Artykuły

Nie lubię "wyciągania po mnie ręki"

O tym, czy w jarmarcznej atmosferze da się przemycić ambitne treści, o wakacyjnej izolacji, życiu w kapsule i celebrytach mówi ANDRZEJ PONIEDZIELSKI poeta, autor tekstów, jeden z najsłynniejszych polskich satyryków, którego złapaliśmy w Międzyzdrojach.

Na festiwalu gwiazd roi się od celebrytów. Ale wśród nich można wyłowić też prawdziwe perełki. Taką jest niewątpliwie Andrzej Poniedzielski.

Rozmowa z Andrzejem Poniedzielskim

Tomasz Maciejewski: Odczuwa pan pewien dysonans poznawczy, kiedy na wakacyjnej, trochę jarmarcznej imprezie próbuje się "przemycać" ambitne treści, poważny teatr, wysublimowany humor. Janusz Zaorski mówi, że tak powinno być, bo nad gustami tzw. masowego odbiorcy trzeba pracować.

Andrzej Poniedzielski: - Pan Janusz to wie, nie tylko reżyser, ale też były prezes TVP. Obserwuje, jak telewizja wygląda teraz. Jak zaniedbany został tam element edukacyjny, kreacyjny. Obecny stan jest taki, że telewizje są "w stanie ukłonu" w stronę reklamodawców oraz reklamobiorców. I powielania stereotypów. Tu, na Festiwalu, próbuje się łączyć rzeczy lekkie z ambitniejszymi. Czy sztuka jest z gatunku - nazwijmy ją - ogólnie dostępnych, czy jest to tzw. sztuka wyższa - nie może traktować odbiorcy jako osoby niedouczonej czy niepełnosprawnej umysłowo. Ja w swoim działaniu, jak pan zauważył, używam zdań złożonych podrzędnie, często wielokrotnie złożonych, ale nigdy się nie spotkałem z brakiem zrozumienia (śmiech).

Długo trzeba pana przekonywać do przyjazdu do Międzyzdrojów?

- Nie. Ten Festiwal też się zmienia. Tegoroczny jest naszpikowany rzeczywiście fajnymi propozycjami artystycznymi. Z przyjemnością chadzam na występy kolegów, jeśli tylko czas pozwoli.

Jakie plany urlopowe ma Andrzej Poniedzielski?

- To jest tak zwany odpoczynek przerywany. Praca, wolne, praca, wolne. Nie mam wakacji. Choć na mnie największe zapotrzebowanie narodu jest na przełomie października i listopada. Prawdopodobnie z powodu wyrazu mojej twarzy (śmiech). Oddaje tę porę roku.

Najbardziej lubi odpoczywać pan nad Bałtykiem, w Bieszczadach, na rowerze, w kajaku?

- Wszystko ma swoje plusy dodatnie i ujemne, jak mawiał nasz prezydent. Jeśli przez lata człowiek jeździ po Polsce, to musi wozić wokół siebie taką "kapsułę". Troszkę trzeba się wyizolować. Szczególnie jeśli wykonuje się zawód nie jedynie odtwórczy. Kiedy muszę się skupić, coś wymyślić, podumać. Więc tak naprawdę, proszę się nie obrazić, mnie jest wszystko jedno, gdzie jestem (śmiech).

Kapsuła chroni przed natarczywymi fanami. Na co dzień odczuwa pan popularność?

- Czasem jest fajnie, człowiek się uśmiechnie, zagada. Najbardziej nie lubię takich momentów, kiedy podchodzi do mnie ktoś - kto płaci abonament telewizyjny albo nosi się z zamiarem płacenia abonamentu - i rości sobie do mnie jakieś prawa. Nie chodzi o robienie zdjęć, bo do tego się przyzwyczaiłem. Zresztą, jak już sobie zdjęcie obejrzą, to zobaczą błąd tej decyzji (śmiech). Ale póki chcą, to dobrze. Jak się powie "a", nie można nie powiedzieć "ą"... Nie będę udawał, że nie jestem w tym szołbiznesie. Ale nie lubię "wyciągania po mnie ręki", przekraczania pewnej granicy. Z tym że jest to już kwestia wychowania. Z nieprzyjemnymi sytuacjami można się spotkać i pod sceną, i w telewizji, i w sklepie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji