Artykuły

Wymuszony entuzjazm

"Don Carlos" w reż. Gianfranco de Bosio w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Recenzja Tadeusza Szantruczka w Gazecie Poznańskiej.

Verdi 20 lat rewidował i skracał "Don Carlosa", aż z dzieła 6-godzinnego stał się "zaledwie" 3-godzinnym.

Tę ostateczną wersję zaprezentowała Opera Poznańska w minioną sobotę.

Jej inscenizację powierzono słynnemu reżyserowi włoskiemu, który zgodnie z oczekiwaniami stworzył spektakl stylowy, tradycyjny, ale daleki od niegdyś panującej sztampy operowej, w której wizualna wystawność niszczyła wszystko, z muzyką na czele. W tej udanej transplantacji dawnych doświadczeń do współczesności duże znaczenie mają przemyślane i finezyjnie modyfikowane dekoracje (proste a piękne, wielopłaszczyznowe i funkcjonalne) oraz kostiumy (stylowe, ale ascetyczne, kształtem i barwą podkreślające atmosferę).

Wydawałoby się więc, że przy takich osiągnięciach realizatorów spektakl powinien być oglądany i słuchany "na jednym oddechu" i uwieńczony wielkim sukcesem.

Zbyt mało muzyki

A jednak końcowy entuzjazm był trochę wymuszony, a publiczność robiła wrażenie zmęczonej... Przyczyną tego były w większości mało sugestywne, nie przekonujące interpretacje bardzo przecież ekspresyjnej muzyki. Dotyczy to wykonań arii, ansambli, także orkiestry. Można powiedzieć, że mało było muzyki, więcej odczytywania nut. Wśród solistów dawały się przy tym zauważyć duże różnice w poziomie ich możliwości technicznych i muzycznych, w wyrównaniu skali głosowej, jak również dysproporcje dynamiczne w ansamblach (słynny duet Filip -Inkwizytor) czy w relacjach scena-orkiestra. Myślę, że nie mając odpowiednio fascynujących głosem i sztuką wokalną śpiewaków, można było (idąc za wzorem samego kompozytora) dokonać skrótów w partyturze (np. w duecie Elżbiety i Carlosa w IV akcie).

Wzorcowe kreacje

Byli jednak w tej premierowej obsadzie również artyści, których występ można określić jako wydarzenie artystyczne.

To przede wszystkim Marek Gasztecki, którego Filip był kreacją wzorcową, z wzorcowo przemyślaną i zrealizowaną partią wokalną. Partnerowała mu w tym Małgorzata Walewska (księżna Eboli), chociaż nie we wszystkich gradacjach dynamicznych jej głos był idealnie wyrównany. Sukcesem uwieńczony został także śpiew Adama Szerszenia (Posa) Wydarzeniem stał się również (zresztą jak zwykle) występ operowego chóru Jolanty Doty-Komorowskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji