Śmiech i sen
Pokład Barańczaka jako pierwszy odkrył w 1991 r. Maciej Wojtyszko. Jego warszawska inscenizacja "Snu nocy letniej" wywołała entuzjazm. Scena teatralna po raz pierwszy rozbrzmiała wówczas dowcipnym językiem bliskim naszym upodobaniom. Grube żarty językowe rozweseliły widownię szczególnie w odsłonach z udziałem ateńskich rzemieślników, bo według Barańczaka rubaszny jak my bywa dowcip Szekspira.
Rudolf Zioło na dużej scenie Teatru Polskiego chciał wrażenie rubaszności osłabić, dołączył do przekładu Barańczaka poetyckie partie "Snu" w tłumaczeniu Gałczyńskiego i upozował aktorów na wyrafinowanych konsumentów kultury: elżbietańskiej, plebejskiej i ponadczasowej, bo magicznej. Jego bohaterowie przebierają w kostiumach i estetykach bardzo swobodnie i zawsze jest to pastisz kultury od estetyki hippisów po świat dworski.
Naprawdę zabawna okazała się właśnie rubaszna czereda ateńskich niedojdów - ich teatr w teatrze. Starożytne Ateny - miejsce akcji - i Szekspir, i Zioło przedstawili dość umownie. Książę Tezeusz opuścił Labirynt. Hipolita, jego narzeczona, jest królową Amazonek. To jedna para bohaterów. Osią konfliktu jest miłość Hermii do Lizandra, bo Egeusz, skarżący się księciu ojciec młodej panny, przymusza ją do małżeństwa z pogardzanym przez nią Demetriuszem, w którym z kolei kocha się nieszczęśliwa, bo porzucona Helena - kolejne napięcia dramatyczne. Nie dość tego - wszystkiemu przygląda się królowa duszków Tytania (Halina Rasiakówna) i jej mąż Oberon (Miłogost Reczek), w ich podateńskim lesie błądzą bohaterowie, a zdarzenia i namiętności tasuje dość swobodnie Puk - niefrasobliwy duch, który myli rozkazy Oberona. Temat jest wieczny - jak przymusić Hermię do związku, który spełnia oczekiwania ojca, nie dziewczyny. Wszystko dzieje się w dość mrocznej przestrzeni teatralnej "matrix", zbudowanej z ciasnych ścian, mostków ponad sceną i stromych podestów.
Rudolf Zioło należy do ciekawych reżyserów, jednak "Sen" w Teatrze Polskim jest średnio udaną produkcją, mimo brawurowej gry Mariusza Kiljana w roli duszka-samochwały Puka. Jeśli dramaty Szekspira przypominają filmy akcji - operują zbliżeniami, zmianą napięć, przerysowanymi symbolami i nieobca im jest dynamiczna magia - to Zioło uczynił spektakl zaledwie bardzo kolorową widokówką z czasów Woodstocku, bo już na pewno nie "Pulp Fiction". Znakomite role m.in. Pawła Okońskiego, Krzysztofa Kulińskiego i Tomasza Lulka.