Dajcie nożyczki
Rudolf Zioło zawziął się na Szekspirowski ,Sen nocy letniej" widać bardzo, bo w ubiegłym roku "przetrenował" go dwa razy: w krakowskim Starym Teatrze i w Japonii. Wyszło mu, że najprawdziwsi, w tej zabawie w granie uczuć, są zwykli, szarzy ludzie, kilku rzemieślników bawiących się amatorsko w teatr. Kusiła go też komediowa siła tych postaci, bo to ich nieudolne wysiłki artystyczne obdzierają świat ze złudzeń. Nadęty, sztuczny i służalczy dwór księcia-chama Tezeusza (Miłogost Reczek) oraz niby barwny dwór próżnej i rozpustnej Tytanii (Halina Rasiakówna) i jej elfów ubrany w symbole subkultur młodzieżowych z postaciami Marilyn Monroe, Preslaya.
W finale, już bez przebierania, we współczesnych strojach, dworzanie jak my, siedzą w teatralnych fotelach, rozmawiają przez telefony komórkowe, drzemią, ziewają i piekielnie się nudzą. Wychodzą ze spektaklu nim amatorski teatrzyk pod wodzą Kloca (Henryk Niebudek) dobrnie do finału granej całym sercem miłosnej tragedii Pirama i Tyzbe. Wychodzą, bo w tej całej sennej letniej nocy, prawdziwych uczuć nie ma i nikogo one nie obchodzą. Zabawny finał jest jak lustro, w którym możemy zobaczyć karykaturę naszej powierzchowności.
Teatr Współczesny przypomniał rzadko grany dramat Borcherta "Pod drzwiami" przepełniony egzystencjalnymi refleksjami nad życiem i śmiercią. Trudno od nich uciec, tak jak od samego siebie, ale nie da się ukryć, że męczą duszę.
Wydaje mi się, że dramat młodego Borcherta (zmarł mając 26 lat) trochę zwietrzał. Za dużo w nim słów i oczywistości, które z kolei pół wieku temu byty zbyt radykalne, by ktoś chciał ich słuchać. Trudna to sztuka, ale bronią jej aktorzy z Maćkiem Tomaszewskim na czele w roli Przedsiębiorcy Pogrzebowego symbolizującego Śmierć.
Te dwie weekendowe premiery oglądane jedna po drugiej, to huśtawka nastrojów. Oba spektakle mają wiele efektownych scen i pomysłów plastycznych. Oba aktorsko zrealizowane niemal bez zarzutu. Obu jednak nie zaszkodziłyby nożyczki.