodzi więc czas na rozluźnienie, na odkrycie kart, na zdjęcie masek. Następuje konfron­tacja postaw i realiów obycza­jowych wiejsko - inteligenc­kich, nabrzmiewają konflikty, obsesje osobiste, wzajemne ura­zy i niechęci i oto jesteśmy w malowniczym mikroświatku polskim. Postacie są naturalnie mocno wynaturzone (nawet zmarły bohater pracy zostaje w końcu przez swoich kumpli "odbrązowiony"), dialogi miej­scami nieznośne w swojej dosłowności, razi brak pointy dra­matycznej, ale przecież w tych dwóch obrazkach rodzajowych, jakie wypełniają sztukę, za­warty został kawał rzetelnej wiedzy o współczesnym życiu.

Jerzy Krasowski uczynił z debiutu Drozdowskiego przed­stawienie wyborne. Rozwinął groteskową poetykę utworu, odrealnił go i z tej prawie tra­gedii powstała prawie kome­dia - barwna, soczysta, utrzy­mująca w napięciu. Nie wyo­brażam sobie owej pogrzebowej sztuki w tonie patetycznym - przy pewnych wulgarnościach językowych Droznowskiego był­by to obrządek nie do zniesie­nia. Na "Kondukcie" wrocław­skim publiczność się śmieje, ale to nie uwłacza godności chwili i nie trywializuje jej. Granica tego, co wolno dosko­nale jest zachowana. Uszanował ją autor i reżyser. W ostatecz­nym efekcie sztuka ta budzi poważne refleksje, zmusza do szczerego zastanowienia się nad losem takich ludzi jak zmarły Maniuś-górnik, jak chłopcy nio­sący jego trumnę, którzy, choć podpatrzeni w sytuacjach bar­dzo śmiesznych, choć nie repre­zentując cnót legendarnych bohaterów, są jednak bohaterami dnia dzisiejszego, bohaterami pracy, która decyduje o współ­czesnych przeobrażeniach na­szego życia.

Przedstawienie miało wybor­ną obsadę. Magnesem przycią­gającym było zapewne nazwi­sko Wojciecha Siemiona w roli osobliwego sekretarza partii, który nie tylko z "sakramenc­kim inteligentem" musi wal­czyć ale i z własnym, za cias­nym butem. Każda postać była tu jednak znakomicie opraco­wana i urzekająca swoją rodzajowością. W roli zdeklaso­wanego inteligenta wystąpił Artur Młodnicki, kierowcą-spryciarzem był Witold Pyrkosz, Kazkiem i Maciejem - Ryszard Kotys i Ferdynand Matysik (w kapitalnym umundurowaniu ortalionowym), przygodną pasa­żerką - chichotką - Maria Gdowska, sołtysem - Zdzisław Karczewski (wykonawców podaję na pamięć, programów nie dowieziono).

Oprawa plastyczna Krystyny Zachwatowicz, umowna - bez gąszczów leśnych - ale czytel­na i dobrze przylegająca do groteskowego charakteru sztu­ki.

Odwiedziny teatru wrocław­skiego były miłą niespodzianką, zwłaszcza, że marzec w miej­scowych teatrach nie obrodził w premiery. Szkoda, że Pałac Młodzieży tak rzadko zaprasza do nas teatr Skuszanki i Krasowskiego, który kiedyś, za cza­sów krakowskich był niemal z każdą premierą w Katowicach. Miał on tutaj swoją publicz­ność, która, sądząc po ostatniej wizycie - już się zdążyła roz­pierzchnąć. To szkoda. Podobno jeszcze w tym sezonie Wrocław pokazać ma w Katowicach "Rzecz listopadową" Brylla. Będzie to zatem ciekawa kon­frontacja, ponieważ i teatr katowicki przygotowuje tę sztukę w opracowaniu Szajny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji