Artykuły

Zawsze trzeba grać?

"Gąska" w reż. Mirosława Bednarka w Teatrze Kochanowskiego w Opolu. Pisze Łukasz Baliński w Gazecie Wyborczej - Opole.

Na zakończenie sezonu Teatr im. Jana Kochanowskiego pokazał przedpremierowo sztukę Nikołaja Kolady "Gąska". To tragifarsa o tym, że aktorzy grają nie tylko na scenie.

Życie związanych z prowincjonalnym teatrem w robotniczym miasteczku Ałły (w tej roli Judyta Paradzińska), Wasilija (Adam Ciołek), Diany (Arleta Los-Płaszewska) i Fiodora (Mirosław Bednarek, który reżyseruje także przedstawienie) zostaje przewrócone do góry nogami, kiedy ten ostatni przyjmuje do pracy młodą aktorkę, kobietę obdarzoną nieprzeciętną urodą, ale i sporym tupetem.

Nona (Ewelina Łyszczek) chce przede wszystkim bowiem ustawić się w życiu. Aktorką jest raczej średnią, ale już "granie życia" wychodzi jej znacznie lepiej. Bardzo szybko sprawia, że dwaj mężczyźni - znajdujący się w bardziej lub mniej oficjalnych związkach - zakochują się w niej bez pamięci i chcą porzucić dla niej nie tylko zakochane w nich kobiety, lecz także dotychczasowe życie.

"Gąska" na pierwszy rzut oka wydaje się zwykłą komedią o problemach sercowych i towarzyskich aktorów z prowincjonalnego teatru. Jak się jednak z czasem okazuje, to równie przenikliwa, co złożona tragifarsa o życiu, poczuciu straconej szansy i stopniowym pozbywaniu się złudzeń.

Na przykładzie aktorów, którzy zarabiają na życie graniem na scenie, przekonujemy się, że grają nie tylko tam. Muszą to robić również w życiu osobistym, co przecież przydarza się każdemu z nas. Historia romansu zaprezentowana na deskach opolskiego teatru to tylko pretekst do ukazania błędnego koła, w jakie uwikłani zostali bohaterowie, ludzie w średnim wieku, którzy powoli zdają sobie sprawę, że wpadają w coraz większą rutynę, ale nie chcą, nie mogą lub po prostu nie mają już sił na odwrócenie tej tendencji. Kiedyś młodzi, pełni energii i szaleńczo zakochani, dziś potrafiący jedynie powoływać się na wspomnienia owych czasów.

Dom, dzieci, brak perspektyw zawodowych: wszystko to powoli przytłacza ich każdego dnia ze zwiększoną siłą. Narzekają na to wszystko coraz bardziej, ale wcale tak naprawdę nie starają się tego zmienić. Dopiero miłosne gierki Nony, wbrew pierwotnym założeniom, sprawią, że otrzymają nową szansę. Tylko czy będą chcieli i potrafili z niej skorzystać? "Po co żyjemy i dla kogo?" - takie pytania padają ze sceny. I o ile łatwo je zadać, o tyle trudniej na nie odpowiedzieć. Czy to bohaterom się udało? Tego już zdradzać nie będziemy. Finał może jednak zaskoczyć niejednego wytrawnego teatromana.

Błyskotliwy tekst Kolady w przekładzie Jerzego Czecha, sprawnie przeniesiony na sceny teatru przez Bednarka, to doskonała propozycja dla tych, którzy w teatrze szukają okazji do dobrej zabawy i śmiechu, zarówno tego pozytywnego, jak i tego przez łzy. Nie obędzie się także bez sporej dawki refleksji. Niemała w tym zasługa aktorów. Cała piątka zasługuję na pochwały, ale na pierwszy plan zdecydowanie wysuwa się Paradzińska, która tą rolą udowadnia, że ma do siebie spory dystans.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji